Recenzja #166 - Rainbow Rowell „Nie poddawaj się”

Z Rainbow Rowell zaczynam mieć coraz większy problem, nigdy nie czuję się dość usatysfakcjonowana jej twórczością. Jej najnowsza książka „Nie poddawaj się” to nic innego jak przeniesienie wątku, który można było poznać dzięki „Fangirl”.

Sama nie wiem jak to określić, dla mnie to po prostu opowiadanie, które grało pierwsze skrzypce w innej powieści. W „Fangirl” bohaterka pisała własne opowiadanie o Simonie Snow. I w nowej książce Rowell niby coś nowego o czarodziejach z ciekawymi wątkami, ale z drugiej strony... taki trochę Potter w nowej odsłonie.

Główny bohater Simon jest czarodziejem i rozpoczyna ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów Watford. Niestety nie uważa siebie za kogoś dobrego, tak jak inni wszyscy. Do tego jego dziewczyna go zdradza z jego największym wrogiem, a on sam staje przed wieloma ciężkimi wyborami, które zmieniają wszystko w jego życiu. Oczywiście w całej tej historii o Simonie i jego największym wrogu jest bardzo dużo magii. Rąbek tego wszystkiego był ukazany w „Fangirl”, prostej, lekkiej powieści, która była lukrowata, jakby ktoś na nią wysypał wszystkie zebrane cukierki z Halloween. Jeśli ktoś jest fanem właśnie tej książki, myślę, że kontynuacja (bo tak w sumie można nazwać „Nie poddawaj się”) z pewnością się spodoba. I jedynym co mi się podoba w tej powieści jest wątek homoseksualny, który uważam za bardzo duży plus, bo nadaje tej powieści całkiem odmienny charakter, choć w części.

Autor: Rainbow Rowell
Tytuł: Nie poddawaj się
Cykl: -
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Strony: 508

Rainbow Rowell jest lubiana w Polsce i jej książki według mojej skromnej opinii są poprawne. „Nie poddawaj się” jest napisane lekko i przejrzyście, tak jak „Fangirl”. Bohaterowie są szablonowi, bardzo prości, według mnie bardzo przewidywalni. Charakteryzują ich konkretne cechy osobowości, które przekładają się na ich uczucia i wyrażanie własnego zdania. Książka nie jest zła, ale mnie nie zaskoczyła niczym. Czytało mi się ją szybko i mogę ją zaliczyć do tego typu książek, które nie wymagały ode mnie większego zaangażowania się w powieść. Rowell pisze wprost do swojego czytelnika, bez głębszych refleksji. Myślę, że książka przypadnie do gustu jej czytelnikom i znów będą mogli wrócić do opowieści, które mogli zaczerpnąć w pierwszej powieści gdzie pojawia się bohater Snow.

Inne recenzje książek autorstwa pani Rowell, które możecie znaleźć na moim blogu:


Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska!

 

8 komentarzy

  1. Szkoda, że zawiodłaś się na tej książce. Chciałem po nią sięgnąć za jakiś czas, ale nie miałem pojęcia, że to coś w rodzaju fanfiction HP. No cóż... to ja chyba najpierw zabiorę się za Faingirl :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie przepadam za takimi książkami, ale zauważyłam, że kolejne powieści Rowell są coraz mniej lubiane :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro "Fangirl" lubię i to bardzo, stwierdziłam, że przeczytam tę książkę, ale brakuje mi czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Potter w nowej odsłonie? Eeeee, chyba mi się to nie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo nie lubię twórczości tej autorki, mówię jej stanowcze NIE, a Eleonorę i Parka próbowałam czytać trzy razy, żeby zrozumieć ten jej niepoprawny fenomen i... nic. Naprawdę nie wiem, czy się niektórzy zachwycają.
    Tym bardziej mój uśmiech przy czytaniu negatywnych recenzji Nie poddawaj się jest coraz większy. Rowell nic nie wnosi do świata literatury, a i przyjemnie się jej tworów nie czyta.
    Twoja recenzja mnie nie dziwi. Jesteś kolejną osobą, która widzi tu Pottera, co dla mnie jest jedynie kolejnym powodem, aby nie lubić twórczości autorki.
    Nie sięgnę, nawet gdyby mi mieli zapłacić. :)

    Buziaki,
    /recenzje-koneko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. "Fangirl" mi się podobała, ot, lekka i perzyjemna książka do poczytania,a le nie wzbudzila wielkiego zachwytu. mimo wszystko sięgnę po "Nie poddawaj się"
    Pozdrawiam,
    Normxcore

    OdpowiedzUsuń
  7. To prawda że FanGirl i Nie Poddawaj Się są przewidywalne. Ale mimo to bardzo spodobała mi sie twórczość Rowell i nie zgadzam się z waszą opinią. Myślę że jeżeli ktoś lubi typowo nastoletnie książki tak jak ja, to nie będzie miał żadnego problemu. Mimo to pod koniec Nie Poddawaj Się miałam taki sam niedostyt jak po FunGirl. Jak widać, Rowell lubi wyrywać ostatnie storny:)

    OdpowiedzUsuń