#752 - Z wizytą w modernistycznej Gdyni

Nigdy nie byłam nad polskim morzem. Ale obiło mi się o uszy, że Gdynia jest najszczęśliwszym miastem w naszym kraju! Jednocześnie w mojej głowie pojawiło się pytanie – skąd wzięło się to miasto na mapie Polski?

Jakby na zamówienie, w ręce wpadła mi książka Grzegorza Piątka traktująca o Gdyni. Myślę, że skojarzenie z tytułem Ziemia obiecana jest jak najbardziej słuszne! Miasto to miało zostać morskim oknem Polski na świat. Być nowym początkiem, zabudowanym szklanymi domami, gdzie Wiatr od morza przynosił świeżość nadchodzącej przyszłości. Tworzone od podstaw, chciało świecić przykładem zjednoczenia Polaków rozdzielonych przez zabory, otrząsnąć z siebie zacofanie i z podniesionym czołem wkroczyć w nowy wiek. Nie mając korzeni i historii, które determinowały rozwój innych miast, miało stać się zupełnie nową perłą w koronie wizytówką niepodległego państwa, świadczącego o zaradności narodu polskiego. Czy zamierzenia zostały spełnione?
 
Grzegorz Piątek
Gdynia obiecana
Miasto, modernizm, modernizacja 1920-1939
Wydawnictwo W.A.B

Historyczka czy architektka ze mnie żadna, ledwo rozróżniam barok od klasycyzmu. Jednak ta książka jest napisana w tak porywający sposób, że nawet jako laik analizowałam każde zdjęcie szukając podkreślonych przez autora cech wyróżniających dany budynek. Ewolucja stylu budynków użyteczności publicznej od ozdobnych dworków do modernistycznych prostych form została opisana jak najlepszej maści powieść obyczajowa. Jedyne co mi przeszkadzało, to wrażenie, że jeżeli autorowi spodobało się jakieś porównanie, zaczynało się ono pojawiać wręcz nagminnie. Choć określenie ówczesnej Polski jako jednej wielkiej imprezy rodzinnej jest nader trafne. Ujęło mnie również ukazanie jak wielki wpływ na powstanie miasta mieli ludzie kultury czy sztuki, jak Stanisław Żeromski czy Wanda Melcer. 

Autor nie poprzestaje jedynie na pięknych fasadach i opisie rządzących, którzy koncentrują się jedynie  amerykańskim tempie rozbudowy miasta, koszty pomijając milczeniem. Schodzi w głąb i zagląda pod powierzchnię. Pokazuje czytelnikowi jak architektura jest zanurzona w społecznym aspekcie rozwoju miasta. Nie boi się spojrzeć w oczy budowniczym, ponoszącym koszty rozwoju Gdyni, ciągnącymi do ziemi obiecanej w poszukiwaniu lepszego życia. Analizuje mechanizmy, które doprowadziły do protestów jak i nadały ton czy wygląd nowemu miastu.

Jednak z całego wachlarza zagadnień poruszonych w Gdyni obiecanej, najbardziej poruszający był dla mnie ostatni rozdział. Reszta jest historią – ciekawą, fascynującą, przerażającą wręcz, lecz niezmienną. Pozostaje pytanie czy będziemy mieć odwagę, by wyciągnąć z niej wnioski...

0 comments