Dzięki zaufaniu autorki oraz Wydawnictwa AlterNatywne miałam możliwość sięgnąć przedpremierowo po drugi tom serii Mistrza Gry! Jeśli obserwujecie nas na instagramie, to wiecie, że książka pozostawiła po sobie zgliszcza, szok i niedowierzanie...
W pierwszym tomie postać Aline zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. A gdy okazało się, że bohaterka na trzecie imię ma Joanna, poczułam miłe łaskotanie — mogłabym być taką babką! Byłam niesamowicie ciekawa jak potoczą się dalsze losy dziewczyny po powrocie do sztywnych ram Królestwa. Nie spodziewałam się, że autorka przygotuje coś takiego...
Teoretycznie z opisu wiadomo, że Aline sprzeniewierzy się zasadom ojczyzny, ale przy tak surowym kodeksie mogło chodzić o wszystko, nawet o krzywe popatrzenie się na przechodzącego mężczyznę. Ale nie... Pierwsza bomba spada na początku, a im bardziej zanurzałam się w historię, tym bombardowanie tylko się nasilało. Skąd nagle wziął się mąż w opisie? Czyżby król spełnił swoje obietnice? Ciarki wywołało też stwierdzenie — nie walczy tylko o siebie... Mając w pamięci przepowiednię z pierwszego tomu, zaczynam się obawiać nie tylko o ludzi, na których jej zależy, ale o cały kontynent.
Pan Kamienia Wschodu
Wydawnictwo AlterNatywne
Pan Kamienia Wschodu tak jak Gwiazda północy, gwiazda południa nie należy do długich lektur. Nie ma tutaj miejsca na wyjaśnienia — od tego był pierwszy tom. W tej części akcja ruszyła z kopyta od pierwszych stron powieści. Wszystkie bóstwa kontynentu, miejcie nas w opiece...
Jak wspominałam wcześniej, akcja jest wartka, ale nie gubi sensu czy spójności w biegu wydarzeń. Jednocześnie czytelnik nie odczuwa zmęczenia ciągłymi emocjami, gdyż strategicznie rozplanowane chwile na oddech pozwalają pójść po wodę w trakcie lektury. Podziwiam również jak autorka w trakcie tak niesamowicie wartkiej akcji nie zapomina o wyjaśnieniu zasad działania świata, nakreśleniu relacji między bohaterami czy opisaniu zwyczajów poszczególnych nacji! Potrafi do tego dorzucić tornado magii i jeszcze kazać się bohaterce szalajać po bagnach, jak Geralt w pierwszej części gry. Ta książka ma tylko 296 stron!
A zahaczając o bohaterów! Ile czytelnik dowie się o przeszłości postaci, zarówno nowych jak i już znanych! Jedne sprawy się wyjaśnią, drugie komplikują — klasycznie. Ale ta interwencja w jednej z ostatnich scen, gdy splątały się wydarzenia, wierzenia, strach, miłość i łzy jak dla mnie była absolutnie najpiękniejsza. Chociaż zakończenie znów namieszało mi w umyśle.
Patrząc na wątek romantyczny, męża, kochanków i zamieszanie z biżuterią z jednej strony podziwiam, a z drugiej nie do końca rozumiem wybór Aline. Choć scena ślubu, nie powiem, oryginalna! Jakaś część mnie chciałaby go w przyszłości wziąć w tej formie :D
Jestem zachwycona, zauroczona i kupiona historią kryjącą się za zieloną okładką. Pełne emocji i pasji opisy scen walk, rodzących się relacji czy północnych obrzędów sprawiały, że wtapiałam się w książkę całą sobą, zastanawiając się, co przyniesie następna przewrócona strona. Pełen arsenał emocjonalnych bomb <3
Zupełnie nie słyszałam o tej serii, ale jak na razie mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii i jakoś mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńMusiałabym najpierw zapoznać się z pierwszym tomem, ale ten cykl raczej polecę siostrze.
OdpowiedzUsuńOch, z przyjemnością przeczytam oba tomy. Myślę, że to seria w sam raz dla mnie.
OdpowiedzUsuńTytuł zaproponuję mojej młodzieży, może się skusi, entuzjastycznie wyrażasz się o tej serii, a to obietnica naprawdę dobrej przygody czytelniczej. :)
OdpowiedzUsuńFajna recenzja.
OdpowiedzUsuń