#601 - Kobieta, by być silna, nie potrzebuje mężczyzny

Seria Harper's Station autorstwa Karen Witemeyer zaskoczy czytelnika niebanalną historią i ciekawymi postaciami.
 
Bohaterką „Niezłomnych sercach” jest Emma Chandler, która siły kobiecości nauczyła się od swoich ciotek. To dzięki ich naukom kobieta postanowiła założyć żeńską osadę Harper's Station w Teksasie. Jednak prowadzenie osady nie należy do najłatwiejszych, a dodatkowo kobieta dostaje pogróżki, aby opuściła to miejsce po dobroci, gdyż może stać się większa krzywda. Emma postanawia napisać telegram do dawnego przyjaciela z dzieciństwa - Malachiego Shawa i poprosić go o pomoc. Mężczyzna od razu zjawia się u niej. Ma bowiem wobec kobiety dług wdzięczności, która uratowała mu życie, gdy był dzieckiem...

Karen Witemeyer
Niezłomne serca
Harper's Station #1
Dreams Wydawnictwo
Tłumaczenie Magdalena Peterson
 
Fabuła książki jest ciekawie poprowadzona i dużo się w niej dzieje. Mimo wielu wydarzeń tę książkę czyta się lekko i przyjemnie. Osada stworzona przez Emmę ma pomóc kobietom, które uciekły ze swoich domów rodzinnych z powodu różnych przyczyn niezależnych od nich. Nakreślone sytuacje zwracają uwagę na to, że nie wolno stać z boku i się temu przyglądać tylko pomagać. Tego właśnie została nauczona Emma przez swoje ciotki. Siła kobiecości zależy od nas i tym też kieruje się bohaterka, pokazując to swoim podopiecznym. Z kolei Malachi to bohater przedstawiony jako silny i odważny mężczyzna. Oddany osobom, którym jest wdzięczny za pomoc i których kocha.

Wątek romantyczny w „Niezłomnych sercach” zaskoczy czytelnika z pewnością tym, że nie gra on tutaj pierwszych skrzypiec, a jest zaledwie tłem do wszystkich wydarzeń. Nie ma w nich wielkich zobowiązań czy przemyśleń. Emma szybciej rezygnowała ze swoich uczuć niż Malachi, co było na swój sposób bardzo urocze. Dopiero pod koniec powieści bohaterowie szczerze ze sobą porozmawiali i wszystko się między nimi ułożyło. Za co cenię sobie tę historię i romans.

Styl powieści bardzo dobry i książkę czyta się przyjemnie. Wiadomo, że to też spora zasługa dobrego tłumaczenia. Przekład od zawsze ma znaczenie. W końcu książka może być świetna, ale gdy jest źle przetłumaczona to raczej nic tego nie naprawi. Tutaj na szczęście jest wszystko w jak najlepszym porządku.

Podsumowując. Czy polecam „Niezłomne serca”? Oczywiście! To była przyjemna lektura i piękny westernowy romans, który podbił moje serce! Czekam na kolejne książki autorki.
 
 
Photo by Raphael Rychetsky on Unsplash

5 komentarzy

  1. Może i ja kiedyś do niej dotrę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomysł z osadą dla kobiet ciekawy. Ale po ujawnieniu zakończenia już nie mam ochoty na tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, kobieta jest na tyle silna, że poradzi sobie bez mężczyzn, jednak jego obecność sprawia, że kobieca siła nabiera skrzydeł. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba sobie odpuszczę, nie moje klimaty :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiele kobiet ucieka do dziś z domów po to tylko aby być niezależną od innych. Ja już też w pewnym momencie czułam przytłoczenie sprawami związanymi wyłącznie z domem i z rodziną. Chciałam odetchnąć i pomyśleć o sobie. Zaczęłam to robić z wielkim zapałem po przeczytaniu paru artykułów na portalu kobiecym My-V. Super poradnik dla kobiet.

    OdpowiedzUsuń