Po raz pierwszy bardzo zawiodłam się jeśli chodzi o powieść kryminalną. Nie wszystkie, które słucham czy czytam są wybitne, ale w tłumie jakoś idzie je przepchnąć i nie są najgorsze, bo ratuje je zazwyczaj końcówka i zakończenie. Niestety pierwszy tom z serii Moniki Brzozowskiej to była wielka pomyłka...
Zacznę od tego, że początek naprawdę był niezły i wprowadził mnie w dobry klimat powieści, ale niestety później było już tylko gorzej. Absurdalne rozwiązania, nielogiczne wątki i zachowanie bohaterki, które bardzo mnie irytowało...
W Warszawie pewnego dnia zostają odnalezione zwłoki bezdomnego alkoholika i pierwsze godziny na miejscu zbrodni przekonują główną bohaterkę Monikę Brzozowską do tego, że ta sprawa będzie miała drugie dno. Okazuje się, że we wszystko zamieszana jest sama pani komisarz, a raczej jej błędy z młodości... Dodatkowo kobieta cierpi na zaniki pamięci, których nie potrafi sobie racjonalnie wyjaśnić i zostaje wciągnięta mimo woli w tę grę. Czy Monika Brzozowska stoi za tą całą sprawą i czy udało jej się pokonać jej demony z przeszłości?
Rysa
Monika Brzozowska #1
Wydawnictwo W.A.B.
Monika Brzozowska aspirowała do miana bardzo dobrej bohaterki, która została dobrze przedstawiona i stworzona przez autora. Jednak z biegiem fabuły i gdy ją poznawałam coraz bardziej mnie irytowała pod każdym względem. Zachowania, postępowania i tego co myślała. Pani komisarz, która była kiedyś ćpunką. Komisarz, która być może jest wmieszana w całą sprawę, ale nic nie pamięta. Tu śmiałam się w głos, gdy chodziło o tę amnezję. Tak mnie to męczyło, że w pewnym momencie zaczynało robić się to dla mnie absurdalne. Według mnie zaniki pamięci nie zostały przedstawione w wiarygodny sposób. Czułam, że jest to na siłę stworzony wątek, który miał mnie przyciągnąć i jeszcze bardziej zaciekawić. Niestety drażniły mnie, bo co już się one pojawiały. Czasem niepotrzebnie... Tylko podobał mi się początek książki, bo jak wspomniałam potem było tylko gorzej. Wątki, narracja i przedstawianie wydarzeń jako bardzo ważnych, które były mało istotne powodowały u mnie tylko ciężkie westchnienia. Nawet w pewnym momencie przewidywałam kolejne wydarzenia. Opisy z przeszłości Moniki też nie były rewelacyjne i tylko mi było szkoda tak dobrego szkicu na książkę.
„Rysa” to może nie jest bardzo tragiczna książka, ale dla mnie w ogóle nie jest to połączenie kryminału z thrillerem psychologicznym. Oj do tego połączenia trochę mu daleko. Jest tutaj zagadka, która ukazuje bolesne doświadczenia. Opowieść, która nawet trzyma się kupy, ale brak w nim ukazania tych lęków, strachu i dręczącego poczucia winy, jakie bohaterka powinna odczuwać. Zakończenie niby otwarte i można sobie coś pomyśleć jak będzie dalej, ale dla mnie mało było to przekonywujące. Widziałam, że jest drugi tom, ale raczej się nie skuszę na kontynuację.
Książka została zekranizowana, ale według mnie nie wyróżnia się niczym. Być może jako ekranizacja prezentuje się dużo lepiej? Po skończeniu powieści przyszło mi tylko na myśl jedno, że jednego Remigiusza Mroza już mamy, który pisze teraz bardzo schematycznie i drugi nie jest już potrzebny na rynku wydawniczym.
Photo by Jack Anstey on Unsplash
Raczej nie w moim guście czytelniczym.
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję. Nie przepadam za takimi książkami.
OdpowiedzUsuń