#578 - Z kim chciałabyś porozmawiać?

Zgodnie z życzeniem obserwatorów fanpage Zaczytana Majka, jako pierwsza zostaje zrecenzowana powieść Rozmowy z przyjaciółmi. Normalnymi ludźmi byłam zachwycona. A jakie wrażenie pozostawiła debiutancka książka Sally Rooney? Zapraszam na recenzję.

Historię zawartą w książce poznajemy z perspektywy Frances - dwudziestojednoletniej studentki, introwertycznej poetki z wyczulonym zmysłem obserwatorki i bogatym życiem wewnętrznym. Jednak, gdy wraz z najlepszą przyjaciółką/byłą dziewczyną/zwierzęciem scenicznym Bobbi, poznają Melissą oraz Nicka - odpowiednio - popularną dziennikarkę oraz aktora, ich życie staje na głowie. Nagle zyskują dostęp do świata, który dotychczas znajdował się po ich zasięgiem - piękne domy, przyjęcia i wakacje po drugiej stronie Europy. Gdy znajomość z Nickiem co raz mocniej się zacieśnia, Frances zostaje zmuszona do rewizji swoich relacji ze świtem, najbliższymi i własnego systemu wartości. Czy starczy jej błyskotliwości i dystansu, aby się odnaleźć?
 
Sally Rooney
Rozmowy z przyjaciółmi
Wydawnictwo W.A.B
Tłumacz Łukasz Witczak
  
Czytając Rozmowy z przyjaciółmi nie wierzyłam, że zapoznaję się z debiutanckim dziełem autorki. Niesamowicie podobał mi się zabieg przeplatania wydarzeń czy rozmów na komunikatorach z myślami i odczuciami głównej bohaterki. Czytelnik patrzy na świat dosłownie jej oczami, otrzymując obraz rzeczywistości, przefiltrowanej przez soczewkę osobowości Frances. A jest to osobowość burzliwa i dopiero kształtująca się w zderzeniu z nowym środowiskiem. Introwertyk chłonący świat wokół dodatkowo ze skłonnością do nadmiernego myślenia - wyobrażacie sobie ile musi się dziać w wnętrzu takiej osoby? 

Powieść może wydawać się miejscami chaotyczna, w innym miejscu infantylna lub zwyczajnie nierozsądna. Ale czy nie tacy są młodzi ludzie? Czasami dorośli, czasami dziecinni. Łaknący aprobaty i miłości, a jednocześnie chcący się wyróżniać, lecz nie za bardzo, by pozostać członkiem grupy. Choćby tej podstawowej jakim jest rodzina czy grupa przyjaciół. Ten aspekt autorka uchwyciła cudownie. Chociaż sama najprawdopodobniej nie posunęłabym się do decyzji, które podjęła Frances, odnajduje się w jej pojmowaniu świata. Jeszcze niedawno sama miałam taki huragan w swojej małoletniej głowie i myślałam, że moje szczęście zależy od aprobaty innych. Podobnie jak główna bohaterka miałam wrażenie, że żyje na pokaz i nie mam swojej osobowości, ale reaguje tak jak się tego ode mnie oczekuje. Może z tego powodu, tak mocna wciągnęła mnie ta historia?

Podobnie, jak przy poprzedniej książce, tak i tę trudno mi jednoznacznie ocenić. Z pewnością była fascynująca. Uwielbiam wchodzić do głowy bohaterów, a w tym przypadku praktycznie cała książka jest zbiorem sygnałów z zewnątrz, myśli i emocji młodej kobiety, zagubionej w świecie oczekiwań. Zastanawiam się czy można ją nazwać manifestem pokolenia tzw. millenialsów - osób żyjących na przełomie wieków, wychowanych jeszcze na przysłowiowym podwórku, lecz korzystających już ze zdobyczy technologii. Zagubionych i rozdartych między światami, próbującymi napisać się na nowo w przyspieszającym świecie. Pewnie przekonamy się z perspektywy czasu.

Książkę niesamowicie polecam.  Zarówno, żeby przejrzeć się w krzywym zwierciadle, jak i po to, by zajrzeć do duszy osoby, która o sobie niewiele mówi. A może tylko po to, by po raz kolejny, lecz jednocześnie świeży, przypomnieć sobie, że przyjaciół poznajemy w biedzie? Również w takiej, w którą sami się wpakowaliśmy.




0 comments