#520 - DZIK skąpany blaskiem księżyca


Zastanawiacie się skąd DZIK w romantycznej scenerii? Zerknijcie na pierwsze litery podtytułu najnowszej książki Sarah J. Maas w polskim tłumaczeniu i tak jak ja, nie będziecie się mogli pozbyć obrazu dzika w środku księżycowego miasta :D Jednocześnie tytuł dzisiejszej recenzji idealnie podsumowuje moje wrażenia po przeczytaniu pierwszej części - zaraz przekonacie się dlaczego! 

Główna bohaterka, Bryce Quinlan jest mieszańcem - pół człowiekiem, pól Fae. Przeczytałam to zdanie i zamarłam. Obawiałam się, że otrzymam historię podobną do  Szklanego tronu i Dworów, obdartą z bajkowości, aby uzyskać efekt dorosłości. Na szczęście się rozczarowałam! Już na początku historii zostajemy wciągnięci w życie Księżycowego miasta i krok za korkiem poznajemy rasy zamieszkujące miasto, zasady i tradycje rządzące społeczeństwem czy nawet zabytki Crescent City. Obserwujemy jak Quilan radzi sobie w pracy antykwariusza, umawia się na imprezy w klubie czy przekomarza z przyjaciółmi. Zupełnie jakbyśmy byli w naszym świecie, tylko kumplujesz się z wilkołakiem, satyrem i zabójczynią. Zupełnie nic nie zapowiadało, że to beztroskie życie zostanie przerwane brutalnym morderstwem, które dotyka zarówno Bryce jak i całe miasto... 


Sarah J. Maas
DOM ZIEMI I KRWI
KSIĘŻYCOWE MIASTO (CZĘŚĆ I)
Wydawnictwo UROBOROS
Tłumacz: Marcin Mortka 


Jestem pod wrażeniem. Autorka postanowiła postawić na młodzieżowe urban fantasy i wyszło jej całkiem zacnie! Pomysł na świat, gdzie żyją w zgodzie fantastyczne rasy, wykorzystujące swoje zdolności, rządzony przez monarchię aniołów, zakotwiczony w historii wpływającej na teraźniejsze relacje i konflikt polityczny, gdzie uciskani ludzie i mieszańcy próbują walczyć ze skostniałym systemem zapowiadał się świetnie! Zarówno główni jak i poboczni bohaterowie są złożonymi postaciami - dźwigają swoje ciężary, walcząc z demonami przeszłości, co nie blokuje ich przed wysyłaniem głupich smsów i piciem wina z przyjaciółmi. Chyba, że wydarzy się tragedia - wtedy reagują zgodnie z psychologiczną definicją traumy - Sarah J. Maas naprawdę zwróciła uwagę na tę kwestię. Zastanawiam się jak rozwinie się ten wątek w kolejnej części. 

Jednak, żeby nie było tak pięknie odejmuje dwie gwiazdki. Jedną za to, że książka kończy się w połowie, gdzie tak naprawdę akcja dopiero zaczyna się zawiązywać po długim wstępie i musiałam sobie przypominać, że jest druga część - czytelnicy wersji elektronicznej nie będą mieć tego problemu. Rozumiem i popieram argumenty polskiego wydawcy, że po prostu poręczniej się czyta dwie książki po niecałe sześćset stron niż ogromną cegłę, ale oceniając tylko pierwszą część pod kątem historii, szału nie ma. Natomiast druga gwiazdka poleciała za klasyczne maasowe powtórzenia co kilkaset stron oczywistych już rzeczy i specyficzne relacje damsko-męskie, gdzie facet jest ryczącą alfą, a kobieta księżniczką w potrzebie. Co prawda Bryce nie daje sobie w kaszę dmuchać i ograniczenia scen erotycznych na rzecz zwiększenia współczynnika przekleństw stanowczo wyszła historii na dobre, to jednak zgrzyty się pojawiły. Niczym dwa dziki wkraczające w sam środek romantycznej, księżycowej scenerii - niby scenerii nie zmieniają, ale coś nie gra :D 

Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw, dam szansę drugiemu tomowi. Może zrehabilituje pierwszy i okaże się, że te dziki musiały tam być z jakiegoś powodu? Poczytamy, zobaczymy, a ja napiszę w recenzji :D




Photo by ASIA

0 comments