Wyczekiwany powrót. Na salonach znów pojawiła się Kiera Cass z najnowszą powieścią, która rozpoczyna nowy cykl. Czy czeka nas powtórka z rozrywki jak z serią Rywalek?
Informacja o powrocie autorki bardzo mnie ucieszyła a jednocześnie zasmuciła. Serię Rywalek wspominam bardzo dobrze. Pamiętam, kiedy ją czytałam i jak szybko ją przeczytałam. Leżałam przykuta do łóżka z obolałą nogą po operacji i czytałam. Pierwszy i drugi tom pochłonęłam tego samego dnia, a kolejnego dokończyłam drugi i zaczęłam trzeci. Gdy zobaczyłam okładkę nowości od Wydawnictwa Jaguar wiedziałam, że chcę ją mieć, ale tu pojawiła się myśl w głowie: oby tylko nie było podobnego schematu, bo cisnę ją w ścianę. Tak, o mało tego nie zrobiłam, ale po kolei...
Narzeczona
Narzeczona #1
Wydawnictwo Jaguar
Tłumaczenie Małgorzata Kaczarowska
Główną bohaterką jest Hollis i to z jej perspektywy poznajemy wszystko, co dzieje się na dworze. Kim ona jest? To ulubienica króla - młodego i przystojnego, który chce sprawiedliwie i dobrze władać swoim królestwem. Oczywiście krążą plotki, że potrafi oglądać się za damami, ale gdy jest obok niego Hollis to najwidoczniej świata poza nią nie widzi. Sam nawet określa, że kiedyś zostanie królową. Że jest mu przyrzeczona i robi wszystko, aby uchylić jej nieba. Wszystko komplikuje się, gdy na dworze pojawia się rodzina, która uciekła z sąsiadującego królestwa i prosi króla Jamesona o schronienie. Rodzina szlachecka, bo tak można ją określić skrywa pewną tajemnicę, a Silas, który należy do niej, wywołuje u Hollis nieznane emocje i uczucia. Od tego momentu dziewczyna nie wie, co myśleć i walczy sama ze sobą jak i z uczuciami, których jeszcze jakiś czas temu nie czuła i myślała, że tak ma być.
I tutaj zrobię pauzę i nie będę opowiadała o fabule, bo dzieje się w powieści bardzo wiele, ale „Narzeczona” ma swoje dobre i złe momenty. Po pierwsze tempo fabuły. Z początku, gdy poznajemy bohaterów i to na czym opiera się cała historia, jest naprawdę dobrze. Wszystko nie jest ani za szybkie, ani za wolne. Jednak tak w połowie książki ja odczuwałam znużenie. Nudziła mnie ta fabuła, nic z niej nie wynikało i dodatkowo Hollis działała mi na nerwy. W pewnym momencie miałam wrażenie, że to nieudolna próba skopiowania Rywalek i wciśnięcia ją w nowe ramy. Nawet pomyślałam o tym, że po co się było męczyć z wymyślaniem nowego królestwa. Trzeba było skorzystać ze świata, który już stworzyła i powiedzieć, że to potomkowie Americi i Maxona. Na całe szczęście końcówka wynagrodziła mi to rozczarowanie środkiem historii, której mogłoby nie być...
Bohaterowie. Co do Hollis mogę powiedzieć, że to charakterna i zdeterminowana bohaterka, ale mnie jakoś denerwowała jej ta pewność siebie i w pewnym momencie butność (zwłaszcza jak jeszcze nie podjęła tej najważniejszej decyzji, która zmieniła wszystko). Irytowało mnie jak nazywała siebie przyszłą królową i zachowywała się jak królowa. Fakt Jamerson tak o niej mówił, ale... on to sobie mógł, to król. A jej zachowania czasem były niezrozumiałe. Wywyższające się i jakoś przez to jej nie polubiłam. Dodatkowo Delia Grace jej przyjaciółka też nie sprawiła, że ją polubiłam i od samego początku, coś mi w niej nie pasowało. Wydawała się być fałszywa i dalej mam wrażenie, że w kolejnych tomach okaże się, że niezłe z niej ziółko. Jamerson, cóż nie mam wielkiego zdania. Taki ot, co król. Jedynie to szkoda mi Silasa. Liczę na to, że tu będzie wielkie zaskoczenie w kolejnych tomach i oby Etan nie miał jakiejś znaczącej roli, bo mnie chyba coś strzeli, że wszystko już przewidziałam :D.
Styl powieści jest bardzo dobry, ale jeśli oczekujecie innego świata niż tego, który poznaliście w Rywalkach, to niestety tu muszę Was rozczarować, ponieważ jest podobny. To chyba boli mnie najbardziej i jedynie można wymienić drobne różnice między Hollis i Americą. Pewnie znajdą się głosy, że nie powinnam porównywać serii autorki, ale dla mnie to niestety konieczność, bo w tym aspekcie Kiera Cass mnie zawiodła. Oczywiście zaskoczyła zakończeniem, które faktycznie jest czymś, co sprawia, że chcę się przeczytać kolejny tom natychmiast. Jednak po tak długiej przerwie i tęsknocie za jej powieściami liczyłam na coś lepszego. Niemniej jednak czekam na kolejny tom!
Czy polecam? Oczywiście, ale nie daje tej części 5 gwiazdek tylko 4, ponieważ nie jest to coś wybitnego, żeby powiedzieć: WOW, Kiera postarałaś się. Jednak mam szczerą nadzieję, że kolejne tomy będą zaskakujące i pokocham tę nową serię równie mocno jak Rywalki, które są dla mnie najlepsze z najlepszych, jeśli chodzi o bajkowe królewskie opowieści.
Raczej nie mój klimat, ale myślę, że książka znajdzie spore grono odbiorców.
OdpowiedzUsuńKsiążka na pewno spodoba się mojej przyjaciółce, więc pokażę Jej Twoją recenzję. 😊
OdpowiedzUsuń