#512 - TOŃ! Po prostu.



Czym jest czas? Rzeką? Strumieniem? Pętlą? A może tak, jak proponuje ałtorka, warstwami narastającymi w danym miejscu, w które można zanurkować wspomnieniem lub duchem? A nawet utonąć...

Z twórczością Marty Kisiel spotkałam się czytając książki jej autorstwa skierowane do młodszych czytelników, chociażby Małe Licho i anioł z kamienia, której recenzję możecie przeczytać tutaj: Czym się zasypuje emocjonalą odchłań bez dna?. Pamiętając jak świetnie bawiłam się przy lekturze, postanowiłam skusić się na Cykl Wrocławski, przeznaczony dla ciut starszych czytelników.

TOŃ prowadzi czytelnika przez zawiłości relacji międzyludzkich, krzywd nigdy nieprzegadanych i dodatkowo wywraca do góry nogami klasyczne pojmowanie czasu. Historia pozwala poznać losy trzech kobiet, które przeżywszy niewyobrażalną stratę, po latach zostają zmuszone, by mimo bólu i strachu rozwiązać tajemnice za nią stojące i stanąć twarzą w twarz z nocnymi koszmarami. Wyruszają w przeszłość – w przenośni i dosłownie, w międzyczasie tematycznie wciągając w podróż zegarmistrza i antykwariusza, przy okazji poszukując nietypowego antykwariusza imieniem Ramzes. Nieocenioną pomocą okaże się listonosz, starsza sąsiadka, nauczycielka łaciny oraz Karolek. I historia wydawałby się zwykłym kryminałem rozpoczynającym się od morderstwa, gdyby nie kryjące się w każdym kątku, i na wierzchu też, muśnięcie nadprzyrodzoności.


Marta Kisiel
TOŃ
 Cykl wrocławski (tom 1)
Wydawnictwo UROBOROS


Jestem pod wrażeniem (a może urokiem?) wyobraźni i kreatywności autorki. Wykorzystanie faktów historycznych, celnych obserwacji lub znajomości psychologii, mitów oraz legend i połączenie ich w niesamowitą historię, gdzie wszystko zazębia się niczym w mechanizmie zegarka – czyste mistrzostwo. Absurdalny humor, który niektórych może irytować, dla mnie był świetnym przekłuciem balonika smutku, strachu czy bólu. Bez niego nie byłoby charakterystycznego stylu ałtorki. Jak w życiu, jakbyśmy nie byli zmartwieni, rodzeństwo i tak potrafi wyprowadzić nas z równowagi, czyż nie? Z perspektywy całego cyklu, TOŃ była świetnym wprowadzeniem. Zapoznała czytelnika z bohaterami, wytłumaczyła zasady świata, w którym funkcjonują bohaterowie i miała całkiem ciekawą akcję. Choć zdradzę Wam, że im dalej w Cykl wrocławski, tym lepiej.

Zdążyliście z pewnością zauważyć, że w każdej z czytanych książek staram się znaleźć chociaż jedną wadę. Tutaj mam problem. Rażąca mnie na początku wyrazistość postaci, koniec końców okazała się jedną z mocniejszych stron tej powieści. Dzięki temu Dżusi, Eleonora, Klara i Gerd zostaną ze mną na długo. Także nie pozostaje mi nic innego jak złożyć broń i pochylić czoło, nie znajduje żadnych minusów.

Podsumowując – brawo, zakochałam się we Wrocławiu po raz kolejny. Wypatrujcie kolejnych recenzji!



Photo by ASIA

2 komentarzy

  1. Słyszałam dużo dobrego na temat książek pani Marty Kisiel. Twoja recenzja jest kolejną, która mówi praktycznie o samych zaletach książki i braku wad. Muszę w końcu przeczytać "Toń". Od dłuższego czasu już mam na nią ochotę! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Autorka znana mi do tej pory tylko z nazwiska. Recenzja bardzo zachęca. I pasuje tej książce w stokrotkach i mniszkach...

    OdpowiedzUsuń