Czym się zasypuje emocjonalą odchłań bez dna? - recenzja książki #478 - Marta Kisiel „Małe Licho i anioł z kamienia”

Wiecie, co cechuje dobrą opowieść dla dzieci? Według mnie to, że autor nie traktuje małego czytelnika jako człowieka drugiej kategorii, a treść nie gubi się między słodkością i idealizmem. Dziecko natychmiast wyczuje fałsz i naciąganie rzeczywistości, rozbrajając fabułę kilkoma prostymi pytaniami. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby ważne rzeczy tłumaczyć na prostych lub ubarwionych fantastyką przykładach.

Dokładnie w ten sposób podeszła Marta Kisiel do swojego czytelnika w książce Małe Licho i anioł z kamienia. Według peselu, swoje dziecięce lata mam już dawno za sobą, ale moje wewnętrzne dziecko niesamowicie dobrze bawiło się podczas śledzenia poczynań Bożka. W drugiej odsłonie przygód Niebożątka, po przekomicznych przygotowaniach do świąt i roztrząsaniu kwestii tradycji oraz "odpowiedniej formy" świętowania, na chłopca spada widmo kwarantanny. Rozdzielony ze swoim aniołem stróżem, w towarzystwie Tsadkiela (wyposażonego w emocjonalną odchłań bez dna) i Gucia (właściciela wielu macek), wyrusza do tajemniczej ciotki Ody, gdzie przyjdzie mu zmierzyć się z jednym z najgorszych wrogów - wyrzutem sumienia. Przy okazji czytelnik przekona się, że czasami na czorcie można polegać, a strach ma zwykle wielkie oczy i tylko nasze założenia demonizują wiele spraw.

Marta Kisiel
Małe Licho i anioł z kamienia
Małe Licho #2
Wydawnictwo Wilga
 
Jedynym minusem historii anioła z kamienia jest jej długość - nie wiedzieć kiedy opowieść się zakończyła i znów będę tęsknić za bohaterami powieści z ich wydatnymi cechami charakteru. Akcja toczyła się wartko, zarówno w sercu i głowie Bożka, jak i w nowym, nieznanym miejscu, z którym przyszło mu się mierzyć. Co rusz spotykały go niespodzianki i wyzwania, które byłyby w stanie przerosnąć nawet dorosłą osobę. Jednak z pewnością najbardziej rozpoznawalną cechą pisarstwa Pani Marty Kisiel jest jej poczucie humoru. Krótki przykład? Proszę:
"- Rozumuje logicznie, tyle, że empatię ma na poziomie galaretki.
- O, ja bardzo przepraszam (..) Galaretka nie rani.
Galaretka nie ocenia. Galaretka to samo dobro... z tycim dodatkiem konserwantów."
Czy muszę coś dodawać? :D Ja śmiałam się w głos. Nie kłamię.

Spośród żartów, obrażonego anioła, sepleniących czortów, zielonych wiatrów i strasznych dziewczynek, przebija się mistrzowsko przemycone przesłanie opowieści. Ze mną po zakończeniu książki pozostały trzy myśli: zbyt szybko oceniamy ludzi sądząc po ich powierzchowności lub pochodzeniu, zbytnio wtrącamy się w cudze pomysły na życie i tylko my możemy w końcu zacząć zasypywać naszą emocjonalną odchłań bez dna, dopiero wtedy dostrzegamy, że inni chcą dla nas dobrze, a nie ciągle dybią na nasz dobrostan. I jeszcze jedno - przyznanie się do błędu to nie słabość, a budulec ludzkich relacji. Nie spodziewałam się takich tematów w książce kierowanej do dzieci, co świadczy, że we mnie również silnie zakorzenił się stereotyp, że ktoś może być za mały, by zrozumieć pewne sprawy. A może jako dorośli zbytnio komplikujemy i sami zapominany, co jest sednem "trudnych spraw"? 

Jeśli szukacie książki, którą można czytać całą rodziną, niezależnie od wieku, Małe Licho i anioł z kamienia (albo pierwsza część - Małe Licho i tajemnica Niebożątka) będzie idealnym wyborem. Wyobraźcie sobie tę dyskusję przy kominku, gdzie trzy pokolenia z entuzjazmem omawiają tę samą książkę, przy okazji wymieniając się swoimi doświadczeniami. Magia <3 



4 komentarzy