#762 - Buszując w kaszubskich paprociach

Niejako na przekór, gdy dopiero co pożegnaliśmy najkrótszy dzień w roku, moje myśli wybiegają do najkrótszej nocy. Książkę o tym samym tytule przeczytałam już jakiś czas temu, lecz opinia o niej dojrzewała we mnie, aż do teraz. 

Wydawałoby się, że powieść jest zwykłą obyczajówką, o ludziach, którzy wybrali się na spływ kajakowy. Grupa studentów, rodziny z dziećmi, kilka par, przyjaciółki i tajemniczy mężczyzna, których łączy jedynie obrana trasa czy miejsce noclegu. Lecz nic nie może być zwyczajne w kaszubskim lesie, szczególnie w Noc Kupały. Gdy noc jest najkrótsza, a granica między światem realnym, a magicznym niesamowicie cienka, wszystko się może zdarzyć. Czy pogańska magia nadal pulsuje w trzewiach tej ziemi? A może to siła nam bliższa i uniwersalna? Czy to tylko cisza i kojący szept lasu pozwala rozprawić się z demonami, które nosimy w sobie?

Mirosława Kareta
Najkrótsza noc
Wydawnictwo MANDO

Nie spodziewajcie się po tej książce oczywistej magii, guseł czy napadów magicznych zwidów. Mistycyzm został przez autorkę ukryty za zwykłą opowieścią, a po zakończeniu czytelnik tak naprawdę nie wie, czy to, co się wydarzyło, było ułudą znękanego umysłu czy może namacalnym doświadczeniem. Dzięki temu, choć historia jest na pierwszy rzut oka prosta, pozwala interpretować finał historii na wiele sposobów, choć wydaje się, że wszystko zostało zakończone. Jakby spoglądało się na rzeczywistość zza lekkiej mgły unoszącej się nad łąką.
 
Jednak nie jestem na sto procent zadowolona z tej opowieści i obawiam się, że czytelnicy mogą nie czuć potrzeby brnięcia w historię. Na początku wydawało mi się, że to nie jest książka dla mnie. Nie mogłam się wciągnąć w historię, bohaterowie wydawali mi się płascy i czułam, że co chwilę ląduję na wątkowej mieliźnie. Ale jak to w spływach bywa, nagle pojawił się nurt, który porwał mnie ze sobą i ani się obejrzałam, gdy trzeba było odłożyć książkę, bo po prostu nie było więcej stron.

Jak wynika z poprzedniego akapitu, według mnie akcja była rozłożona nierówno, choć jestem w stanie dostrzec logikę w poprowadzeniu historii w ten sposób do pełnego suspensu zakończenia. Dopiero pod koniec, gdy czytelnik zbierze wystarczająco dużo informacji, połączy wątki i zapozna się z kulminacyjną sceną, wiele rzeczy nabiera sensu. Co do samych bohaterów, nie mam zbyt dużo do powiedzenia na ich temat, ponieważ autorka zdecydowała się raczej prowadzić historię w oparciu o relacje między postaciami i ich reakcje na niespodziewane wydarzenia niż skupiać się na rozwijaniu ich charakterystyk. Wiemy o nich dokładnie tyle, ile trzeba, aby zrozumieć ich zachowanie, co może być irytujące dla osób, które cenią nieoczywiste, głebokie postacie. I niestety powoduje to również wrażenie płaskości, o którym wspominałam wcześniej.

Jednak ostatecznie wystawiam książce dobrą ocenę. Rozwinięcie historii i zupełnie niespodziewany finał niejako wynagrodziły mi początkowe trudy. Myślę, że wnioski, które nasunęły mi się po lekturze pozostaną ze mną na długo i niestety ciągle nie tracą na aktualności, w kontekście sytuacji, które zdarzają się w przygranicznych lasach.


 


4 komentarzy

  1. Autorkę oczywiście kojarzę, a to wydanie będę miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dla mnie to było pierwsze spotkanie z twórczością autorki! Polecasz coś szczególnie?

      Usuń
  2. Czy książka jest fantastyką, czy istnienie magii zostało jedynie wspomniane?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedynie wspomniane, określiłabym ją raczej jako obyczajówkę z muśnięciem fantastyki - coś na zasadzie wrażenia, że coś się kryje w lesie za naszymi plecami i mogłaby to być driada :)

      Usuń