#609 - Nowy wspaniały świat ale jakim kosztem?

Po Nowy wspaniały świat sięgnęłam za sprawą reklamy serialu pod tym samym tytułem. Książka, zakwalifikowana jako futurystyczna antyutopia w nurcie science-fiction, zapowiadała fascynującą przygodę. Pozytywnie nastawiona i zaciekawiona jak wyobrażano sobie przyszłość prawie 90 lat temu, zabrałam się za słuchanie. 



Akcja powieści rozgrywa się w roku 632 AF (po Fordzie — tak, tym od czarnych samochodów), czyli w roku 2540. Spotkanie ze światem rozpoczynamy wraz ze studentami oprowadzanymi po Ośrodku Rozrodu i Warunkowania w Londynie Centralnym, gdzie zostajemy zapoznani z zasadami, na których opiera się działanie Republiki Świata: wspólność, identyczność, stabilność. Co oznaczają te słowa? Pierwsze — każdy jest dla każdego, a monogamia jest postrzegana jako zboczenie. Drugie — im niższa warstwa społeczna, tym więcej klonów o identycznych preferencjach i poglądach. Trzecia jest wynikiem ciągłej kontroli oraz szybkiej reakcji na jakiekolwiek odstępstwa od normy. Jak uzyskać taki ład bezproblemowo? Warunkowaniem.  Zarówno genetycznym jak i psychologicznym. Jednak ład i porządek nie zagarnął wszystkich. Na obrzeżach Nowego Świata istnieje Rezerwat, gdzie ludzie żyją według starych zasad — w trudzie, bez wygód jakie niesie za sobą cywilizacja, rozmnażających się (o zgrozo!) płciowo, starzejących się i walczących o przetrwanie. Wskutek zadziwiającego splotu wydarzeń John, mieszkaniec rezerwatu, trafia do Nowego Świata, mając możliwość skonfrontowania dwóch podejść do organizacji życia obywateli. 

Opowieść o poznawaniu przez Johna, zwanego Dzikusem, cywilizacji jest nieustannym ścieraniem się wolności z ładem społecznym, pragmatyzmu z fantazją, szczęścia i spełnienia jednostki z narzuconymi kanonami. Chłopiec nie dosyć, że wychowany poza narzuconym porządkiem, uczył się czytać na dziełach Szekspira — pełnych emocji, namiętności i fantazji. To gdy odkrywa, że świat, tak zachwalany przez cywilizowanych mieszkańców jest uporządkowany i zaprogramowany od narodzin do śmierci, nastawiony na konsumpcjonizm i wygodę, za cenę wyrzeczenia się uczuć i odrzucenia wartości popada w zgorzknienie i alienację. A co robią mieszkańcy Nowego Świata, gdy czują się nieswojo? Narkotyzują się somą aż poczucie dziwności zniknie.
 
Aldous Huxley
Nowy wspaniały świat
Wydawnictwo MUZA S.A.
Tłumaczenie Bogdan Baran
Lektor Karolina Gruszka

Przyznam się, że podczas słuchania opowieści miałam podobne odczucia jak John. Na początku zachwycona możliwościami i udogodnieniami cywilizacyjnymi spoglądałam na Londyn z zachwytem. Lecz im bardziej zaglądałam pod płaszczyk uśmiechu, tym bardziej zaczęłam się zastanawiać ile wolności byłabym w stanie oddać za wygodę. Ile już poświęciłam, żeby żyć w bezpieczeństwie. Czy i mój mózg nie jest programowany — może nie w tak przerysowany jak u Huxleya sposób, by ciągle nabywać nowe dobra zatracając inteligencję i chęć eksploracji? I zamiast używać życia za pomocą dóbr, poświęcam życie, by zyskać rzeczy bez znaczenia.
Ja tam wolę być nieszczęśliwy, niż pozostawać w stanie tej fałszywej, kłamliwej szczęśliwości, w jakiej się tu żyje.
Powieść mną wstrząsnęła. Nie było to nagłe oświecenie, ale stopniowo narastające przeświadczenie, że żadna skrajność nie jest dobra. Bo po cóż żyć w brudzie, gdy możemy korzystać z kanalizacji? Ale jednocześnie musimy pamiętać, by nie zatracić swojego człowieczeństwa. Tej iskry, która ciągle pcha nas do przodu. Choć ciągle nie potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie: czy ludzie póki nie wiedzieli, że mogą żyć inaczej, byliby nieszczęśliwi? Czy Dzikusa nie zniszczyła jedynie świadomość tego, co stracili mieszkańcy Nowego Świata?

Zostałam z jedną myślą — nie chcę nigdy zamknąć się w swoich przekonaniach i z automatu odrzucać odmienny sposób życia. To jest w nas ludziach piękne i nas rozwija: różnorodność i spotykanie się różnic na wszelkich płaszczyznach. Możemy się ujednolicić, ale co wtedy będzie nas rozwijać? Bez konfrontacji, dyskusji, z zaspokojonymi wszystkimi potrzebami nic nie będzie nas zmuszało do wysiłku, bo po co? 
 
Dziękuję Karolinie Gruszce za przeprowadzenie mnie za pomocą swojego głosu przez tę historię. Miało być lekko, zabawnie, może trochę dziwnie, bo przecież świat niesamowicie się rozwinął od 1932 roku i rzeczywistość już dawno przerosła wyobrażenia autorów SF. Tymczasem otrzymałam historię, która zmusiła mnie do przemyśleń i spojrzenia w inny sposób na otaczający mnie świat. To chyba świadczy o kunszcie i ponadczasowości lektury, nieprawdaż?






6 komentarzy

  1. Smutne jest to, że właśnie jesteśmy świadkami ujednolicenia we współczesnej Europie, szykowania społeczeństw na jedną miarę, nie pasuje mi to i buntuję się przeciwko temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też to niesamowicie dziwi :( Zamiast szanować różnorodność i uczyć się od siebie, wciskamy się w jakieś foremki :/

      Usuń
  2. Ciekawa recenzja. Jestem trochę zachęcona. Dawniej uwielbiałam czytać wszystko związane z SF.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinie! :) O, a jakie tytuły? Może się zainspiruję :D

      Usuń
  3. Zdecydowanie warto ją przeczytać.Ja po raz pierwszy sięgnęłam po tę książkę w gimnazjum.

    OdpowiedzUsuń