#531 - Zaśpiewam wam kołysankę

Ta książka nie była długa, ale za to była druzgocąca. Matka, która całym sercem kochała swoją piątkę dzieci, matka, która była w stanie zrobić dla nich wszystko...


Trudno mi będzie oddać to, co jest opisane w tej książce. To kolejna pozycja, którą przesłuchałam w audiobooku, więc jej odbiór był dwukrotnie silny niż gdybym ją czytała. Głos Pauliny Holtz od razu przypadł mi do gustu. Dla mnie „Kołysanka z Auschwitz” to historia odwagi i niezłomności w obliczu tragedii, która spotkała tak wielu ludzi. Jak w takich warunkach ochronić swoich najbliższych. Jednak tego dokonała Helene Hannemann - Niemka, która postanowiła iść do obozu z własnymi dziećmi, mimo że nie musiała tego robić. Jej matczyne serce nie mogło postąpić inaczej.

Książka opowiada historię Niemki Helene, która wyszła za mąż za Roma i wraz z dziećmi mieszkali w Niemczech. Pewnego dnia ich spokój został zburzony przez przybycie do domu oficerów SS, którzy zabrali jej męża i dzieci do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Kobieta postanowiła, że wraz z bliskimi uda się do miejsca, o którym niejedno słyszała. Z resztą ta decyzja była dla niej prosta. Nie chciała rozstawać się z dziećmi. Wiedziała, że jeśli to zrobi to nie będzie mogła tak żyć.

Mario Escobar
Kołysanka z Auschwitz
Wydawnictwo Kobiece
Tłumaczenie Patrycja Zarawska

Gdy Helene trafia do obozu z początku nie wie, co poczną, ale pewnego dnia dzięki interwencji doktora Mengele (swoją drogą jak myślę o tym człowieku za każdym razem mam ciarki), kobieta rozpoczyna prowadzić w Auschwitz przedszkole dla wszystkich osadzonych dzieci. Wiadomo nie od dziś czym zajmował się wspomniany doktor. Że przeprowadzał on m.in. eksperymenty na dzieciach, a w szczególności bliźniętach. Z początku bohaterka nie widzi nic w tym złego. Ma wrażenie, że ludzie będący w obozie źle oceniają mężczyznę, ale z biegiem czasu zauważa, coś co powoduje u niej nie tylko strach...

Historia opisana przez Mario Escobara jest inspirowana rzeczywistymi wydarzeniami. Za każdym razem, gdy wsłuchuje się w tego typu opowieści bardzo często płaczę z powodu tego, co musieli przejść ci ludzie. U mnie w rodzinie też jest jedna z takich historii, która boli i przypomina jak bardzo ci, którzy musieli to przeżyć walczyli o życie każdego dnia.

Zdaję sobie sprawę, że nie dla każdego jest literatura opisująca ten kawałek historii. To nie jest łatwa literatura i nieraz przy różnych tytułach płakałam, ale przy „Kołysance z Auschwitz” musiałam w pewnym momencie wyłączyć audiobooka. Nie dałam rady, bo tyle okrucieństwa przedstawionego przez autora bolało. Dodatkowo głos pani Pauliny oddawał każdą emocję. Dosłownie. Chylę pokłony w jej stronę, że dała radę i głos nie mógł jej się załamać. Nie wiem czy ja dałabym radę. Końcowe sceny z książki to kołysanka, którą znały dzieci Helene i to właśnie nim ją zaśpiewała...


Photo by Siyan Ren on Unsplash.

3 komentarzy

  1. Sama historia przedstawiona w książce jest bardzo wzruszająca, jednak miałam wrażenie, że autor zbyt powierzchownie podszedł do przedstawienia postaci Helene. No i zgrzytało mi też jeszcze parę rzeczy... Niemniej książka warta przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cenią sobie literaturę obozową i na pewno sięgnę po tę książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chętnie sięgam po literaturę obozową. Ta książka mnie wzruszyła.

    OdpowiedzUsuń