Rzadko mi się zdarza, abym sięgnęła po paździerz, z gatunku, który lubię czytać. Dodatkowo promocja dwa miesiące przed premierą, wręcz stawiała tę historię na piedestał. O co tyle szumu? Szczerze nie mam pojęcia... To pozycja z półki książki dla kobiet.
Uwierzcie mi ja naprawdę próbowałam ją skończyć, ale nie dałam rady. Kiedyś jeszcze mówiłam sobie, że będę doczytywać każdą książkę, którą zaczynam. Jednak stwierdziłam, że po co marnować sobie czas na coś, co jest słabe i co nam się nie podoba? Właśnie. Tak się stało z „Nero”, książką, którą i tak bardzo długo znosiłam, mówiąc co kilka akapitów: eee, ale serio? Co tu się wyrabia? Ale o co chodzi? Szczerze to sama nie wierzyłam w to, co czytam, miałam wrażenie, że wzrok płata mi figle i że to tylko słaby żart. Nie. Ta książka jest słaba. Pod względem tłumaczenia, składu, korekty. Zła. Tak, zła też jest.
Nie sądziłam, że po raz pierwszy przyjdzie mi powiedzieć, że tej lektury nie da się czytać. To już trzecie sparzenie się książkami z Wydawnictwa NieZwykłego i to chyba znak, żeby nie czytać książek wychwalanych pod niebiosa przed premierą. Najlepszy mafijny romansowy paździerz roku, EVER. Ale okej opowiem trochę o treści, abyście nie mówili, że tylko pluję jadem i pewnie nie zrozumiałam treści i przesłania tej historii...
Elle i jej przyjaciółka Chloe są w szkole prześladowane przez tych lepszych, bardziej bogatych, obrzydliwie pięknych nastolatków, którym nie wiedząc czemu wszyscy na wszystko pozwalają. A na grożenie śmiercią nikt nie reaguje, ponieważ to chleb powszedni tej elitarnej placówki. I tak żaden nauczyciel nawet nie ruszy palcem, aby coś z tym zrobić. Po prostu te obrzydliwie napuszone nastolatki są jak krowy puszczone samopas na łąkę. Taka trochę samowolka: 'róbta, co chceta'. Jednak to prześladowanie obu bohaterek w pewnym momencie stało się przerysowane. O ile rozumiem, że liceum to dżungla i trzeba niekiedy walczyć o przerwanie, to nie, w takie akcje już nie wierzę. Autorka pewnie chciała przedstawić emocjonalny aspekt tych szykanowań, ale niestety wcale ich nie było. Ta izolacja była sztuczna i ukazywała tylko głupotę zarówno Elle jak i Chloe. Bo przecież nawet mały bezbronny kotek w chwili zagrożenia się broni a tu właściwie, nawet jak Nero stanął w obronie Elle, to ona tylko i wyłącznie się uśmiechała jak głupie cielę. A jak już mowa o nim, to Nero wywoływał u mnie myśli typu — za jakie grzechy cierpię takie katusze. Elle wywoływała chęć uderzania głową o poduszkę, a on irytację do potęgi entej. Najpierw staje w jej obronie, potem stawia sobie za cel chronienie jej, a następnie jakieś dzikie prawa i ustala zasady, że zemści się na wszystkich za to, co jej robili. To znaczy, jak się nad nią znęcali. Nie zapominajmy, że w tej szkole nauczyciele cały rok mają wakacje. I rodzice też są ślepi.
Normalnie mafiozo jak się patrzy ten Nero. Jeszcze brakuje mu tylko dać order za najlepszego mena na tym świecie. Nie pomijając faktu, że wcześniej miał w poważaniu czy Królowa Lodu — Cassanda powie do niej kelnerko, czy dziwoląg do jej przyjaciółki i będzie jej niedobrze. Że będzie chciała zwymiotować na środku stołówki. Ta zmiana Nero była taka, jak infantylność tych wszystkich bohaterów razem wziętych. Tak. Każda postać w powieści jest głupsza od głupszej wersji samego siebie. No i do tego wątek romansu mafijnego? Przepraszam, ale nie dostrzegłam go w żadnym rozdziale. Mafia to chyba tylko jakieś słowo, które Nero czy Elle chciało sobie przeliterować. Sięgnęłam tylko po tę książkę z nowości, ponieważ był w niej wątek mafijny, a ostatnio po przeczytaniu „Zabić Sarai”, chciałam więcej takich historii. Zaciekawiły mnie te wątki. Jednak mafii w tej książce tyle, co mały kotek napłakał.
Słowo mafia to był tylko i wyłącznie chwyt marketingowy wydawnictwa, aby dobrze sprzedać produkt. Okej, rozumiem to, sama pracuję w Wydawnictwie i zawsze chce się sprzedać książki, które się wydaje, ale nie za cenę wprowadzania ludzi w błąd. Dla mnie „Nero” to książka YA z problemami nastolatków, którzy są sami na świecie, bo dorośli nie istnieją. Z kolei ta cała mafia to takie tło do historii. A żeby było mroczniej i ciekawiej. Dodatkowo różne głupotki w tej książce, typu znikające kanapki, które mnie rozbawiły. Czy choćby skład i błędy książki, które według mnie wołają o pomstę do nieba. Już niejednokrotnie ktoś zwracał na to uwagę. Wielokrotna ilość powtórzeń typu: Elle to, Elle tamto, Chloe powiedziała, Chloe poszła, Chloe zrobiła, Nero tu i tam. Istnieje coś takiego jak słownik synonimów i zamiast imienia jest tyle określeń typu — dziewczyna, chłopak, przyjaciółka, ona, on, etc. Szkoda i to wielka, bo liczyłam, że to będzie coś super.
Także czy polecam? Nie. Czy powinniście ją czytać? Sami oceńcie po mojej recenzji. To moje zdanie. Jednak dla mnie „Nero” to bardzo infantylna książka, albo bardziej jakaś historyjka z Wattpada pełna niedociągnięć po drodze. Zawiodłam się.
Sarah Brianne
Nero
Made Man #1
Wydawnictwo NieZwykłe
Tłumaczenie
Nie sądziłam, że po raz pierwszy przyjdzie mi powiedzieć, że tej lektury nie da się czytać. To już trzecie sparzenie się książkami z Wydawnictwa NieZwykłego i to chyba znak, żeby nie czytać książek wychwalanych pod niebiosa przed premierą. Najlepszy mafijny romansowy paździerz roku, EVER. Ale okej opowiem trochę o treści, abyście nie mówili, że tylko pluję jadem i pewnie nie zrozumiałam treści i przesłania tej historii...
Elle i jej przyjaciółka Chloe są w szkole prześladowane przez tych lepszych, bardziej bogatych, obrzydliwie pięknych nastolatków, którym nie wiedząc czemu wszyscy na wszystko pozwalają. A na grożenie śmiercią nikt nie reaguje, ponieważ to chleb powszedni tej elitarnej placówki. I tak żaden nauczyciel nawet nie ruszy palcem, aby coś z tym zrobić. Po prostu te obrzydliwie napuszone nastolatki są jak krowy puszczone samopas na łąkę. Taka trochę samowolka: 'róbta, co chceta'. Jednak to prześladowanie obu bohaterek w pewnym momencie stało się przerysowane. O ile rozumiem, że liceum to dżungla i trzeba niekiedy walczyć o przerwanie, to nie, w takie akcje już nie wierzę. Autorka pewnie chciała przedstawić emocjonalny aspekt tych szykanowań, ale niestety wcale ich nie było. Ta izolacja była sztuczna i ukazywała tylko głupotę zarówno Elle jak i Chloe. Bo przecież nawet mały bezbronny kotek w chwili zagrożenia się broni a tu właściwie, nawet jak Nero stanął w obronie Elle, to ona tylko i wyłącznie się uśmiechała jak głupie cielę. A jak już mowa o nim, to Nero wywoływał u mnie myśli typu — za jakie grzechy cierpię takie katusze. Elle wywoływała chęć uderzania głową o poduszkę, a on irytację do potęgi entej. Najpierw staje w jej obronie, potem stawia sobie za cel chronienie jej, a następnie jakieś dzikie prawa i ustala zasady, że zemści się na wszystkich za to, co jej robili. To znaczy, jak się nad nią znęcali. Nie zapominajmy, że w tej szkole nauczyciele cały rok mają wakacje. I rodzice też są ślepi.
Normalnie mafiozo jak się patrzy ten Nero. Jeszcze brakuje mu tylko dać order za najlepszego mena na tym świecie. Nie pomijając faktu, że wcześniej miał w poważaniu czy Królowa Lodu — Cassanda powie do niej kelnerko, czy dziwoląg do jej przyjaciółki i będzie jej niedobrze. Że będzie chciała zwymiotować na środku stołówki. Ta zmiana Nero była taka, jak infantylność tych wszystkich bohaterów razem wziętych. Tak. Każda postać w powieści jest głupsza od głupszej wersji samego siebie. No i do tego wątek romansu mafijnego? Przepraszam, ale nie dostrzegłam go w żadnym rozdziale. Mafia to chyba tylko jakieś słowo, które Nero czy Elle chciało sobie przeliterować. Sięgnęłam tylko po tę książkę z nowości, ponieważ był w niej wątek mafijny, a ostatnio po przeczytaniu „Zabić Sarai”, chciałam więcej takich historii. Zaciekawiły mnie te wątki. Jednak mafii w tej książce tyle, co mały kotek napłakał.
Słowo mafia to był tylko i wyłącznie chwyt marketingowy wydawnictwa, aby dobrze sprzedać produkt. Okej, rozumiem to, sama pracuję w Wydawnictwie i zawsze chce się sprzedać książki, które się wydaje, ale nie za cenę wprowadzania ludzi w błąd. Dla mnie „Nero” to książka YA z problemami nastolatków, którzy są sami na świecie, bo dorośli nie istnieją. Z kolei ta cała mafia to takie tło do historii. A żeby było mroczniej i ciekawiej. Dodatkowo różne głupotki w tej książce, typu znikające kanapki, które mnie rozbawiły. Czy choćby skład i błędy książki, które według mnie wołają o pomstę do nieba. Już niejednokrotnie ktoś zwracał na to uwagę. Wielokrotna ilość powtórzeń typu: Elle to, Elle tamto, Chloe powiedziała, Chloe poszła, Chloe zrobiła, Nero tu i tam. Istnieje coś takiego jak słownik synonimów i zamiast imienia jest tyle określeń typu — dziewczyna, chłopak, przyjaciółka, ona, on, etc. Szkoda i to wielka, bo liczyłam, że to będzie coś super.
Także czy polecam? Nie. Czy powinniście ją czytać? Sami oceńcie po mojej recenzji. To moje zdanie. Jednak dla mnie „Nero” to bardzo infantylna książka, albo bardziej jakaś historyjka z Wattpada pełna niedociągnięć po drodze. Zawiodłam się.
Szkoda, że ta książka tak słabo wypadła.
OdpowiedzUsuń