Miłość w świecie pełnym nienawiści... - recenzja książki #483 - Tahereh Mafi „Gdyby ocean nosił twoje imię”

Tahereh Mafi znam bardzo dobrze i uwielbiam ją. Jej seria Dotyku Julii jest niesamowita i nie miałam żadnych wątpliwości, że sięgając po tę powieść, będzie inaczej. Jeśli nie braliście pod uwagę tej książki, to będziecie musieli zmienić zdanie, bo to jest MUST HAVE na długie wieczorne zimowe wieczory.

Kiedy przyszła do mnie paczka z książkami z Księgarni Tania Książka i w niej była powieść „Gdyby ocean nosił twoje imię”, to nie było mnie w domu i odliczałam dni do mojego powrotu. Naprawdę nie mogłam doczekać się, kiedy będę mogła zacząć ją czytać. Dla mnie to wyjątkowa opowieść o miłości w świecie nienawiści i nietolerancji.

Główną bohaterką jest Shirin, której życie jest zupełnie inne niż może nam się wydawać. Tak to zwykła nastolatka, ale nie dla rówieśników i innych ludzi. Wie, że dla innych jest inna, a 11 września, który wstrząsnął całym światem, sprawił, że życie dla dziewczyny stało się jeszcze bardziej trudne. Przecież nie każdy muzułmanin to terrorysta, ale ludzie podnieśli bojkot, stali się ksenofobiczni i islamofobiczni. To sprawiło, że Shirin coraz bardziej zamyka się w sobie i oddaje muzyce i tańcowi. Tylko tu może czuć się naprawdę sobą, nieoceniana i doceniana. Na dodatek jej rodzina bardzo często się przeprowadza, w celu znalezienia lepszej pracy i warunków dla niej i dla brata. Każde nowe miejsce, powodowało u dziewczyny ponowne aklimatyzowanie się w nowej sytuacji, czego ona sama nie lubi, ponieważ wystarcza jej samotność. By nie zostać zranioną wycofała się z życia, żeby odsunąć od siebie okrucieństwo tego świata. Wszystko się zmienia, gdy po przeprowadzce jej brat zakłada grupę tańca breakdance i proponuje siostrze, aby do nich dołączyła. Niechętnie, ale Shirin się na to zgadza. Myśli, że to będzie jedyna zmiana w jej życiu, ale to nie koniec. Na jej drodze staje złoty chłopiec z sercem na dłoni, o imieniu Ocean, który powoli podczas przelotnych rozmów, uśmiechów i serdeczności zaczyna przyjaźnić się z muzułmanką, pokazując jej, że nie wszyscy ludzie to świnie. A nadzieja w sercu Shirin budzi się na nowo.

Tahereh Mafi
Gdyby ocean nosił twoje imię
Wydawnictwo We Need Ya
Tłumaczenie Agnieszka Brodzik

Kocham Tahereh Mafi, bo przekazała w swojej powieści wiele prawd i nie bała się napisać o tym głośno. Sama przyznaje, że to najbardziej autobiograficzna książka, jaką napisała. Nie dziwię się, że zdobyła takie uznanie i stała się bestsellerem. Wszystko w tej książce jest według mnie szczere i prawdziwe. Wywołuje ona radość, śmiech, ale i łzy. Shirin przeszła wiele i Mafi doskonale wiedziała jak wydobyć ze swojego doświadczenia to, że ukaże ona ludziom, że nie wszystko jest takie jak się wydaje. Ukazane są zmartwienia i to z czym musi zmagać się muzułmańska nastolatka, ale nie tylko, bo i bogactwo kultury oraz relacji z rodziną i przyjaciółmi, których Shirin powoli zaczyna zyskiwać. Bohaterka jest silna charakterem i nie daje sobie w kaszę dmuchać. Nosi hidżab na głowie i nie obchodzi ją, co myślą inni. Podkreślona jest to wiara oraz historia kulturowa, że dla bohaterki religia jest ważna, ale to jest wielki atut jej osobowości.

Mówiąc o Shirin. Mam ciarki. Uwielbiam ją. Czuję, że bym się z nią dogadała. Czytając nie można znieść tego ile nieszczęścia na nią spadło, to jak jest nękana, przez co jeszcze bardziej się odizolowuje, ponieważ jest zmęczona tym wszystkim, tym jak ludzie ją traktują. Shirin ma cięty język, to co jej ślina na język przyniesie, to mówi. W rzeczywistości boli ją to, że rówieśnicy i nauczyciele widzą w nią to, co chcą zobaczyć. Dlatego dziwi ją, gdy Ocean zachowuje się zupełnie na odwrót. To trochę wytrąca ją z równowagi, nie chce przyjąć tego do siebie. Boi się nadziei, którą może sama sobie dać. Co do złotego chłopca, czyli Oceana. Nie ma słów, którymi mogłabym opisać jego w pełni. Zawsze, gdy tylko się pojawiał, było to jak pojawienie się słońca, które rozświetla największą ciemność. Z początku nie rozumie tego, dlaczego Shirin jest aż tak przywiązana do swoich przekonań, ale z czasem sam na własną rękę stara się tego dowiedzieć. To świetny chłopak, ale gdybym zaczęła Wam wszystko opowiadać, to za spojlerowałabym Wam całą książkę. On jest jak książę na białym rumaku, który naprawdę istnieje!

Tahereh Mafi nie bała się zacząć rozmowy o mniejszościach narodowych, które są niekiedy zmartwieniem wśród społeczności, w której się żyje. Obok tego sygnalizuje, że ludzie, którym to nie odpowiada reagują ignorancją, nienawiścią. Książka jest aktualna i myślę, że każdy powinien ją przeczytać. „Gdyby ocean nosił twoje imię” daje nadzieję, ukazuje pierwszą miłość i to, że nienawiść, można zwalczyć. To pierwsza powieść o takiej tematyce, która tak bardzo mi się spodobała. Co więcej mogę powiedzieć o tej książce, bo bezustannie mogłabym o niej paplać i paplać. To lekcja dla każdego z nas. Że nie wolno skreślać człowieka, tylko dla tego, że jest niepełnosprawny, ma inny kolor skóry, jest innego wyznania czy wiele innych czynników, które sprawiają, że społeczeństwo nie uznaje różnic. Daje tej książce 6, chociaż wydaje mi się, że to i tak za mało i tym razem dostaje 6+ i nie możecie przejść obok tej nowości obojętnie!

5 komentarzy

  1. Mam ochotę sięgnąć po tę książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka jest na moim radarze odkąd została wydana za granicą, również kocham autorkę i uwielbiam jej osobowość, książki są niesamowite, a tę już mam w e-booku i nie mogę się doczekać, aż będą święta, bo wtedy będę czytać! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno tematyka książki jest ważna... Może kiedyś będę miała okazję ją przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. W tym roku już nie zdążę, ale na pewno po nią sięgnę, bo stoi wysoko na mojej liście 'must read' :]

    OdpowiedzUsuń