Synowie Thora - recenzja książki #476 - Bernard Cornwell „Wojownicy burzy” [WIKINGOWE PIĄTKI]

Jeśli w sadze "Wojny Wikingów" dzieje się dobrze i wszystko układa się sielankowo, zwykle to tylko cisza przed burzą. Tym razem Anglia zadrży przed zjednoczoną siłą Norwegów, Duńczyków i Irlandczyków, prowadzonych w bój przez legendarnego Ragnalla Ivarsona. Pamiętacie tytuł drugiego tomu? Zaiste to był dopiero zwiastun nawałnicy, która wstrząsnęła wyspą w tomie zwanym "Wojownicy burzy".  Ciekawe czy w ich sercach grały te słowa: 

We come from the land of the ice and snow,
From the midnight sun where the hot springs blow.
The hammer of the gods,
Will drive our ships to new lands,
To fight the horde singing and crying:
"Valhalla I am coming!
*

Zaczynamy od oczywistości - któż może powstrzymać nieposkromiony apetyt najeźdźcy, jeśli nie równie legendarny i budzący trwogę Uhtred? Wydaje się, że autor chce nam przemycić po raz kolejny tę samą historię: beznadziejną sytuację w ostatniej chwili ratuje błyskotliwy pomysł, na który wpada jedyna zdolna do myślenia osoba w całym zastępie wojsk chroniących zjednoczone królestwa. Rzeczywiście historia w niektórych momentach trąciła lekko poczuciem déjà vu, ale na ile sposobów można opisać trwające wiekami przeganianie się plemion północy? Pełna obaw kontynuowałam lekturę, obawiając się, że swąd odgrzewanej opowieści zepsuje mi dobre chwile spędzone z tą serią, jednak jakże miło się rozczarowałam!

Bernard Cornwell
Wojownicy burzy
Wojny Wikingów #9
Wydawnictwo Otwarte
Tłumaczenie: Jakub Jedliński

Uthred przez 9 tomów przeszedł niesamowicie długą i usłaną trudnościami drogę, która z narwanego młodzieńcza uczyniła rozważnego, sprytnego i zdeterminowanego wojownika. Lecz nie zatracił on swojego sarkastycznego poczucia humoru, za który go uwielbiam! Jego dojrzałość objawia się w konsekwentnym dążeniu do celu, którego nie traci z oczu, nawet gdy opuszcza go przychylność bogów. Myślę, że o przemianie Uthreda może świadczyć również próba nawiązania relacji z dorosłymi już dziećmi i chęć nadrobienia straconego czasu. Jadnak czasem przeszłość dopada nas w najmniej oczekiwanym momencie, potrafiąc namieszać w teraźniejszości i żądać rozliczenia dawno podjętych decyzji.

Wracając natomiast do miłego rozczarowania - mistrzostwo pióra Bernarda Cornwella objawia się między innymi w umiejętności skonstruowania fabuły w taki sposób, że jedna sytuacja jest w stanie wytrącić czytelnika z równowagi umysłowej i na powrót wrzucić w wartki nurt akcji, czynią go głodnego dalszego ciągu. Co prawda lekko nie dowierzam w sekwencję zdarzeń, którą tym razem zgotował autor swoim bohaterom, ale pozostaje mi tylko ze smutkiem zaakceptować fakt, że tak poprowadziła nas historia. Jednak w pozostałych momentach mogę zachwycać się niesamowitymi potyczkami zarówno umysłowymi jak i bitewnymi lub łączącymi obie te cechy - ach te wyzwiska przed walką^^

Niezmiernie ucieszyła mnie irlandzka nuta, wprowadzona do fabuły za sprawą niezastąpionego i wiernego Finana, o którym nareszcie dowiemy się nieco więcej. Fascynuje mnie ten rejon geograficzny i nawet najmniejsza wzmianka na temat Irlandii, powoduje, że przed oczami stają mi wrzosowiska czy Wyspy Skellig...

Obawiałam się, że w zakończeniu dzisiejszej recenzji będę wspominała, że pozostał już tylko jeden tom wieńczący historię Uhtreda i ze smutkiem będę musiała Was uprzedzić, że ta wspaniała i wartka opowieść ma swój koniec. Jednak nieocenione wydawnictwo Otwarte zdecydowało się kontynuować serię i gawęda będzie trwać jeszcze do grudniowych nocy. Przy ogniu, a jakże :) Kto chce pod choinkę całą serię 12 tomów? :D




*Led Zeppelin - Immigrant song 
Photo by Ben Kolde on Unsplash

2 komentarzy