Samogon, siekiera i tajemne moce - recenzja książki #463 - Andrzej Pilipiuk „Karpie bijem”


Niezawodny sposób na dawkę dobrego humoru i rozluźnienie po stresujacych wydarzeniach? Twórczość Adama Pilipiuka! Nad najnowszą powieścią "Karpie bijem" zaśmiewałam się w głos, śledząc nieznane wcześniej przygody Jakuba Wędrowycza. Przepraszam wszystkich pasażerów wagonu nr 15! :D


„Oblicza Wędrowycza” za każdym razem zwracają uwagę już samym tytułem. Znana powszechnie sentencja zostaje uproszczona i spolszczona, powodując u czytelnika uśmiech i zaciekawienie. Brawa za pomysł! Dziewiąta część przygód Jakuba Wędrowycza, skonstruowana podobnie jak poprzednie tomy, składa się z opowiadań, których częścią wspólną jest postać głównego bohatera. Każda z opowieści wyczerpująco opisuje jedną z nietypowych sytuacji, które staruszek rozwiązuje z niebywałym spokojem i abstrakcyjnym humorem. Podobnie jak rozsądek i stoicyzm, Jakuba nie opuszcza wierny przyjaciel Semen Korczaszko. Temu duetowi niestraszni są kosmici, karpie pragnące przejąć władze nad światem, inne wymiary czy nawet Bitwa pod Grunwaldem. Jednak największą niespodzianką jest możliwość poznania Jakubowej żony. I nie, nie degustowałam Wędrowyczowego samogonu. Myślicie, że niemożliwe, żeby z tym zatwardziałym samotnikiem, żyjącym jak najbardziej po "kawalersku", mogła wytrzymać jakakolwiek kobieta? Sami sprawdźcie!


Andrzej Pilipiuk
Karpie bijem

Oblicza Wędrowycza (tom 9)
Wydawnictwo Fabryka Słów


W każdym z opowiadań niesamowicie ujęła mnie trafność obserwacji na temat otaczającej nas rzeczywistości. Wyciągnięte na tej podstawie wnioski lub dostrzeżone absurdy zostały przekazane z humorem, zza którego wyziera niesamowita inteligencja autora. Każde z opowiadań oparte jest na kanwie celnej puenty, wokół której pleciona jest sieć toczącej się historii. Doceniam również sprowadzenie tajemniczych i zagadkowych spraw do ludzkiego i prostego poziomu. Przykłady? Kosmici testują gumofilce, do kostuchy można wpaść na herbatę, a mistrz telepatii może stresować się jak przedszkolak, gdy zbytnio nabroi. Zabieg ten oswaja czytelnika ze światem wymykającym się wiedzy i logice, uświadamiając, że magia też jest dla ludzi i może być bliżej niż podejrzewamy.

Mimo, że „Karpie bijem” przeczytałam w ciągu jednej, dłuższej podróży pociągiem, książkę tę, ze względu na wspomniany wcześniej podział na odseparowane od siebie opowiadania, polecam jako idealną pozycję dla zabieganych osób. Dlaczego? Jeżeli na czytanie można poświęcić kilkanaście minut przed snem lub w komunikacji miejskiej, przy dłuższej i złożonej fabule można bardzo szybko zgubić wątek. Natomiast zamknięte opowiadania wydają się być stworzone do czytania w takich warunkach!

Ze wszystkich opowiadań, w pamięci szczególnie utkwiła mi historia dotycząca Bitwy pod Grunwaldem. Wizualizując sobie opisaną sytuację, stylizowaną na zapiski kronikarskie, mogłabym stwierdzić, że dwa nagie miecze, rzeczywiście zostały zdobyte i dostarczone królowi Władysławowi w przedstawiony przez autora sposób. Dopiero niewidzialna ręka historii, połączona z chęcią pompatycznego przedstawienia faktów, sprowadziła przybycie posłów pruskich do znanej nam obecnie formy. Bawi mnie sama myśl! Niezwykle rozbawiło mnie również przedstawione w opowiadaniu dotyczącym tytułowych karpi zderzenie racjonalizmu władz i policji z paranormalnymi zjawiskami, które dla duetu Jakub-Semen były po prostu kolejnymi wyzwaniami.

Stanowczo polecam czytelnikom ceniącym cięty, inteligentny humor, szukającym wytchnienia od powagi codzienności. Ale ostrzegam, po przeczytaniu zaczniecie podejrzliwie przyglądać się każdemu osobnikowi w kapocie i gumofilcach, zastanawiając się czy jej zamyślenie wynika z obcowania z wyrobami, nieumywającymi się do nektaru Wędrowycza czy może właśnie wróciła z Narnii i jeszcze nie odnajduje się w codzienności. ;) 

Tło: Photo by S O C I A L . C U T on Unsplash

2 komentarzy