Jak ściągnąć na siebie klątwę dosięgającą każdego, kto ośmieli Ci się pomóc? Wystarczy jedna chwila, uwolniony gniew i podniesienie ręki na niewłaściwą osobę. A wszystko przez brak akceptacji drogi życiowej pierworodnego syna...
Cóż uczynił wyrodny syn w siódmej części "Wojen Wikingów"? Został mnichem. Za co ojciec odebrał mu imię, nadał nowe - Judasz (co świadczy, że dumny wiking nie puszczał mimo uszu faktów o religii chrześcijańskiej) i rozsierdzony zabija opata, który staje mu na drodze. Brzmi jak Uhtred, którego znamy, prawda? Porywczy, gwałtowny, w pierwszym szeregu do walki o słuszną sprawę. Wydawałoby się, że 50-letni mężczyzna zdaje sobie sprawę, że kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Ale z drugiej strony, kto nie zginie z mieczem w ręku, ten nie idzie do Walhalli. Uhtred prowadzony tą myślą, wyklęty przez Kościół i wygnany, postanawia zrealizować swój życiowy cel - odzyskać Bebbanburg. Uzbrojony we własny spryt, kipiący gniewem, zabierając ze sobą drużynę, której żadna klątwa niestraszna rusza w kierunku Northumbrii. Czy coś jeszcze jest w stanie mu zaszkodzić?
Pogański Pan. Tym razem wyjątkowo nie mam problemu z interpretacją tytułu. Któż może bardziej zasłużyć na nazwanie poganinem niż woj wychowany przez wikingów, wierzący w starych bogów w chrześcijańskim państwie, wyklęty i pozostawiony przez Kościół, którego interesów bronił jako królewski wysłannik przez większą część swego życia? Paradoksalnie, okryty klątwą nareszcie był wolny i mógł żyć w zgodzie jedynie ze swoimi przekonaniami.
Co do pozostałych postaci, tym razem na pierwszy plan wybija się Osberth vel Uthred, który okazuje się nieodrodnym synem swojego ojca, okrywając się sławą w prowadzonych walkach. Pozostałe postacie nie zaskakują swoimi poczynaniami, odtwarzając znane z poprzednich tomów schematy. Dodatkowo autor głęboko rozczarował mnie opisem odejścia z kart książki dwóch postaci, a właściwie jego brakiem. Nawet biorąc pod uwagę surowość charakteru wikingów tak bezosobowego ucięcia wątku tych bohaterów się nie spodziewałam. Dobrze, że "Pogański Pan" broni się dobrą końcówką, bo w przeciwnym wypadku, historię jako całość oceniłabym dużo niżej.
Mimo nieopuszczającej mnie przez większość czasu natrętnej myśli, że mimo co raz częstszych refleksji głównego bohatera i dobrych momentów, "Pogański Pan" jest pisany tylko po to, aby historia trwała, nadal polecam całą serię. Jeśli wśród 7 tomów, tylko jeden okazał się słabszy, nie można przekreślać świetnie prowadzonej historii. Tym bardziej, iż finał VII części obiecuje, że w tomie ósmym będzie się działo...
Przeczytaj także: Gdy śmierć rozkłada skrzydła - recenzja książki #461 - Bernard Cornwell „Śmierć królów” [WIKINGOWE PIĄTKI]
Jak dla mnie najlepszą częścią VII tomu był opis próby dostania się do warowni bebbanburgskiej. Brawurowy, przemyślany, ale swoją drogą tak niedorzeczny, że z zapartym tchem śledziłam rozwój wypadków. Niestety późniejsze zdarzenia już nie są tak fascynujące. Duńczycy atakują, trzęsąc całym królestwem saksońskim, a sytuacje ratuje Uthred, który wykazuje się niebywałym sprytem i intelektem. Naprawdę doceniam jego nieszablonowe pomysły i prowadzone intrygi, które wybuchają nieprzewidywanymi zwrotami akcji. Mimo to, nie wierzę, że w całej Saksoni, nie znalazł się chociaż jeszcze jeden myślący dowódca... Ale może to specyfika gatunku, w końcu czytamy historię Uthreda, opowiadana przez niego samego, więc któż jak on. Jednak zaskoczyło mnie, że główny bohater jest skłonny do refleksji. Powoli, poprzez skorupę dumy i buty, przesącza się myśl, że pewnego dnia jego dłoń nie będzie mogła unieść miecza i tarczy, a pieśni zaczną sławić innego wojownika.Co do pozostałych postaci, tym razem na pierwszy plan wybija się Osberth vel Uthred, który okazuje się nieodrodnym synem swojego ojca, okrywając się sławą w prowadzonych walkach. Pozostałe postacie nie zaskakują swoimi poczynaniami, odtwarzając znane z poprzednich tomów schematy. Dodatkowo autor głęboko rozczarował mnie opisem odejścia z kart książki dwóch postaci, a właściwie jego brakiem. Nawet biorąc pod uwagę surowość charakteru wikingów tak bezosobowego ucięcia wątku tych bohaterów się nie spodziewałam. Dobrze, że "Pogański Pan" broni się dobrą końcówką, bo w przeciwnym wypadku, historię jako całość oceniłabym dużo niżej.
Mimo nieopuszczającej mnie przez większość czasu natrętnej myśli, że mimo co raz częstszych refleksji głównego bohatera i dobrych momentów, "Pogański Pan" jest pisany tylko po to, aby historia trwała, nadal polecam całą serię. Jeśli wśród 7 tomów, tylko jeden okazał się słabszy, nie można przekreślać świetnie prowadzonej historii. Tym bardziej, iż finał VII części obiecuje, że w tomie ósmym będzie się działo...
Tło: Photo by Kelsey Curtis on Unsplash
Znam kogoś, komu mogłabym polecić tę książkę, więc na pewno pokaże tej osobie Twoją recenzję kochana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊