Londyn dostrzegł zdobycz - recenzja książki #410 - Philip Reeve „Zabójcze maszyny”

Książka z gatunku fantasy, którą przeczytałam już po obejrzeniu filmu, na którym byłam w kinie kilka miesięcy temu.

Seria Żywe maszyny jest skierowana do młodych czytelników, którzy szukają walki, która z kolei obali skorumpowany system wielkich ideałów. To nowe dystopijne otoczenie, które jest dość ponure, nie ma w nim szansy chociaż na cień promyka słońca. Nie sądziłam, że fabuła będzie tak wartka - jak to było w przypadku filmu, ale książka tak jak ekranizacja, pokazała nowy świat, który jest całkowicie zniszczony i bohaterów, którzy chcą ugrać coś dla siebie.

Philip Reeve
Zabójcze maszyny
Żywe maszyny #1
Wydawnictwo Amber

Wyobraźcie sobie jak w odległej przyszłości ziemia jest niczym więcej niż jałowym krajobrazem zaśmieconym zardzewiałymi resztkami rozpadającego się otoczenia. A ludzie zostali zmuszeni do przeniesienia miasta z ziemi do wędrujących domów, które wyposażone są w parujące silniki i grasują na pustkowiach w poszukiwaniu mniejszych miast, aby dosłownie - pożreć je i zrobić z nich kupę złomu. Jednym takim miastem jest to, w którym mieszka główna bohaterka o imieniu Hester, która po nieudanej ucieczce od Londynu trafia do niego. To stwarza jej niebagatelną możliwość do wyrównania rachunków z wrogami. Do tego władze Londynu mają pewne plany, co do swojego rychłego rozwoju, ale czy to nie przyniesie jeszcze większych szkód?

Ten intrygujący świat „Zabójczych maszyn” ma naprawdę wiele do zaoferowania i nie tylko darwinizm miejski. W końcu społeczeństwo zostało zniszczone przez atomistykę oraz wirusy podczas wojny sześćdziesięciominutowej. Styl powieści i to jak autor zwraca uwagę na detale w swoim opowiadaniu tej historii to było naprawdę coś. Nie czułam, że książka jest gorsza od ekranizacji albo żeby film nie pokazał mi tego, co powinien. Oba te utwory cudownie się dopełniły i sprawiły, że moje wyobrażenie o tej przyszłości jest jeszcze lepsze. Oprócz wędrującego Londynu, który ma swój plan i chce rosnąć w siłę za wszelką cenę, mamy tutaj do czynienia ze wskrzeszonymi ludźmi - trochę jak zombie, którzy pragną czegoś innego a zwłaszcza jeden, który poszukuje Hester... Istnieje nawet miasto Shan Gao, które jest chronione geograficznie przed transakcyjnymi miastami i odgrywa ono bardzo ważną rolę.
Źródło: Universal Pictures
Bohaterowie, bo czas się na nich skupić ciut dłużej. Tom Natsworthy jest młodym idealistą, który uczy się w trzeciej klasie Gildii Historyków, co oznacza, że interesuje się przeszłością i bardzo dużo czasu spędza na badaniu ich i sprawdzaniu, czym to było i do czego służyło. Swoją pracę traktuje bardzo poważnie i nie wyobraża sobie, że mógłby uchybić w czymś władzom Londynu. Chłopak nie ma rodziców, ponieważ zginęli, ale nie zostało to jasno wyjaśnione. Hester Shaw to moja ulubienica, która od pierwszej chwili na ekranie w kinie sprawiła, że ją polubiłam. To ciekawa postać. Jej rodzice również nie żyją - a raczej zostali zamordowani przez Valentine'a. Hester również została przez niego zaatakowana i pozostawiona na pewną śmierć, ale na szczęście tak się nie stało. Wraca po tych siedmiu latach i choć jej dusza oraz twarz są mocno pokaleczone, zaprzysięgła sobie, że pomści rodziców i zabije Valentine'a. A jak już jesteśmy przy Valentinie to ten ma córkę, która jest przykładną córeczką tatusia, ale wszystko do czasu, bo w końcu i ona dowiaduje się, co zaplanował jej ojciec. Katherine będzie szukała prawdy, która bardzo mocno nią wstrząśnie, ponieważ przeszłość Valentine'a jest niejasna a on sam pragnie, aby to zostało tajemnicą.

Fabuła w „Zabójczych maszynach” jest wartka i nie można narzekać na nudę. Zwłaszcza wszystko nabiera tempa, gdy główni bohaterowie Hester i Tom zostają wyrzuceni z miasta przez Valentine'a i schwytani przez piratów. Ich potyczki i to co myślał sam Valentine, że się ich pozbył było ciekawe. Do tej całej przygody trzeba wspomnieć o MEDUZIE, która jest bronią wcześniejszych cywilizacji i nad którą usilnie pracuje Valentine.

Książka kończy się w sposób, w którym nie sposób przewidzieć, co będzie dalej i dlatego zamówiłam sobie drugi tom. Mam nadzieję, że seria nie zostanie przerwana przez wydawnictwo, bo chyba będę zła. Oczywiście w ostateczności sięgnę po wersję angielską, ale jednak wolałabym mieć je w polskim wydaniu.

5 komentarzy

  1. Fajnie, że zakończenie jest nieprzewidywalne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam okazji zobaczyć filmu i nie wiedziałam, że w ogóle powstał on na podstawie książki. Jestem bardzo ciekawa tej serii i też się trochę obawiam o kontynuację - dziś wydawcy notorycznie nie kończą tego, co zaczęli :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym razem, nie mój gatunek, ale cieszę się, że Tobie się podobało. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie zakończenia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Za fantastyką raczej nie przepadam ;/

    OdpowiedzUsuń