Po przeczytaniu „Pocałunku zdrajcy”, w którym pierwszy raz spotkałam Sage Flower, chyba każdy ze znajomych choć raz usłyszał o książce, napisanej przez kobietę – ekspertkę od broni rakietowej.
Z niecierpliwością wyglądałam wieści o drugim tomie, czekając w jaką intrygę zostanie wciągnięta zadziorna i inteligentna para tworzona przez Sage i Alexa. Gdy tylko zobaczyłam „Pocałunek szpiega” w zapowiedziach wydawnictwa Jaguar, oczy mi się zaświeciły i czym prędzej pobiegłam sprawdzić, kiedy będę mogła wziąć książkę w swoje ręce. Ale… Mina mi zrzedła, gdy zobaczyłam okładkę (ten kruk!), ale pocieszałam się, że przecież nie ocenia się książki po okładce, prawda?
Wydawnictwo Jaguar
Przez pierwsze kilkadziesiąt stron byłam w szoku. Negatywnym. Sage została uziemiona w pałacu, a Alex myślał, że najlepsze co może zrobić, to zataić cokolwiek przed swoją narzeczoną. Nawet gdy wojsko wyruszyło pod granicę, NIC SIĘ NIE DZIAŁO. Zmuszałam się, żeby czytać dalej i w pewnej chwili zrozumiałam, że dokładanie tak samo musieli czuć się zawiadowcy. Zmuszeni do tkwienia w jednym miejscu, wracający wciąż bez żadnej najmniejszej wskazówki, co do zleconego im zadania. Zdesperowani, w końcu popełniają błąd, który gdyby nie niesubordynacja Sage, miałby opłakane skutki dla całej Demory. Jednak od tego momentu akcja rusza z kopyta. Pościg, porwanie, śmierć, przeprawę przez pustynię, uwięzienie, tortury, oświadczyny, walkę na śmierć i życie, zdradę stanu i pałacowe rozgrywki, po mistrzowsku połączone i cały czas trzymające w napięciu. W natłoku zdarzeń, autorka poświeciła chwilę, by rzucić okiem na cudowne i surowe piękno Casmunu. Lecz opisy przyrody były przemycone w krótkich, żołnierskich słowach, nie spowalniając akcji. A Kimsarzy oczywiście wyskoczyli jak diabeł z pudełka…
Niesamowicie bawiły mnie przekomarzania Sage i Alexa, a jej upór przypominał mnie samą. Zaintrygowało mnie camsuńskie rodzeństwo Banneth i Lani, odcięte od świata pasmem pustyni. Ach, czy to dziwne, że ten ciekawy świata mężczyzna skradł mi serce? (No ok, zaraz po Alexie, ale jemu miałam ochotę przyłożyć przez połowę książki, więc mi wybaczcie.) Clare i Cass znów utwierdzili nas w przekonaniu, że są podporą i potrafią postawić przyjaciół do pionu. Nic więc dziwnego, że ostatnie sceny rozdarły mi serce na pół, proste, brutalne, niespodziewane. Jak mądrą rozważną Sage mogło spotkać coś takiego!? A myślałam, że to Quilla będzie mi najbardziej żal…
Podziwiam tę historię za autentyzm. Obraz wojny, w której śmierć i krzywda nie wybiera. Zmusza do zauważenia, że wróg jest również człowiekiem i ma takie same pragnienia, by cało wrócić do domu. Uświadamia, że czasem ten, którego uważałeś za najbliższą Ci osobę, ziści Twój najgorszy koszmar, tylko po to, by zrealizować własne ambicje. A zbyt pochopna decyzja, może pozbawić życie ukochanego. Myśleliście kiedykolwiek o tym, że w sercu każdego żołnierza codziennie toczy się walka pomiędzy obowiązkiem a miłością?
„Pocałunek szpiega” to nie tylko opowiastka o miłości ponad podziałami i trudach wojny. Pokazuje również, że inny nie znaczy gorszy, a coś co wydaje się dziwne i niebezpieczne, zwykle jest tylko niezrozumiałe. Myślę, że najważniejszą lekcją płynącą z historii Sage i Alexa, powinno pozostać, że zanim chwycimy za miecz, warto poznać nawzajem swoje kultury, wymienić się doświadczeniami, oszukać różnić i podobieństw, czerpać garściami z bogactwa obu narodów. Jednocząc się, jesteśmy silniejsi. Wzrastamy, zamiast opłakiwać poległych na wojnie. Chyba warto.
Mam, ale jeszcze nie czytałam. Czeka w kolejce :)
OdpowiedzUsuń