Uwielbiam Kasie West, która była wielokrotnie nominowana do nagrody Goodreads Choice Award. W Polsce też ma swoich sympatyków, którzy kochają jej powieści. Dla portalu Goodreads udzieliła krótkiego wywiadu i pokazała najnowszą okładkę udzielając fragment książki.
Goodreads: Jakie szczegóły możesz nam zdradzić na temat Mabye This Time?
Kasie West: Maybe This Time to historia, która dzieje się w przeciągu roku. Sophie pracuje w kwiaciarni w małym fikcyjnym mieście w Alabamie. Każde zdarzenie, które dzieje się w jej mieście - impreza walentynkowa, brunch z okazji Dnia Matki, wesele, pogrzeb - Sophie można spotkać na każdym z nich. Dziewczyna zna każdą osobę, która jest w mieście. Dopóki nie pojawia się nowy chłopak, Andrew, który pojawia się w mieście, a wyróżniają go jego ubiór i wielkomiejska postawa. Jest synem słynnego szefa kuchni, który ma zamiar przerzucić się na lokalne menu cateringowe, a tym samym chłopak wywraca życie Sophie do góry nogami.
GR: Oficjalna okładka! Za co ją kochasz?
KW: Muszę wybrać jedną rzecz? Jest piękna. Uwielbiam to, że Sophie jest na niej sama z tym marzycielskim, pewnym siebie wyrazem twarzy. Myślę, że to naprawdę mówi o tym, jak Sophie czuje się na początku tej książki. Jest trochę marzycielką i jest gotowa na przejęcie świata. I
nie martwcie się w tej książce jest zdecydowanie tyle
miłości i romansu, ile było w moich poprzednich książkach, tylko nieco
inny sposób!
GR: Wiele twoich książek zawiera słodkie chwile pomiędzy uroczymi parami na okładce. Co możesz nam powiedzieć o tej parze w Maybe This Time? Co sprawiło, że pisanie o nich było fajne?
KW: Tak! Zazwyczaj na okładkach są śliczne zdjęcia i powiedziano mi, że na tej okładce pozostanie jeszcze kilka chwil, abyśmy mogli się nasycić uwielbieniem. Ale pomimo solowej Sophie na okładce, ta książka ma jedną z moich ulubionych par w historii. Tak fajnie było o tym pisać. Ich przekomarzanie jest idealne, grają ze sobą tak dobrze, a napięcie i iskry między nimi lecą.
GR: Co możesz nam powiedzieć o fragmencie, w który zamierzamy się zagłębić?
KW: Poniższy fragment ma miejsce na początku książki, kiedy Andrew wchodzi na scenę. Miastowy chłoptaś - Sophie z początku nie wie, co z nim począć. Ale on bardzo szybko pokazuje swoją prawdziwą twarz, a Sophie jest gotowa wtrącić go w swoją przeszłość bez większego namysłu. Szkoda, że on będzie się trzymał dłużej wokół niej, niż ona zda sobie z tego sprawę...
KW: Tak! Zazwyczaj na okładkach są śliczne zdjęcia i powiedziano mi, że na tej okładce pozostanie jeszcze kilka chwil, abyśmy mogli się nasycić uwielbieniem. Ale pomimo solowej Sophie na okładce, ta książka ma jedną z moich ulubionych par w historii. Tak fajnie było o tym pisać. Ich przekomarzanie jest idealne, grają ze sobą tak dobrze, a napięcie i iskry między nimi lecą.
GR: Co możesz nam powiedzieć o fragmencie, w który zamierzamy się zagłębić?
KW: Poniższy fragment ma miejsce na początku książki, kiedy Andrew wchodzi na scenę. Miastowy chłoptaś - Sophie z początku nie wie, co z nim począć. Ale on bardzo szybko pokazuje swoją prawdziwą twarz, a Sophie jest gotowa wtrącić go w swoją przeszłość bez większego namysłu. Szkoda, że on będzie się trzymał dłużej wokół niej, niż ona zda sobie z tego sprawę...
FRAGMENT
Przesunęłam
w moim kierunku pudełka Caroline pełne toreb podarunkowych. Nieułożone torby
prezentowe. Świetnie. Już wiem, co będę robiła przez większość nocy. Układam
jedno pudełko na drugim i zanoszę je z powrotem do środka.
Będąc
w połowie korytarza, słyszę głos zza pleców.
– Przepraszam?
Odwracam
się. Facet w moim wieku, ubrany w dopasowane dżinsy, pastelową koszulę z
kołnierzykiem i dopasowaną sportową kurtką. Stoi i patrzy z uśmiechem na swojej
ładnej twarzy. Najwyraźniej go tutaj nie było. On nie jest stąd.
Uśmiecham
się do niego mając nadzieję, że to nie potrwa długo.
– Impreza
nie rozpoczyna się za piętnaście minut – mówię do niego. – Ale możesz poczekać
w holu, rodziny już się tam zbierają.
Znałam
każdego szkolnego dzieciaka w moim mieście (i większość ich żyjących, i
zmarłych krewnych), więc ten chłopak musiał tu być, żeby odwiedzać wydarzenie.
Próbowałam przypisać go do jakiś dziadków w mojej głowie – Betty, Carla, Leo
lub…
– Nie
jesteś stąd – powiedział jakby chciał wyrazić moje myśli.
Przysuwam
pudełka do ramion. Nie były ciężkie, ale za to były nieporęczne.
– Co?
– Nie
jesteś z Rockside – stwierdził.
– Właściwie
to urodziłam się tu i wychowałam.
– Ach,
tu jest. Na początku nie usłyszałem twojego południowego akcentu.
Wyprostowałam
się z odrobiną dumy. Bardzo ciężko pracowałam nad tym, aby mój akcent był tak
minimalny jak to tylko możliwe, kiedy wyjechałam na studia, by nie trzymać się
go jak bolącego kciuka.
Facet
zrobił kilka kroków naprzód i wyciągnął rękę z tyłu, by pokazać, że trzyma
różowego tulipana.
– Coś
pięknego dla kogoś pięknego.
Moje
czoło opadło. Poważnie. Nie byłam
pewna, co zrobić z tak bezczelnym romantycznym gestem. Jeśli o to chodziło. O
to?
Spojrzałam
na pudełka w moich ramionach, podniosłam je niezgrabnie na jedno biodro i
sięgnęłam po kwiat. Sięgając zauważyłam mały zielony drut owinięty wokół łodygi,
który wspierał żarówkę.
Cofnęłam
rękę.
– Skąd
to masz?
Pytanie
wydawało się go zaskoczyć, jego uśmiech nieco zmalał, ale za moment odzyskał
przytomność.
– Nie
ma znaczenia skąd się wziął, tylko dokąd zmierza. – Wyciągnął dalej rękę.
Położyłam
pudełka na podłodze i wzięłam kwiat, żeby go sprawdzić. Rzeczywiście drut był
owinięty dokładnie tak jak to zrobiłam rano nad setką tulipanów. Godziny mojego
życia spędziłam z tym drutem.
– Zabrałeś
go z jednego z waz w kafeterii? – zapytałam z niedowierzaniem.
Pokiwał
głową.
– Tak,
uratowałem go z jego tandetnego więzienia, które wygląda teraz na szczęśliwsze.
Otworzyłam
usta ze zdziwienia.
– Nie
martw się. Były ich setki. Nikt nic nie powie – powiedział. – Wyczuwam, że cię
uraziłem. – Dodał Pan Oczywisty idąc za mną. Albo Pan Upoważniony? Być może
wybrałam dobre dzielone przezwisko, ponieważ oba pasowały idealnie.
Stanęłam
w drzwiach patrząc na niego.
– Mówisz,
że dowiesz się, w którym wazonie znajdował się ten kwiat? – Próbował ze mną
rozmawiać.
– Tak
powiem ci dokładnie, z którego miejsca ukradłeś ten kwiat, biorąc pod uwagę, że
spędziłam ostatnie osiem godzin łącząc je.
Zakasłał.
– Och,
czy ja powiedziałem tandetny? Miałem na myśli… ugh… świąteczny.
Przewróciłam
oczami.
Widziałam
jak patrzy w moją stronę, jakby mnie oceniał. Miałam na sobie zieloną
jedwabistą bluzkę z kwiecistą spódnicą do kolan. Mój strój na przyjęcie, ale
nawet poza nim, lubiłam zabawne kolory i klasyczne style.
– Te
kwiatki, na których się skupiasz i tak nie są twoim projektem, więc nie wiem
dlaczego jesteś zdenerwowana.
– Tego
nie wiesz.
Wzruszył
ramionami, jakby nie zgodził się ze mną, po czym dodał:
– Nie
sądzę, że będziesz w stanie powiedzieć, z której wazy go wziąłem.
– Będę.
– Bez
liczenia kwiatków?
– Dodajesz
zasady do tej wymyślonej gry?
– Tak!
– Odrzekł z dumą. – Jeśli nie powiesz mi w jakim układzie brakuje kwiatku, po
prostu patrząc, wtedy nikt nie będzie mógł mi nic powiedzieć i musisz
zaakceptować mój dar.
– Czy
coś co zostało skradzione naprawdę nazywa się prezentem? – Zapytałam i zaczęłam
przemykać pomiędzy stołami.
– Zgoda?
Wnuk
Leo z pewnością był denerwujący. Może to był wnuk Johna. John był znany z tego,
że wymagał, ale mogłabym przysiąc, że spotkałam wszystkich wnuków Johna na
grillu Czwartego Lipca poprzedniego roku.
– A
jeśli wygram? – zapytałam.
Jedna
strona jego ust uniosła się w pół uśmiechu.
– Jeśli
wygrasz jestem ci winien tuzin kwiatków, za które muszę zapłacić.
– Tuzin
kwiatków ułożonych przeze mnie.
– Tylko
jeśli nie zawierają folii.
Zmrużyłam
oczy.
– Nazywa
się to celofan. I nie będą.
– Wyczuwam,
że to będzie kosztowne.
Oryginalny tekst goodreads.com
Tłumaczenie Zaczytana Majka.
A ja dalej nie przeczytałam nic jej autorstwa! Muszę to w końcu zmienić!
OdpowiedzUsuńKoniecznie chcę nadrobić twórczość autorki :) jedna książka już czeka na mojej półce :)
OdpowiedzUsuń