Kto się czubi ten się lubi, a może nie? - recenzja książki #355 - Colleen Hoover „Maybe Not” [CZYTAM PO ANGIELSKU]

Minęło sporo czasu odkąd czytałam pierwszy tom czyli „Maybe Someday”. Dzisiaj znalazłam trochę czasu i przeczytałam kontynuację z serii... Czy historia Warrena i Bridgette mi się podobała?

Nawet nie wiem, kiedy te 130 stron mi minęło. Szkoda, że kontynuacja z serii Maybe nie pojawiła się w Polsce. Myślę, że byłoby to świetne dla wszystkich fanów tej historii, który pokochali Ridge'a i Sydney. Tym razem poznajemy historię Warrena i Bridgette, jednak ich relacja nie należy do najłatwiejszych. Warrena mogliśmy poznać dzięki pierwszej części i był on jedną z fajniejszych postaci, jakie wzbogacały fabułę. Poznanie jego historii oraz bycia częścią jego perspektywy to było coś. Jest to zabawny, a jednocześnie wredny mężczyzna. Do tego bardzo seksowny. Gdy poznaje swoją nową współlokatorkę Bridgette nie jest z tego zadowolony, a nowa koleżanka na każdym kroku mu dogryza. Bridgette pracuje w Hooters jest wredna i złośliwa. Jej zachowanie wynika z tego, że nie chce angażować się w żadne związki damsko-męskie...

Colleen Hoover
Maybe Not
Maybe #1.5
Atria Books

Colleen Hoover utrzymała klimat, jaki otrzymaliśmy w pierwszej części, a czytanie historii Warrena i Bridgette spowodowało, że chcę powrócić do tej serii i przypomnieć sobie początek. Okazuje się, że dziewczyna nie pojawiła się bez powodu w mieszkaniu trzech mężczyzn. Brennan mówi o tym Warrenowi, ale prosi go o to by nic nie mówił Ridge'owi, ponieważ nie jest to jeszcze pewne, a nie chce go niepotrzebnie denerwować. Jeśli chodzi o relację Bridgette oraz Warrena to z całą stanowczością mogę stwierdzić, że jest ona szalona... Książka jest w całości poświęcona perspektywie Warrena i wiecie, co? Jest on w dalszym ciągu mistrzem dowcipów i oglądania porno (został też wyjawiony powód tego), ale to co było też świetne to poznanie jego myśli, które były zaskakujące i bardzo różne. A jeśli nie polubiliście Bridgette z pierwszej części to tutaj było jej więcej, a Warren miał duże wyzwanie, które mu rzuciła, a on oczywiście jak to facet przyjął je z otwartymi ramionami. To znany zabieg w fabule z książek pani Hoover bez wątpienia.

Jedyna różnica między zakochaniem, w a byciu zakochanym polega na tym, że twoje serce już wie jak się czujesz, ale twój umysł jest zbyt uparty, by to przyznać...

Stwierdzenie kto się czubi ten się lubi lub od nienawiści, do miłości, idealnie tutaj pasuje. Między nimi dużo się dzieje i trudno określić czy to może tylko przyjaźń, czy to tylko seks? Jedno jest pewne... to mieszanka wybuchowa. W głównej mierze w tej noweli chodziło o relację i o to, w jaki sposób została ona przedstawiona. Jeśli chodzi o relację Warrena i Bridgette to przypominało trochę jak zabawę w kotka i myszkę. Trochę złości, trochę czułości, jednak nie zapomniano tutaj o uczuciach za co oczywiście chylę czoła autorce. To była przyjemna i szybka lektura, idealna dla każdego fana „Maybe Someday”.

Ona jest taka zagmatwana, jest taka frustrująca, jest tak cholernie nieprzewidywalna... Ona jest niczym, czego kiedykolwiek pragnąłem w dziewczynie. I absolutnie wszystkim, czego potrzebuję...

W tej nowelce jest dużo humoru i to w męskim wydaniu. Warren jako bohater jest z tego najbardziej znany. Colleen Hoover nie zapomniała o emocjonalnej stronie książki, która w tym przypadku wyszła jej bardzo dobrze. Osobiście uważam, że jej pierwsze powieści są najlepsze. Jest to spin-off opowieści pierwszego tomu, ale opowieść rozgrywa się częściowo przed, a częściowo z „Maybe Someday”. Jednak nie ma tutaj wątku Sydney i Ridge'a, więc można ją czytać jako samodzielną książkę, ale ja polecam pierwsze sięgnąć po pierwszy tom.

1 komentarz