Nowy Rok, nowe wszystko?

Na następny rok każdy chce mieć jakieś postanowienia noworoczne. Hasła w stylu: w Nowym Roku będę się zdrowiej odżywiać/zrobię sobie tatuaż/rzucę palenie. Takie zapewnienia o tym co zrobimy w tym kolejnym roku pojawiają się wszędzie. Nagłówki o niczym i o wszystkim. Zalewane są przez prasę, radio, telewizję i Internet. Nieważne ile będziemy o tym zapewniać każdego przechodnia na ulicy, to tylko słowa. Ważne są czyny.
 
Mogłabym powiedzieć, że moim postanowieniem noworocznym będzie bieganie trzech kilometrów dziennie lub, że nauczę się grać na tamburynie. Nowy Rok, to Nowa Lepsza Ja! Być może tak by było, ale nie wierzę w ten odświeżony lepszy start. Wolę nie planować, a działać. Skoro w 2015 roku moim celem było działanie, to również i kolejny takim będzie. Dlaczego? By siebie nie oszukać względem postanowień, bo powiedzmy sobie to szczerze, niektóre z nich są jak gruszki na wierzbie. Ktoś o nich słyszał, ale nigdy nie widział.

Może by tak nie planować niczego i mieć tylko jedno postanowienie? A mianowicie chodzi mi o to żeby iść dalej przez życie i rozwijać to co osiągnęliśmy w roku poprzednim. Przecież nowego życia nie zbudujemy od podstaw i nie zaczniemy żyć inaczej. To nie jak w simsach, że stworzymy sobie nową rodzinę i mamy nowe życie, które sobie kształtujemy jak nam się żywnie podoba. Warto popracować nad tym, co już osiągnęliśmy. Postanowienia noworoczne. Skąd one się biorą? Z jednego źródła. Otóż wszystkie zmiany jakie sobie obiecujemy podpatrujemy u innych i zapominamy o tym co doświadczyliśmy my sami. Nie bierzemy często tego pod uwagę, co nas ukształtowało przez ostatni rok być może lata. Faktycznie można kroczyć w myśl zasady, że zmiany są potrzebne i są dobre. Jednak ja w swoim życiu kieruję się zasadą, że jeden moment może wszystko zmienić i bardzo często wywrócić nasze życie do góry nogami. Czasami jest to kwestia lat, a czasami trwa to krócej. Wystarczy miesiąc, tydzień, dzień, chwila. Nie ma się wtedy zbytnio wyboru, bo stoi się nad urwiskiem i patrzy się w przepaść, w której widać przeszłość pomieszaną z przyszłością. Przerażenie bierze górę i szuka się wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji. Nie można pozwolić sobie na to by spaść, upadek będzie zbyt bolesny. Warto zawrócić. Działać, ale nie zmieniać wszystkiego na raz, by odciąć się od niewygodnych myśli. To nie jest rozwiązaniem niczego co nas w życiu spotkało i może spotkać.
 

Wybierając działanie, a nie postanowienia to krok w stronę lepszej przyszłości, która pomoże nam wyeliminować słabości, a nie zaplanować realizację ich eliminacji. Działania i ciągnięcie za sobą tego co już udało nam się osiągnąć, pomaga nam łatwiej przybliżyć się do planów i naszych marzeń. To także dobry budulec naszej motywacji. Warto wiedzieć i zapamiętać sobie, że Nowy Rok nie podsunie nam nowych szans na życie, że będzie to jakiś wielki przełom. Jeśli sami nie chcemy działać, co powinno być w naszym interesie to postanowienia noworoczne będą jak te przysłowiowe gruszki na wierzbie. Po paru miesiącach zdamy sobie sprawę, że postanowienia nic nie przyniosły, będą niczym więcej, jak tylko kubłem zimnej wody, który nas obudzi.

Czego życzę każdemu w nadchodzącym Nowym Roku? Działania i cierpliwości w realizacji dalszych planów. Szczęścia i spokoju. By te wszystkie mało ważne sprawy stały się nic nieznaczącym tłem w tych sprawach, które mogą zmienić nasze życie. Czekasz na długo upragniony awans w pracy? Nie czekaj, porozmawiaj z szefem, pokaż mu, że zasługujesz na to by cię docenił. A może jesteś zakochany po uszy w tej dziewczynie, którą poznałeś rok temu, ale nie masz odwagi by jej o tym powiedzieć? Nie bój się, mówią, że do zakochania jeden krok... a kto wie, może i jej serduszko bije w rytmie cha-cha? 2016 niech będzie rokiem działań. Zobacz ile może się zmienić, jeśli nie postanowisz, a zadziałasz.
 

8 komentarzy

  1. Dokładnie! Ja też robiłam wiele postanowień, ale stwierdziłam, że nie wytrwam więc... Nic nie planuję, samo wyjdzie, a ja będę dumna, że coś mi się udało! ;) Pozdrawiam i życzę wszystkiego najpiękniejszego w Nowym Roku! ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam żadnych sprecyzowanych postanowień noworocznych i chyba takowych mieć nie będę. Zapewne postaram się tylko aby dalej się rozwijać, w tym w blogowaniu a także poznawać pisarzy na których zabrakło mi czasu w 2015 :)
    Pozdrawiam
    Łukasz z grupy Pogaduchy u Aguchy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie lubię się wpychać w jakieś ramy... Nie lubię robić wszystkiego "w nowym roku", "w tym miesiącu"... Działam bez przerwy i bez wytchnienia, próbuję się rozwijać nie zważając na nowy rok. Chcę po prostu zmian i do tych zmian dążę, wiem, jaki mam cel. Kolejny rok jest tylko rokiem, który mnie do celu przybliża. Ale nigdy nie przestaję tworzyć postanowień, nigdy się nie poddaję.
    Zgadzam się z Tobą – działanie jest najważniejsze. Ważne, by nie przestawać działać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie robiłam sobie postanowień noworocznych, bo to droga do rozczarowań. Często postanowienie staje się nieaktualne już na kilka dni po Nowym Roku. Potem zostają tylko pretensje do samego siebie, że znowu czegoś się nie zrobiło, mimo iż się chciało. Po co to? :)
    Jedyne moje postanowienia to jakieś książkowe wyzwania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie rozbiłam postanowień noworocznych i nie robię. Przez nie człowiek może się tylko rozczarować, a tak żyje z dnia na dzień i cieszy się najmniejszymi sukcesami :) Przynajmniej ja tak mam :D
    Pozdrawiam i życzę Ci spełnienia wszystkich marzeń, zatrzęsienia świetnych książek i ogromnej ilości wolnego czasu do ich przeczytania!!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja mam postanowienia. Nie obrażę się, jeśli ich nie spełnię, ale zawsze myślę, że najlepszy czas na spełnianie marzeń to 1 stycznia. Jakoś tak. Po prostu. Dlatego biorę udział w wyzwaniach, stawiam sobie cele i próbuję je osiągnąć. Zobaczymy, co z tego wyjdzie w 2016 roku :)

    Buziaki - zapraszam na nową recenzję!
    Przerwa na książkę

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też nie robię żadnych noworocznych postanowień. Ale działam według wcześniej ułożonego planu, inaczej działanie nie ma sensu. Tyle że planu nie układam w jakimś "magicznym" momencie jak 1 stycznia, a wtedy, gdy go potrzebuję, bo faktycznie coś się zmienia i droga do celu wymaga modyfikacji. Cel też został ustanowiony w zupełnie innych okolicznościach niż nowy rok, wynikał raczej z moich doświadczeń i zrozumienia, czego właściwie chcę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobry wpis - w końcu liczy się to działanie, a jeśli już naprawdę chcemy coś zmienić, to niech te cele będą realne i nie rzucane na wiatr, a od razu realizowane - krok po kroku! :)
    Pozdrawiam
    A.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń