„Próby ognia” to kontynuacja pierwszego tomu powieści Jamesa Dashnera „Więzień Labiryntu”. Którego nie dało się nie pokochać.
Przygoda z Thomasem i jego przyjaciółmi rozwinęła się jeszcze bardziej.
Pierwszą część trylogii pochłonęłam w niecałe dwa dni - nawiasem mówiąc -
wyjątkowo szybko i miło czytało mi się książkę. Wracając znów do tej
historii przeżyłam z bohaterami przeróżne chwile - raz smutku oraz
radości. Oczywiście nie zabrakło też przerażających zwrotów akcji oraz
sytuacji. Spodziewałam się wielu zmian, ale to co zostało dla nas
czytelników przygotowane znowu spowodowało, że troszkę się myliłam.
Próby ognia
Więzień Labiryntu
Wydawnictwo Papierowy Księżyc
Tłumaczenie Agnieszka Hałas
Labirynt miał ustalone zasady. Wszystko co tam się działo miało swój plan. Panowało tam bądź co bądź bezpieczeństwo mimo że panowały tam też niewątpliwie chwile grozy. Jednym plusem przemawiającym za tym, że było tam bezpieczniej, jest fakt, że chłopcy byli zamknięci. Otoczeni murami oraz korytarzami, które ciągnęły się kilometrami. W Strefie pojawiła się Teresa i to ona wszystko zmieniła. Zapoczątkowała koniec. Ale czy to na pewno jest koniec? A może dla Stwórców, był to dopiero początek? Kiedy udało im się uciec z Labiryntu, wszyscy myśleli, że przyszedł wyczekiwany spokój, że nic im już się nie stanie. Nadzieje o których marzyli w końcu się spełnią, a cała historia, kiedyś w przyszłości zostanie przez nich zapomniana. Niestety. Po ucieczce z Labiryntu, naszych bohaterów czekają kolejne zadania. Kolejny Etap, nazwany etapem prób. Po raz kolei młodzież zostaje poddana śmiertelnemu wyzwaniu, z którym to poradzą sobie tylko najsilniejsi.
Szczerze to zaczynam mieć coraz większą niechęć do DRESZCZu, za to co sobie wykombinowali. Otóż postawili oni pewne ultimatum. Ci, którzy przetrwali Labirynt muszą przejść najbardziej spaloną część świata w ciągu dwóch tygodni, lub zginą. Wiadomo, że wszyscy ci chłopcy są zdeterminowani i mimo że męczy ich to wszystko postanawiają, że się nie poddadzą. Jakby tego było mało Teresa znika bez śladu, a w jej miejsce pojawia się nowy - Arias. Chłopak, który wywołuje zamieszanie wśród Sreferów, ale przedstawia on całkiem podobną historię, która nieróżni się od ich historii, z wyjątkiem jednego małego szczegółu, który potem jeszcze bardziej komplikuje całą sprawę.
I tak rozpoczął się kolejny eksperyment naukowy, który ma dowieźć, że istnieje sposób aby ocalić ludzkość i świat. Świat, z którym muszą zmierzyć się chłopcy jest okropny. Spalona przez Pożogę Ziemia, Poparzeńcy i zdrada. Te trzy czynniki powodują, że zamiast wolności bohaterowie powieści stoją przed kolejną ciężką walką, której cena jest bardzo wysoka, ponieważ chodzi o ich własne życie. Kontynuacja pierwszego tomu jest świetną pozycją. Pojawia się w niej jeszcze więcej akcji i dynamiki, tutaj autor już nigdzie nas nie wprowadza. Oczywiście dostajemy odpowiedzi na poszczególne pytania, ale powoduje on także to, że znowu zaczynamy wątpić i przyjmować te wszystkie emocje jak lecą. W moim przypadku tak było. Z każdym kolejnym rozdziałem myślałam, że mnie coś rozniesie. Bohaterowie nie stracili swojej indywidualności i charakteru, zachowanie zawsze pasuje do sytuacji, a realność i naturalność jest bowiem wpisana w tę trylogię. Również zdawałam sobie z tego sprawę, że w końcu wpadnie ten jeden wątek, którego nie było w pierwszym tomie, a mianowicie chodzi mi tutaj o wątek romantyczny. Jest go niewiele, to fakt, ale pojawił się on i tutaj mogę powiedzieć tylko tyle, że nie lubię Teresy. Wiele namieszała w głowie Thomasowi, ale nie tylko jemu, bo także mi. Dlatego moja sympatia do niej osłabła i to znacząco.
Tak na dobrą sprawę nie wiem co mogę napisać, aby nie zdradzić fabuły. W książce tak dużo się dzieje, dlatego też staram się za dużo nie pisać, bo zepsułabym niespodziankę podczas czytania. Mam nadzieję, że uda mi się, kiedyś przeczytać trzeci tom trylogii „Lek na śmierć” i dowiedzieć się jak zakończyła się ta historia. Jestem pewna, że szykują się kolejne niemałe emocje, bo obie części, zarówno pierwsza jak i druga to coś innego i oryginalnego. Pomysłowość autora sprawia, że nie mogę powiedzieć, że nie trzeba tego przeczytać. Otóż trzeba i jeśli nie zapoznaliście się jeszcze z tą wspaniałą według mnie inną historią. Nadróbcie zaległości, po prostu to zróbcie!
To nie fair!! Ty skończyłaś już drugą część, a ja nawet nie zaczęłam pierwszej!! Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę serię, chociaż w moim przypadku zarówno książki, jak i filmy są świetne. Uwielbiam w wersji ekranowej to, że reżyser nie trzyma się sztywno ram powieści, ale pozwala sobie na pewną dowolność, przez co naprawdę całość tworzy ciekawą kompozycję. ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Tagu książkowego, szczegóły w linku: http://chaosmysli.blogspot.com/2015/10/be-room-cliff-book-tag.html :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
To nie do końca moje klimaty jednakże nie skreślam całkowicie tej serii. Dobrze że mówisz jak było z ekranizacja. Teraz wiem że w razie czego nie zabierać się najpierw za film :D
OdpowiedzUsuńTrylogia przeczytana jednym tchem pół roku temu! Uwielbiam tego typu książki <3 Czekam na prequel, bo jestem tak zachwycona tą serią !
OdpowiedzUsuńSuper recenzja :)
Mój Blog - zerknij! Zapraszam :)
Wiem komu się spodoba ta książka. :) A co do pierwszego tomu - nie czytałam. Ale film za to oglądałam, po czym żałowałam, że obejrzałam, bo wolałam najpierw przeczytać. Troszkę zagmatwane, ale tak często mam. Do drugiego tomu też mnie zachęciłaś i czekam w sumie na kontynuację filmu. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Seria intryguje mnie od dawna a ty utwierdziłaś mnie w przekonaniu że muszę to zrobić jak najszybciej. Szczególnie że chce też obejrzeć film.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com
Fajnie recenzujesz książki ale za filmy się raczej nie bierz ;/
OdpowiedzUsuńFajnie recenzujesz książki ale za filmy się raczej nie bierz ;/
OdpowiedzUsuń