Czas zacząć nowy cykl, o którym wspominałam. Pomysł ten przyszedł mi do głowy z pomocą mojej przyjaciółki Izy, której serdecznie dziękuję. Myślę, że taki sposób na recenzje z porównaniem jej do ekranizacji będzie dobrym pomysłem i mam nadzieję, że Wam też się spodoba.
Jakiś czas temu obejrzałam film „Dzika droga”, który jest ekranizacją, zrealizowaną na podstawie książki. Tak, tak, pierwsze obejrzałam film, a potem sięgnęłam po książkę. Jednak nie uważam tego za błąd.
Cheryl Strayed
Dzika droga. Jak odnalazłam siebie
Wydawnictwo Znak
Tłumaczenie Joanna Dziubińska
Okładka książki nawiązuje do ekranizacji, w której to Reese Witherspoon wcieliła się w główną rolę. Swoją drogą uwielbiam tę aktorkę i to dzięki niej zapragnęłam przeczytać tę powieść. Książkę napisało samo życie. Uwielbiam takie książki. Jest to historia prawdziwa, oparta na faktach. Główną bohaterką Cheryl, która będąc młodą dziewczyną zagubiła się w swoim życiu. Do tego wszystkiego należy jeszcze dorzucić, że straciła ona matkę i ta strata także pociągnęła za sobą zdezorientowanie ze strony Cheryl. Zmagając się ze stratą bliskiej osoby szuka pocieszenia. Przez co rozpada się jej rodzina, rozwodzi się, zażywa narkotyki. Pewnego dnia natrafia na informację o samotnej podróży szlakiem PCT (Pacyfic Crest Trial). Najpierw nie bierze tego pod uwagę, ale później szybko zmienia zdanie i postanawia wyruszyć w podróż, co jest także pewnym impulsem do zmiany swojego życia na lepsze. Podczas podróży przeżywa wiele, ale w gruncie rzeczy ta wędrówka wiele ją uczy. Dziewczyna zauważa swoje błędy, staje twarzą w twarz z przeciwnościami losu. Wiadomo będąc w dziczy, samotnie, jest się skazanym tylko na siebie i w gruncie rzeczy musimy wypracować w sobie chęć do walki o przetrwanie. W tym przypadku była to walka o przetrwanie wewnętrzne i zewnętrzne. Główna bohaterka pokazuje, że niemożliwe staje się możliwym, jeśli tylko naprawdę tego chcemy i pokażemy odrobinę silnej woli.
I tu rodzi się pewien konflikt. Według mojej oceny książka i film są dla siebie świetnym uzupełnieniem. A rzadko mam takie wrażenie. Bardzo często film mnie zawodzi i to książka staje się moim ulubieńcem. W tym przypadku mimo że książka nie jest zła, bo jest bogata w wiele opisów, pokazuje wspomnianą przeze mnie siłę woli. To jednak wybieram film. Możliwe jest, że po obejrzeniu byłam tak zafascynowana tą historią, że język książki mnie trochę odstraszył. W niektórych momentach muszę przyznać, że czytało mi się ją ciężko. Niemniej jednak uważam, że zarówno książka jak i film jest godna polecenia. Wybieram film, ponieważ według mnie lepiej do mnie dotarł do moich emocji. Oglądając czułam to co przeżywa główna bohaterka. Strasznie się o nią zamartwiałam, a potem mówiłam, że jest głupia. Tak Cheryl wydawała mi się momentami zdrowo kopnięta. W głównej mierze jest to plus, bo to w pewien sposób motywacja. Oglądając film zazdrościłam jej, że miała w sobie tyle siły i zdecydowała się w taki sposób zmierzyć ze swoimi problemami. Jednak nie mogę zdradzić czy jej się udało, bo zepsułabym niespodziankę. Dla mnie to film jest lepszym odzwierciedleniem opowieści niż książka. Niektórzy mówią, że książki pisane o wydarzeniach, które wydarzyły się naprawdę zdecydowanie lepiej oddziałują na nasze zmysły, kiedy jesteśmy w stanie dostrzec to wszystkimi zmysłami na raz. Nie wiem czy to prawda, ale pokochałam tę historię od pierwszego zobaczenia i to dosłownie. W tym filmie po raz pierwszy nie widzę żadnych minusów. A muszę zaznaczyć, że ja zawsze narzekam na ekranizacje czy to filmów bądź seriali. Polecam każdemu kto lubi takie opowieści i walkę o samego siebie. Nawet w tak ekstremalnych warunkach jakie zgotowała sobie główna bohaterka Cheryl.
No i ostatnia kwestia. Zastanawiam się czy byłabym w stanie spakować swój plecak i wyruszyć w taką samotną podróż, która trwałabym niewyobrażalną ilość kilometrów. Ciekawe. I chyba raz jeszcze obejrzę ten film, aby znowu poczuć ten dreszczyk emocji.
I tu rodzi się pewien konflikt. Według mojej oceny książka i film są dla siebie świetnym uzupełnieniem. A rzadko mam takie wrażenie. Bardzo często film mnie zawodzi i to książka staje się moim ulubieńcem. W tym przypadku mimo że książka nie jest zła, bo jest bogata w wiele opisów, pokazuje wspomnianą przeze mnie siłę woli. To jednak wybieram film. Możliwe jest, że po obejrzeniu byłam tak zafascynowana tą historią, że język książki mnie trochę odstraszył. W niektórych momentach muszę przyznać, że czytało mi się ją ciężko. Niemniej jednak uważam, że zarówno książka jak i film jest godna polecenia. Wybieram film, ponieważ według mnie lepiej do mnie dotarł do moich emocji. Oglądając czułam to co przeżywa główna bohaterka. Strasznie się o nią zamartwiałam, a potem mówiłam, że jest głupia. Tak Cheryl wydawała mi się momentami zdrowo kopnięta. W głównej mierze jest to plus, bo to w pewien sposób motywacja. Oglądając film zazdrościłam jej, że miała w sobie tyle siły i zdecydowała się w taki sposób zmierzyć ze swoimi problemami. Jednak nie mogę zdradzić czy jej się udało, bo zepsułabym niespodziankę. Dla mnie to film jest lepszym odzwierciedleniem opowieści niż książka. Niektórzy mówią, że książki pisane o wydarzeniach, które wydarzyły się naprawdę zdecydowanie lepiej oddziałują na nasze zmysły, kiedy jesteśmy w stanie dostrzec to wszystkimi zmysłami na raz. Nie wiem czy to prawda, ale pokochałam tę historię od pierwszego zobaczenia i to dosłownie. W tym filmie po raz pierwszy nie widzę żadnych minusów. A muszę zaznaczyć, że ja zawsze narzekam na ekranizacje czy to filmów bądź seriali. Polecam każdemu kto lubi takie opowieści i walkę o samego siebie. Nawet w tak ekstremalnych warunkach jakie zgotowała sobie główna bohaterka Cheryl.
No i ostatnia kwestia. Zastanawiam się czy byłabym w stanie spakować swój plecak i wyruszyć w taką samotną podróż, która trwałabym niewyobrażalną ilość kilometrów. Ciekawe. I chyba raz jeszcze obejrzę ten film, aby znowu poczuć ten dreszczyk emocji.
Ja też zaczęłam od filmu, a pod jego wypływem zakupiłam książkę Cheryl. Lektura jeszcze przede mną i liczę na to, że będzie dobrym uzupełnieniem seansu.
OdpowiedzUsuńJeśli książka ma swoją ekranizację, zawsze staram się unikać obejrzenia najpierw filmu. A jak już obejrzę to ksiązki nie czytam, jakoś nie widzę w tym sensu... Chociaż zrobiłam tak z "Lektorem" parę dobrych lat temu. Tylko, że wtedy odbiór jest zupełnie inny. Co do książki - mam w planach. Słyszałam, że rewelacyjna nie jest, ale ciekawa na pewno :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Insane z http://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/
PS. Masz świetny wystrój bloga!
Ja jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z tym tytułem, ale po przeczytaniu posta, chyba zacznę od filmu ;)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazki-mitchelii.blogspot.com/
Fajny pomysł, szkoda tylko, że sama na niego nie wpadłaś, a skopiowałaś z innego bloga...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł na serię :P Ja niestety ani książki, ani filmu jeszcze nie miałam okazji poznać, ale z pewnością to zrobię ;)
OdpowiedzUsuńhttp://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/
Ja pewnie nie dałabym rady wybrać się w samotną podróż po dziczy. Czasem lubię być sama, ale czuję, że moje miejsce jest pośród ludzi. Mimo to, z chęcią zapoznam się z historią Cheryl ;)
OdpowiedzUsuńNowa recenzja u mnie ;)
www.przerwa-na-ksiazke.blogspot.com
Film godny uwagi, a co do kopiowania drogi Anonimie :) Nikogo tutaj nikt nie kopiuje. Blogów jest milion pięćset sto dziewięćset i każdy może wprowadzić taki, a nie inny dział na swojego bloga :) Każda tutaj osoba, która przeczytałaby recenzje z bloga innej książki, mogłaby powiedzieć, że skopiowała od niej post, bo wybrała taką samą książkę.
OdpowiedzUsuńJa prawie wcale nie oglądam ekranizacji, jeśli jednak to robie to staram się robić to już po obejrzeniu książki. Bo wtedy książkę zupełnie inaczej się czyta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com