Mówią, że kiedy się zakochasz... – recenzja książki #262 – Sandra Nowaczyk „Friendzone”

Aby zrecenzować książkę autorstwa Sandry Nowaczyk, nie mogłam się jakoś przemóc. Okładka głosi, że to pierwsza książka polskiej Estelle Maskame i raczej powinno być dobrze, a jednak dla mnie nie do końca.

Nie rozumiem jednej rzeczy, dlaczego porównuje się polskie książki, do zagranicznych książek.
Pani Maskame, fakt jest znana dzięki serii DIMILY i jedni ją kochają, drudzy nienawidzą, ale naprawdę porównanie „Friendzone” do tak znanej serii, według mojej opinii było błędem. Tak samo sądzę o serii Kronik Jaaru, które dziwnym trafem zostały porównane do Harry'ego Pottera. Jednak dziś nie o tym...

„Friendzone” przeczytałam dzięki akcji Book Tour zorganizowaną przez Książkowy Świat (za co serdecznie dziękuję!) i przeleciałam przez tę książkę jak burza. Trochę się śmiałam i byłam zauroczona tą historią z początku, ale potem, jakoś ten pozytywny aspekt upadł i było tylko gorzej. Miałam wrażenie że czytam dobrze znaną mi historię z filmów, ubraną w inne słowa i podobne sytuacje. Możecie się śmiać ale dosłownie tak się czułam. Tatum i Griffin to przyjaciele, którzy przyjaźnią się od małego i znają się bardzo dobrze. Traktują jak rodzeństwo i w sumie nic nie może zmienić tak silnej i trwałej relacji. Czyżby? Oczywiście, że tak... Jeden taniec na balu maskowym zmienia wszystko, ponieważ z pozoru nieznajomi, okazują się być, najbliższymi. Przez co wszystko staje się trudniejsze do ułożenia i tysiąc razy boleśniejsze.
Co można zrobić, by uratować przyjaźń, która już prawdopodobnie nigdy nie będzie taka sama?

Autor: Sandra Nowaczyk
Tytuł: Friendzone
Cykl: Friendzone #1
Wydawnictwo: Feeria Young
Strony: 408

Niestety przykro jest mi to mówić, ale przed Sandrą Nowaczyk jeszcze dużo pracy, by być naszą polską Maskame. Serię Dimily pulubiłam, choć też do wielu rzeczy mogłabym się przyczepić, ale „Friendzone” to jeszcze nie to. I to nie to, że nic w niej nie jest dobre, tylko moim zdaniem ta książka jak i seria, może stać się jeszcze diamentem. Jeśli oczywiście autorka przemyśli sprawę i być może coś zmieni?

Oś czasu... miałam wrażenie, że nikt nie zadał sobie wiele trudu, by się nad tym zastanowić, a niestety, bieg wydarzeń kuleje. Co jest niekiedy katastrofalne. I niestety głównej bohaterki również nie polubiłam, ponieważ oczywiście Tatum to typowa nastolatka, której życie upływa na beztrosce. Niczym nie musi się przejmować, aż do wydarzeń, które mają miejsce po balu maskowym... Dla-cze-go? Dlaczego dopiero po balu maskowym, czytelnik ma okazję przekonać się, kim naprawdę jest ta dziewczyna i poznaje jej wszystkie skrywane leki i emocje? Dziewczyna nie radzi sobie przez, co często wybucha i unika kontaktu z Griffinem. Nie podobało mi się to, ponieważ brakowało mi próby poradzenia sobie z tą sytuacją. W zamian dostałam zamkniętą w sobie szarą myszkę, która pogorszyła wszystko sto razy bardziej. Z kolei jej przyjaciel Griffin to chłopak, który był uroczą i zabawną postacią i trochę lepiej radził sobie z emocjami i z tą całą sytuacją, jaka nastała. Był bardziej spokojniejszy niż Tatum, ponieważ nie uważał, że powstał jakiś duży problem. Przecież i takie rzeczy zdarzają się w życiu.

Mimo negatywnej opini, nie skreślam tej serii, brońcie, bo jestem tego zdania, że trzeba dawać szansę młodym autorom, aby pisali, skoro chcą to robić. Jednak „Friendzone” wymaga zastanowienia się, co warto zostawić, a co wywalić i zapomnieć, że takie wątki i zachowania miały miejsce. Mam nadzieję i to wielką, że kontynuacja będzie lepsza. Kibicuje Sandrze i trzymam za nią kciuki, ponieważ mało który autor zaczynał w tak młodym wieku i myślę, że z czasem może zaskoczyć swoich czytelników.

4 komentarzy

  1. Zabawne, bo u siebie wczoraj również zwróciłam uwagę na problem przypisywania autorom obcych nazwisk do okładki :) Z drugiej strony pewnie jest wiele osób, czytających okazjonalnie, a wtedy najbezpieczniej czują się wybierając książkę, która obiecuje coś, co już znają.

    OdpowiedzUsuń
  2. W punkt! Też zauważyłam to ciągłe nadawanie polskim autorom zagranicznych odpowiedników. Nie wiem, to dla mnie brzmi jak jakiś kompleks. :( Liczę, że finalnie dany pisarz pozostanie sobą w oczach wydawców, a nie kopią. Pozdrawiam! :)

    × www.majuskula.blogspot.com ×

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie polubiłam również tej książki. W ogóle to była nudna i miałam wrażenie, że więcej czytam o pobycie u siostry i u rodziny chłopaka niż o samych bohaterach. Scen z nimi było moim zdaniem za mało... i za krótkie! I urywane. No nie lubiłam Griffina, który twierdzi, że kocha swoją dziewczynę, a nagle całuje z inną? Wielkie NIE.
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam te książkę na półce od kilku miesięcy, ale jakoś nadal nie potrafię się za nią zabrać :/ Przed premierą byłam strasznie napalona na nią, ale potem zapał zaczął słabnąć :/

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń