Recenzja #163 - Katy Evans „Manwhore”

Katy Evans to autorka bardzo dobrze znana polskim czytelnikom, ponieważ wielu podbiła serca swoją serią Real, której osobiście jeszcze nie miałam okazji czytać. Teraz za sprawą „Manwhore”, książki, która jest jedną z nowości dzieje się podobnie. Do tego okładka sama krzyczy i przekonuje, by ją przeczytać. Uprzedzam, gdy zacznie się tę opowieść ciężko się od niej oderwać.

Sięgając po „Manwhore” bałam się, że dostanę opowieść z typu grejowskiego świata. Na szczęście mimo kilku podobieństw, powieść się broni i widać, że nie potrzebuje żadnego pierwowzoru. Główną bohaterką jest Rachel, z zawodu dziennikarka. W redakcji, w której pracuje sprawa jest bardzo napięta, ponieważ magazyn jest na skraju bankructwa. By go ratować szefostwo wpada na pomysł by napisać artykuł o Malcolmie Saincie. I tak Rachel staje przed niemałym wyzwaniem, ponieważ to ona ma przeprowadzić wywiad z tym mężczyzną, który dodajmy na osłodę, jest najprzystojniejszy! Oczywiście napisanie artykułu to nie jest jakoś bardzo skomplikowana czynność, jednak to co wydaje się na pozór takie proste, niestety takim nie jest.

Autor: Katy Evans
Tytuł: Manwhore
Seria: Menwhore (tom 1)
Wydawnictwo: Kobiece
Strony: 399

Książka wprowadza nas w swój świat bardzo powoli, dzięki temu nie jesteśmy zmęczeni szybkością z jaką brnie fabuła. Bohaterowie przemyślani i nakreśleni bardzo delikatnie, gdzie wydaje się, że zostali wyciągnięci z realnej ramy. Narratorką jest Rachel, więc poznajemy ją od podszewki. Każde emocje jakie przekazuje. Pozytywne i negatywne reakcje i widzimy jak bardzo zależy jej na relacji z przystojnym panem Saintem, mimo nieśmiałości. Jeśli ktoś rozumie zachowania nieśmiałych ludzi można ją polubić. Z kolei Malcolm to postać, która od pierwszych stron przedstawiona jako mężczyzna zdecydowany, obrzydliwie bogaty, ale i skryty. Tajemnice i sekrety, które nosi w sobie powodują, że ten facet ma kilka twarzy. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy, co powie i jak się zachowa. Jest bardzo zróżnicowaną postacią, którą ciężko zrozumieć. Jednak te dwa różne na pozór charaktery w powieści niesamowicie się dopełniają. Nic w ich pierwszych spotkaniach i kolejnych perypetiach nie jest przesadzone. Katy Evans przemyślała sprawę, bo widać jak zadbała o szczegóły. Nie brakuje niczego. Każda emocja i uczucie jest dobrana z odpowiednią dawką dla czytelnika. Kochamy namiętność, tajemnice, ostre i zdecydowane charaktery, które potrafią być zaraz stłumione przez prawdę. Do tego trzeba mieć niebywały talent.

Osobiście rzadko poczytuję powieści z gatunku erotyku, ale ten naprawdę przypadł mi do gustu. Nie tylko dlatego, że bardzo cenię sobie dobrze zbudowanych bohaterów, jak pisałam powyżej. Chodzi mi tutaj też o to, że sceny łóżkowe, których nie mogło zabraknąć były napisane lekko z zadziorem, ale nie były agresywne na tyle, by przerażał mnie ogólny zarys i pomysł na książkę. Dzięki temu książkę czytało mi się przyjemnie i szybko.

„Manwhore” to powieść zbudowana na emocjach. To czysta przyjemność czytać takie książki, które nie tylko są dobrze napisane, ale i przekazują odpowiednio emocje. Majstersztyk. Mimo minusów, które z pewnością są, zaliczę zakończenie. Dlaczego? Bo muszę czekać na kontynuację, której z pewnością będę wyczekiwać, bo chcę dowiedzieć się co podzieje się dalej.

3 komentarzy

  1. Pewnie któregoś pięknego dnia zdecyduję się na tę książkę, bo lubię czasami sięgnąć po taki gatunek literacki.
    W całej recenzji i tytule wkradł Ci się błąd - powinno być "Manwhore", a nie "Menwhore". ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że zauważyłaś :) Pisałam w programie i cały czas przeskakiwało mi na tamtą nazwę, a ja gapa się nie przyjrzałam dokładnie. :)

      Usuń
  2. Czytałam już kilka recenzji o tej książce w dobrych opiniach. Mnie jakoś do końca nie przekonuje, ale też nie mówię nie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń