#639 - Czy planowanie trzeba traktować śmiertelnie poważnie?

Mogłoby się wydawać dziwne że w sezonie urlopowo-wakacyjnym polecam książkę dotyczącą planowania produkcji, rozgrywającą się w fabryce. Ale zaufajcie mi, to będzie niezapomniana podróż! Szczególnie, gdy w miejscu ofiary umieścicie wyjątkowo upierdliwą mendę z Waszego miejsca pracy. Od razu lżej na serduszku, a to tylko wyobraźnia!

Zaplanuj sobie śmierć to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Co prawda, przyjaciółka polecała mi jej powieści przy każdej okazji, ale wiecie jak to jest z niekończącą się listą książek do przeczytania. Wracając natomiast do ofiary ze wstępu. Trupem odkrytym w poniedziałkowy poranek okazuje się znienawidzony przez wszystkich w firmie główny planista. Zginął najprawdopodobniej, nomen omen, w piątek trzynastego. Jego ciało odkryto wskutek niewielkiego błędu planistycznego popełnionego przez denata. Na odkryciu mordercy zależy głównie policji. Kadra Majreksu skupia się na przywróceniu produkcji, wywinięciu się spod karzącego ramienia służb i ogarnięciu niezadowolonych klientów. W momencie, gdy odkrywają, że jedynym sposobem na uratowanie twarzy firmy jest rozwiązanie zagadki, biorą sprawy w swoje ręce. Może to był tylko nieszczęśliwy wypadek?
 
Milena Wójtowicz
Zaplanuj sobie śmierć
Wydawnictwo W.A.B.

Mam wrażenie, że podążając za filozofią: A kto umarł, ten nie żyje, autorka stworzyła majstersztyk. Widać, że Milena Wójtowicz korporacyjny świat zna od podszewki, a przedstawienie go w krzywym zwierciadle, tylko uwypukla w jak dziwnych sytuacjach potrafimy funkcjonować. Absurd, czarny humor i traktowanie denata jako przeszkody do osiągnięcia celu (no szkoda człowieka, ale przez niego produkcja stoi!) i tysiące pomysłów jak wywabić krew z aluminiowych elementów sprawiały, że płakałam ze śmiechu. Z pewnością sami macie za sobą niejedno spotkanie na którym analiza tabelek, spełnianie targetów, straszenie RODO i niezadowolonym klientem wydaje się być najważniejszą rzeczą na świecie, od której zależy życie pracowników. Czasem nie zostaje nic, tylko rozładowywanie stresu absurdem i czarnym humorem, żeby nie zwariować.

Powieść ma wszystkie cechy wciągającej komedii kryminalnej. Oprócz oczywiście wspomnianych wcześniej humoru i ofiary. Ogromnym plusem jest ciekawie rozpisana akcja, która kluczy, podbiega i czai się niczym śledczy polujący na podejrzanego. Mamy świetnie napisanych bohaterów, którym niespodziewana śmierć burzy zwyczajne życie, plany na cały dzień lub zapewnia robotę, w której jedynie trzeba trzymać się procedur. I nie należy zapominać o obiedzie!
 
Rozbawiły mnie również dynamiczne relacje pomiędzy postaciami, które wskutek niespodziewanego zgonu zaczynają się przeobrażać i ukazywać wszelkie drgania na pajęczynie firmowych zależności. Absolutnie wielbię sylwetkę planistki Stelli, księgowej i dziewczyny z działu obsługi klienta. Uwielbiam też wątek Lwa!

Końcówka mnie zaskoczyła. Lecz skoro cała książka jest pełna absurdów, niedorzecznych akcji i przesadzonych reakcji, to skąd pomysł, że historia skończy się w przewidywalny i spokojny sposób? 
 
Bawiłam się świetnie! Polecam zarówno tym, którzy na urlopie leciutko tęsknią za zespołem, jak i nienawidzącym swojej pracy. Dla obu stron w książce znajdzie się coś ciekawego, a absurdalny humor będzie Waszym przewodnikiem! Myśleliście, że u Was w firmie nonsens pogania nonsens? Poznajcie ekipę Majreksu!

 




4 komentarzy

  1. Ostatnio odkrywam z przyjemnością komedie kryminalne. Nie sądziłam, że tak mi się spodobają. Chętnie sięgnę po ten tytuł!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami mam ochotę na takie absurdalne klimaty, pomagają uporać się z absurdami występującymi w realu. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Komedia kryminalna to gatunek, który czyta siostra, więc zwrócę jej uwagę na ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem pracującą mamą dwójki dzieci i nie umiem jeszcze sobie wszystkiego zaplanować. Niestety nie da się.

    OdpowiedzUsuń