#530 - Miłość to wszystko, co jest

Polscy autorzy to dla mnie zmora. Za każdym razem, gdy sięgam po jakąś książkę obawiam się, że się zawiodę. Powieść Tomasza Kieresa przesłuchałam w audiobooku i czy porównanie do Sparksa będzie właściwe? Dla mnie tak!


Powieści wspomnianego przeze mnie zagranicznego autora lubię i gdy sięgałam po „Miłość to wszystko, co jest” nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Włączyłam ją w audiobooku po nieudanej próbie słuchania innej powieści polskiej autorki i zaskoczyło. Od razu spodobał mi się świat wykreowany przez autora. Być może jest to spowodowane klimatem, jaki jej towarzyszy i muzyce - muzyce rockowej oraz koncertom, których zazdrościłam Łukaszowi.

Tomasz Kieres

Miłość to wszystko co jest
Wydawnictwo Filia

Głównymi bohaterami tej opowieści jest Sonia, dwudziestopięcioletnia absolwentka prawa. Oczko w głowie swoich rodziców. Pełna optymizmu dziewczyna. I on, Łukasz czterdziestoletni dziennikarz, który specjalizuje się w muzyce i filmie. Oboje bardzo dobrze się znają, ponieważ ich rodziny dobrze się znają. Są nie tylko przyjaciółmi, ale i sąsiadami. Czy tę dwójkę połączy coś więcej? Bohaterowie przez przypadek wpadają na siebie na jednym z koncertów. Ich spotkanie trochę niezręczne, bo w końcu dla Soni to przyszywany wujek, daje im obojgu poczucie, że rozumieją się niemalże bez słów. Po tym przypadkowym spotkaniu ich drogi jeszcze kilkakrotnie się przecinają i z każdym kolejnym spotkaniem ich zażyłość i przyjaźń jak przytrafia im się to nazywać, przeradza się w pewnym momencie w coś bardziej poważnego. Ale czy to ma sens?

„Miłość to wszystko, co jest” to książka, której można zarzucić przewidywalność i nie będę oszukiwała, ale tak, jest przewidywalna i to jak cholera. Jednak mnie to nie przeszkadzało. Była w taki sposób napisana, że ta przewidywalność i prostota, która się z niej wylewała litrami była miodem na moje serce. Jeśli mogę to tak określić. Miałam wrażenie, że bohaterowie Sonia, Łukasz, rodzice dziewczyny czyli Monika i Marek czy Agata żona Łukasza to moi sąsiedzi. Wydawało mi się, że znam ich bardzo dobrze i że ich problemy to te, które mogę znać, ponieważ zwykli ludzie mierzą się z takimi właśnie codziennymi sprawami. Jakimi? Np. Łukasz, który mimo że skończył inne studia i powinien pracować w typowym korpo, postanowił spróbować swoich sił w dziennikarstwie. Agata - karierowiczka, która nie miała czasu dla męża, która non stop się z nim kłóciła. Monika... wyrodna matka, która chciała dla swojej córki tego o czym sama marzyła. Marek? A ten, to pantoflarz i chyba więcej mówić nie muszę.

Kreacja bohaterów bardzo mi się podobała. Byli oni prości, ale trójwymiarowi. Ich życia nie były jakieś super wow, wyjęte z super bajkowego, sielankowego świata. Byli ludzcy. Popełniali błędy, wyciągali z nich wnioski i potrafili się do nich przyznać. Nie bali się życia i walczyli również o miłość. Sonia była absolwentką prawa i pracowała w jednej z kancelarii w Warszawie. Tak naprawdę spełniała ambicje swojej matki, a ona sama marzyła o czymś innym. Przez długi czas nie była pewna jak ma wyglądać jej życie i to dzięki mądrości i pomocy Łukasza, postanowiła zaryzykować i sprzeciwić się swojej rodzicielce. Z kolei Łukasz, mimo że był dojrzały i szedł przed życie tak jak chciał, to zawsze czuł się nieszczęśliwy, a może nie specjalnie szczęśliwy. Godził się na to, co dostawał, choć wiedział, że zasługuje na więcej. Dopiero głębsza relacja z Sonią uświadomiła mu, że i on musi przewartościować swoje życie.

Styl powieści był dobry. Ze słuchu naprawdę przypadł mi do gustu. Wiem, że to duża zasługa lektorki, która czytała tę powieść. Jej głos pasował do tej historii i oddała w każdym słowie emocje, jakie towarzyszyły bohaterom. Dziękuję Ilonie Chojnowskiej za kawał dobrze wykonanej roboty. Mnie jako czytelniczkę urzekł styl pisarski pana Tomasza Kieresa i z pewnością sięgnę po kolejną jego powieść. Dla mnie jego książki będą podobne do sparksowych i pewnie będę go nazywała naszym polskim Sparksem, bo dlaczego by nie! Polecam tę powieść gorąco!
 

2 komentarzy