Każdy może stworzyć zakończenie swojej osobistej baśni - recenzja książki #467 - Dorota Gąsiorowska „Niedokończona baśń”


Gdzie jesień jest jeszcze piękniejsza i mniej przewidywalna niż w Polsce? Gdzie bugenwilla otula swoimi pnączami urokliwe domostwa z kamienia i drewna, a na śniadanie je się pain perdu? Dorota Gąsiorowska w swojej najnowszej powieści Niedokończona baśń przekonuje, że we Francji, zabierając czytelnika w niezapomnianą podróż po tym zakątku świata.

Na pierwszy rzut oka, można stwierdzić, że główną bohaterką jest Julia, nosząca w sobie ogrom mądrości i ból straty. Lecz pozostałe kobiety, obecne w tej opowieści, za nic nie dadzą się nazwać bohaterkami drugoplanowymi. Czy można pominąć żywe srebro, niesamowicie rezolutną Basię, córkę Julii? Pracodawczynię Suzanne, która jest motorem napędowym wydarzeń w życiu obu dziewczyn? Eteryczną Lilou, której milczące ścieżki prowadzą tylko jej znanymi drogami? Majkę, która wkracza do poznańskiego życia Julii, niczym wybawienie? Bognę, której nadejście nigdy nie wróży nic dobrego? I Almodis, która z perspektywy wieków nadal próbuje odnaleźć sens swojego życia. Wspomnieć należałoby również o Emilu, noszącym w sobie światło, Macieju z najcieplejszym uśmiechem na świecie i Thibault, który uosabia w sobie wszystkie cechy typowego mieszkańca Francji. Wydawałoby się, że ze względu na mnogość postaci opowieść będzie niczym książka telefoniczna, ale nic z tych rzeczy! Autorka splata wszystkie osoby gęstą siecią wątków, relacjami służbowymi, sąsiedzkimi i zwykłymi przypadkami. Niczym w życiu, gdy sąsiadka z piętra niżej okazuje się być Twoją bratnią duszą, a decyzja o podjęciu pracy, determinuje lawinę wydarzeń, które wywracają obecny stan rzeczy do góry nogami. A tłem wydarzeń są ubrane w jesień dwa miejsca: Poznań i Akwitania.


Dorota Gąsiorowska
Niedokończona baśń
Wydawnictwo Między Słowami

Przyznam się Wam, że gdy zobaczyłam, że powieść liczy ponad 500 stron, obawiałam się, że historia będzie przydługa i miejscami nudna. Ale na szczęście moje obawy okazały się płonne. Autorka prowadzi akcję z rozmachem, umiejętnie lawirując wątkami i rozkładając szokujące informacje równomiernie. Poprzez taki zabieg czytelnik niecierpliwie oczekuje, co przyniosą kolejne strony, jednocześnie unikając zadyszki czy ziewania z nudów.

Muszę podkreślić, że autorka wykazała się niesamowitym kunsztem, łącząc historię tylu bohaterów w jedną zazębiającą się historię. Każda z postaci nosi w sobie niedokończone lub nierozwiązane historie, które kładą się cieniem na ich obecnym życiu. Strata męża, ojca, błędy przeszłości, brak szczerości wobec siebie samego, trauma z dzieciństwa, strach przez konfrontacją i nazwaniem swoich lęków czy zdjęciem maski, która udawała twarz przez tak wiele lat. Autorka z niebywałym wyczuciem i empatią pokazuje, że aby rozliczyć się z przeszłością i pozwolić sobie na wolność, przede wszystkim trzeba być szczerym samemu ze sobą. I nie bać się rozmawiać i prosić o pomoc lub zwyczajnie podzielić się swoimi problemami nad filiżanką ciepłego napoju i zostać zrozumianym. Ustami bohaterów, autorka jest w stanie przekazać również kilka rad, jak możemy sami sobie pomóc w ciemnych momentach naszego życia. Chociażby posłuchać przyjaciółki, która pokazuje Ci, że zatracasz siebie. Podsumowując - kreacje postaci w Niedokończonej baśni są niesamowite. Irytowała mnie tylko jedna drobnostka - podkreślanie co kilka stron jednej z cech charakteru, przy użyciu tego samego określenia np. prostolinijności Julii.

I nie zawiodła mnie, jak w każdej powieści Pani Doroty, niesamowita plastyczność opisów. Miałam wrażenie, że gdy tylko podniosę głowę przed moimi oczami ukażą się dwa zamki, wznoszące się na sąsiednich wzgórzach, otoczone zrujnowanymi ogrodami. A mały, francuski domek przycupnięty na krawędzi wzgórza mogłabym narysować ze wszystkimi szczegółami, rozkładem pomieszczeń i otaczającą go roślinnością. Doskonale wiem również, gdzie w mieszkaniu Pani Benoit była kuchnia.

Książkę stanowczo polecam na długie jesienne wieczory. Nie tylko dlatego, że akcja powieści toczy się akurat w jesienno-zimowym okresie. Głównie ze względu na bijące z opowieści ciepło i nadzieję, które potrafią ogrzać niczym najlepszy koc czy rozmowa z bliską osobą. Bo kto nie chciałby odnaleźć swojej baśni i opowiadać jej każdego dnia? Bo jak stwierdziła Suzanne: 

"Nigdy z tego nie rezygnuj, wyobraźnia to jeden z najcenniejszych darów, jakie otrzymał człowiek (...) Tylko dzięki niej można odkryć obszary, których nikt jeszcze nie odwiedził. Można stworzyć coś nowego, a nie podążać ślepo za tym, co narzuca świat. Pamiętaj, ma petite, zawsze ufaj wyłącznie sobie i nie wierz, jeśli ktoś uznaje coś za złe, tylko dlatego, że nie odpowiada jakimś kanonom."

3 komentarzy

  1. Ta książka wprowadza podczas czytania niesamowity klimat. Mocno mnie wciągnęła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka niedawno trafiła do mojej biblioteczki, z czego bardzo się cieszę, bo czuję, że spędzę z nią wyjątkowe chwilę.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ochotę sięgnąć po ten tytuł!

    OdpowiedzUsuń