Pierwszy tom z serii Elementals mi się podobał, ale przy drugim zaczęły tworzyć się pewne problemy, które już nie podzieliły tak wielkiego entuzjazmu.
Oczywiście to, co charakteryzuje tę serię młodzieżową to bez wątpienia: przyjaźń, magia, dziedzictwo i walka. Jeżeli nie czytaliście pierwszej części to w tej recenzji mogą pojawić się spojlery. Czytacie ją na własną odpowiedzialność. Bohaterowie serii to grupka nastolatków, którzy zostali obdarowani przez Kometę Olimpijską mocami żywiołów. Jednak to też powoduje, że portal słabnie i do świata ludzi zaczynają przedostawać się potwory. Przed Nicole, Blake'em, Danielle, Chrisem i Kate trudne zadanie, ponieważ muszą odnaleźć składniki mikstury, która pomoże im w walce. Niestety po drodze napotykają wiele przeciwności, gdyż nie każdemu z ich otoczenia można ufać. Czy uda im się i tym razem? I co z uczuciem Nicole i Blake'a?
Krew hybrydy
Elementals #2
Seria Young
Wydawnictwo Kobiece
Fabuła w tej części jak dla mnie jest słabsza od tej, którą dostaliśmy w pierwszym tomie. Nie wszystko zgrywało się ze sobą i moje oczekiwania nie były takie jak przypuszczałam. Miałam wrażenie, że w pewnym momencie coś się ze sobą nie zgrywa, co sprawiało, że niektóre wątki są zbyt wymuszone –
czasami bardzo
absurdalne. Jednak w tej serii lubię mitologię, która się tutaj przewija. Greccy bogowie oraz boginie i ich historie. Bohaterowie tak jak w poprzedniej części czyli „Proroctwie cieni” są do siebie bardzo podobni i nie zauważyłam wielu zmian w ich zachowaniu. To sprawiło, że byłam rozczarowana tym, że nie widać w nich żadnych zmian, że ich przypisane cechy w pierwszym tomie nie ewoluują. Nicole uważa się za najlepszą, myśli, że jest wyjątkowa, ale dla mnie nie różni się ona niczym. Reszta też nie jest lepsza i jedyną postacią, którą cokolwiek myśli jest Kate. Zazwyczaj tego właśnie oczekuje się od dalszej fabuły i bohaterów, by zmieniali się oni wraz z akcją.
Wątku romantycznego już w ogóle nie kupuję, ponieważ on dla mnie nie istnieje i liczyłam na jakieś wyjaśnienie. Dostałam za to wspominanie Blake'a na, co drugiej stronie oraz to, że Nicole nie potrafi trzeźwo myśleć, gdy wspomniany przeze mnie samiec jest blisko. Jasne, że go kocha, ale to jej zachowanie sprawia, że nie jest to przyjemny wątek tylko uciążliwy. Słodkości za dużo, za to mało konkretów.
Wątku romantycznego już w ogóle nie kupuję, ponieważ on dla mnie nie istnieje i liczyłam na jakieś wyjaśnienie. Dostałam za to wspominanie Blake'a na, co drugiej stronie oraz to, że Nicole nie potrafi trzeźwo myśleć, gdy wspomniany przeze mnie samiec jest blisko. Jasne, że go kocha, ale to jej zachowanie sprawia, że nie jest to przyjemny wątek tylko uciążliwy. Słodkości za dużo, za to mało konkretów.
To co charakteryzuje „Krew hydry” to humor. Książka łatwa historia, ale trochę brakowało w tej części głębszego wgłębienia się w wątki czy rozwoju. Styl powieści podobny do tego, który Michelle Madow zaprezentowała w pierwszym tomie. Myślę, że fanom serii może się ta książka spodobać. Ja niestety zawiodłam się trochę, ponieważ nawet przedstawiony świat był bardzo spłaszczony, a najbardziej zraził mnie fakt, że autorka zamerykanizowała inne kultury, które moim zdaniem nie powinny zostać ruszone.
0 comments