Jeden SMS wysłany pod niewłaściwy numer okazał się moją zgubą... - recenzja książki #298 - Whitney Barbetti „Dziesięć poniżej zera”

Długo zbierałam się, aby napisać tę recenzję. Gdy po przeczytaniu zamknęłam książkę nie wiedziałam, co o niej myśleć. Moje serce zostało zdruzgotane.

Sięgając po „Dziesięć poniżej zera” nie spodziewajcie się niczego po tej książce, a wtedy najbardziej do Was trafi. Nawet teraz siedząc przed notatnikiem i próbując coś napiać na temat tej powieści jest mi bardzo trudno. Ta opowieść to wachlarz emocji. Smutku i radości, szczęcia, złości, rozpaczy, miłości oraz nadziei. To też obraz dwójki bohaterów, którzy spotykają się przypadkiem, a to tak jakby czekali na siebie całe życie.

Autor: Whitney Barbetti
Tytuł: Dziesięć poniżej zera
Wydawnictwo: NieZwykłe
Strony: 303

Parker nie miała w życiu lekko, a o pewnych wydarzeniach trudno jest jej zapomnieć, ponieważ blizny, które oszpecają jej ciało przypominają jej o ataku. Przez te właśnie wydarzenia z przeszłości jej życie straciło sens. Dziewczyna zamiast korzystać z życia i brać je całymi garciami, zdecydowała, że będzie uczestniczyła w nim tylko biernie - poprzez oberwacje. Przez tę właśnie decyzję Parker jest samotna, ale nie chce wychodzić ze swojej strefy konfortu. Pewnego dnia pod wpłwem chwili i ciekawości odpowiada na SMS od nieznajomego numeru. I idąc na spotkanie tak naprawdę Parker jeszcze nie wie, jak bardzo Everett zmieni jej życie. Ten facet może kojarzyć się z wszystkim, co najgorsze. Można powiedzieć, że jego nie da się lubić! Bo jak polubić wrednego, nadętego i aroganckiego faceta, który robi to, co mu się podoba. Jednak i on skrywa pewne tajemnice, które są powodem jego tak pewnego zachowania i śmiałości.

Rani mnie. Pomaga mi. Uzupełnia mnie...

Już od pierwszej strony „Dziesięć poniżej zera” mnie zaintrygowało. Dlaczego? To wszystko za sprawą kreacji głównej bohaterki, której postawa do życia mówiła jedno, że ma ona je gdzieś. Oczywiście miała ona swoje powody, by być obojętną, bez życia kobietą, którą nic nie wzrusza. Uważam, że wszystko trwa do czasu i to też właśnie stało się w przypadku Parker. SMS, który jak na początku twierdziła był jej zgubą okazał się czymś więcej. Poznanie tego powierzchownie jakby się wydawało dupka, pomogło jej zacząć ponownie czuć i żyć. Niestety i Everett ma swoje sprawy, których nie chce odkładać na później, bo to jego ostatnie chwile. I to właśnie jego zachowanie popycha nie tylko jego, ale przede wszystkim Parker do tego, aby zaczęła ponownie żyć i doceniać to, co dostała od losu. Czy polubiłam Everetta? Oczywiście. Współczułam mu choroby i walki z własnym sobą, ale też podziwiałam za siłę woli i to, w jaki sposób wpływał na Parker.

Co jeszcze mi się podobało? Dialogi i emocje, jakie towarzyszą podczas czytania tej powieści. Musicie przygotować się na tykającą bombę emocjonalną. Myślę, że każdego w jakiś sposób ona wzruszy i da trochę do myślenia. „Dziesięć poniżej zera” to też kreacja bohaterów, którzy mają swoją ciemną stronę, sprawy, których się boją. Te demony, których obawiają się najbardziej. To też pokazanie niesamowitej walki i chęci o lepsze jutro i zrozumienie samych siebie, gdy znajdują się oni w nagorszym momencie swojego życia.

Styl, jakim została napisana ta książka jest bardzo dobry. Autorka dopracowała fabułę w każdym szczególe. Nie tylko stworzyła bohaterów wyjętych z życia codziennego, ale i opisała dość dokładnie świat, w którym przyszło im żyć. Warto sięgnąć po tę powieść, by dowiedzieć się jak może wyglądać czyjeś życie, gdy pragnąc zapomnieć o przeszłości, zapomina się o sobie. To też akceptacja wad i nadzieja na lepsze jutro. Polecam!

1 komentarz

  1. Jestem w trakcie czytania i na razie bardzo mi się podoba. Może troszkę boję się zakończenia ale chyba dam radę. :D

    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń