Zawsze jest szansa, aby wszystko zmienić... – recenzja książki #281 – Kathryn Perez „Terapia”



Skuszona tyloma pozytywnymi recenzjami, sięgnęłam po „Terapię” z wielkim entuzjazmem. Nie mówię, że temat, jaki został poruszony w powieści był zły. Po prostu ja spodziewałam się chyba czegoś zaskakującego. Zwłaszcza w zakończeniu.

Jessica to dziewczyna, która nigdy w swoim życiu nie miała łatwo. Jej relacje z rodzicami są dalekie od tych poprawnych, a dziewczyna w szkole jest nękana. Jedynym sposobem na upust emocji jest to, że z własnej woli się tnie. Jest zraniona i co najważniejsze samotna. Pewnego dnia zaciągnięta w ślepy zaułek przez swoich prześladowców ze szkoły zostaje pobita i gdyby nie Jace byłoby z nią naprawdę źle. On jako jedyny widzi w Jess coś więcej niż nalepkę jaką jej przypięli. Tak też między tą dwójką rodzi się przyjaźń i wzajemne zaufanie. Oboje w pewien sposób są rozbici i wspólne spędzanie czasu bardzo ich do siebie zbliża. Niestety wszystko trwa do czasu, ponieważ po zakończeniu roku i wyjeździe jeszcze bardziej wszystko się komplikuje i Jessica po pewnej namowie, postanawia zerwać z chłopakiem wszelki kontakt.

Autor: Kathtyn Perez
Tytuł: Terapia
Cykl: Terapia #1
Wydawnictwo: Niezwykłe
Strony: 484

Naprawdę spodobał mi się pomysł ukazania problemu społecznego, w którym jest nękanie i znęcanie się psychiczne oraz fizyczne w szkole. Jednak dla mnie w książce brakowało elementów zaskoczenia, które spowodowałyby, że uroniłabym jakąkolwiek łzę. Dosłownie raz zdarzyło mi się zapłakać, ponieważ nie za takim zakończeniem wątku byłam. Książka pięknie napisana, bardzo emocjonalnie i to się czuje, ale jej schematyczność mnie po prostu rozwaliła. Oczywiście Jess była dziewczyną prześladowaną z przyklejoną etykietką na czole, ale na litość każdą, naprawdę cała szkoła musiała być tak okrutna? Gdzie tylko jedna osoba potrafiła wykazać się mózgiem? W końcu to byli prawie dorośli ludzie! Szli na studia… Okej, każda szkoła ma tą tak zwaną „królową lodu”, ale jakoś mi to nie grało. Wyglądało to sztucznie w niektórych momentach. Ponadto Jade, który jako jedyny potrafił zachować się dojrzale i spostrzec prawdę, podobał mi się tylko w pierwszej części książki. Już w tej drugiej połowie, gdy mamy przeskok w czasie i bohaterowie spotykają się po sześciu latach. Miałam wrażenie, że jak na dojrzałego już mężczyznę, nie będzie się tak zachowywał. Niestety był okropny, jego zachowanie i to jak traktował samą Jess – dla mnie po prostu jak przedmiot, było nie do zaakceptowania. Miałam wrażenie, że to on ma większe problemy choroby psychicznej niż Jessica.  Od czasu do czasu, bo to zależało od sytuacji, Jade przeczył sam sobie, mówiąc o wielkiej miłości do Jess, a zachowywał się po prostu jak dupek.

A jak już jesteśmy przy bohaterach. To spodobało mi się, w jaki sposób została ukazana Jessica. Chodzi mi o to jak została opisana jej psychika i tutaj nie mam nic do zarzucenia autorce, ponieważ dobrze było się dowiedzieć aż tyle na temat choroby, na jaką chorowała. Jej terapia też była dla mnie bardzo dobrym wątkiem, ponieważ pojawili się nowi bohaterowie i mam tu na myśli Kingsley’a – on zaskarbił sobie moje serce już od pierwszych chwil odkąd się pojawił i za żadne skarby nie mogę zrozumieć, dlaczego ten wątek został tak zakończony. Przypuszczam, że autorka poszła tropem: stara miłość nie rdzewieje, co w tym przypadku było dla mnie kolejnym gwoździem do trumny. Ostatnio strasznie narzekam na taką właśnie monotonię. A przez to, zakończenia domyśliłam się w pięć sekund, skoro moje inne nadzieje, zostały spalone, jak te ostatnie przysłowiowe mosty.

Styl, jakim została napisana „Terapia” jest dobry, nie ma przestojów czy problemów ze zrozumieniem treści. Porusza ona poważny temat na kilku płaszczyznach, ale mimo wszystko czyta się ją swobodnie. Pomijam już kwestię kilku błędów, jakie znalazłam w tekście, bo na całe szczęście nie było ich dużo. Przyznaję, że pierwszy tom nie wywarł na mnie wielkiego wrażenia, jakiego się spodziewałam. Niemniej jednak i tak czekam na drugi tom, ponieważ ukazuje on Kingsley’a, którego ja osobiście uwielbiam. Nie chcę Wam zdradzać też za wiele o tym bohaterze, bo uważam, że on jest tą najlepszą częścią „Terapii”.

Czy polecam? Jeśli lubicie skupienie się na ludzkiej psychice i emocjonalności, to myślę, że może Wam się ta pozycja spodobać. Opowiada ona o tym, że każdy zasługuje na nową szansę, nieważne, jakie błędy popełniał. To też zwrócenie uwagi na problemy społeczne wśród ludzi oraz to, że każdy z nas żeby czasem się odnaleźć, musi pierwsze się zgubić.

2 komentarzy

  1. Z jednej strony brzmi bardzo ciekawie, aczkolwiek obawiam się, że problem zostanie spłycony... Cóż, pewnie najlepiej będzie się przekonać na własnej skórze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego co piszesz, bardziej pasowałoby gdyby pierwsza część działa się w szkole podstawowej, a druga na początku studiów. Przynajmniej dojrzałość bohaterów byłaby na odpowiednim poziomie^^

    OdpowiedzUsuń