Uważaj komu ufasz... – recenzja książki #286 – Erin Beaty „Pocałunek Zdrajcy”

Nie wiem kto wpadł na pomysł aby porównać „Pocałunek Zdrajcy” z serią Rywalek. Książki od Kiery Cass to zupełnie inna bajka, która jest cudownym i bajkowym spełnieniem marzeń. Z kolei Erin Beaty napisała zupełnie coś innego.

Jedyne co łączy obie książki jest to, że tak jak w przypadku Americy i tutaj główna bohaterka nie chce wyjść za mąż. Jednak tu podobieństwa się kończą, bo nawet bohaterki mają inne charaktery. Każdą się kocha za coś innego. Główną bohaterką jest Sage Fowler – silna i bardzo inteligentna młoda kobieta, która swoich poglądów trzyma się twardo i nie chce z nich zrezygnować. Jest przykładem tej bohaterki, która wychodzi ponad szereg i już od pierwszych stron, gdy czyta się tę powieść, widzi się jej indywidualność. To właśnie też przez wspomnianą przeze mnie indywidualność trafia pod opiekę u swatki Darnessy Rodelle. To właśnie od doświadczonej swatki ma dowiedzieć się jak wygląda całe przygotowanie do Concordium – uroczystości, w której publicznie pokazywane są zaręczyny reprezentantek z każdego regionu. Z początku Sage nie jest do tego przekonana, ale z biegiem czasu przekonuje się na czym polegają te aranżowane małżeństwa i jakie korzyści dają całemu państwu. Jednak to co przygotowała autorka to nie jest historia, z którą idziemy jak po sznurku. Wiele może się zdarzyć, a Sage została powierzona bardzo ważna misja.

Autor: Erin Beaty
Tytuł: Pocałunek Zdrajcy
Cykl: Pocałunek Zdrajcy #1
Wydawnictwo: Jaguar
Strony: 472

Jeśli zraziliście się do tej książk, ponieważ została ona porównana do książek Kiery Cass, to nie sugerowałabym się tym. Ta historia zakakuje wszystkim. Nie jest to słodka opowieść o miłości, jaka miała miejsce w książkach Cass. Bohaterowie są zagadkowi, powiem więcej, naprawdę nie wiadomo komu ufać. Plusem tego też jest to, że są oni zwyczajni, każdy z nich ma swoje tajemnice, rany w sercu, które nosi i plany. Do tego sama główna bohaterka zaskakuje, bo fakt może i America była w Rywalkach waleczna, ale to Sage jest dla mnie w tym lepsza. To bardzo silna postać, jak już wspomniałam u góry i to, co mnie się też bardzo podobało w „Pocałunku Zdrajcy” to sposób, w jaki została ona napisana. Nic tutaj nie bierze się z powietrza. W fabułę zostały tak wepchane zwroty akcji, że w sumie niewiadomo, czego można się spodziwać.

Styl, jakim została napisana książka jest bardzo dobry. Wątki, które zostały połączone czyli polityczny z romantycznym współgra i żaden nie wychyla się na przód. Nawet zakończenie mi nie przeszkadzało, ponieważ mam wrażenie, że początek drugiego tomu może zaskoczyć czytelników. Książkę warto przeczytać. Nie jest oczywista, a opis z tyłu książki nie oddaje tego, co czytelnik zaskakuje w środku. Cieszę się, że sięgnęłam po tę powieść, gdzie wszyscy byli nią zawiedzeni. Mnie się podobało i czekam z niecierpliwością na kolejny tom.

0 comments