Książka Davida Almonda nawiązuje do mitu o Orfeuszu i Eurydyce. Została uwspółcześniona, jednak jej główny korpus został zachowany. Ja uwielbiam książki oparte na mitologii i uważam, że jest ich wciąż za mało, ponieważ są to emocjonujące i niesamowite historie, angażujące swojego czytelnika od początku do ostatniej strony.
Głównymi bohaterkami książki są dwie nastolatki – Claire i tytułowa Elli Grey. Historia opowiedziana jest z perspektywy siedemnastoletniej Clarie, która już od pierwszej strony zawiadamia swoich czytelników, że muszą być przygotowani na najgorsze. To, co charakteryzuje pióro Davida Almonda to sposób pisania, ponieważ w treść książki trzeba się wczytać. Wszystkie wydarzenia, tragizm jest zapisany między wierszami. „Pieśń dla Elli Grey” to historia o młodych ludziach, zdominowanych przez współczesność, to buntownicy chcący czerpać z życia całymi garściami. Clarie wraz z przyjaciółmi, oprócz Elli, spędza przerwę świąteczną w północnej Anglii. Elli nie mogła do nich dołączyć, ponieważ rodzice zakazali jej wyjazdu z powodu zaległości w szkole. To właśnie podczas tego wyjazdu młodzież pewnego dnia spotykają chłopaka z lirą w rękach – Orfeusza.
Autor: David Almond
Tytuł: Pieśń dla Elli Grey
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Strony: 291
W klasycznym micie, Orfeusz był królem Tracji. Miał on talent do grania na lutni. Jego żoną była Eurydyka – nimfa drzewna, hamadriada. Była tak piękna, że jej uroda sprawiała, że każdy kto na nią spojrzał zakochiwał się w niej. Aristajos był synem Apollina i nimfy Kyreny. Zobaczył Eurydykę w dolinie Tempe i nie wiedząc, że jest ona żoną Orfeusza, zaczął ją gonić. Kiedy Eurydyka przed nim uciekała, ukąsiła ją żmija, po czym zmarła. Orfeusz szukał swojej ukochanej, ale nie mógł jej odnaleźć, więc postanowił, że wybierze się do podziemi, zabierając ze sobą tylko czarodziejską lutnię. Grając na niej udało mu się za darmo przejechać na drugi koniec Styksu. Kiedy Orfeusz stanął przed władcą i dalej na niej grał, a swoje skargi przeobraził w pieśń. Hades oddał królowi Tracji Eurydykę. Jedynym warunkiem, jaki musiał spełnić to nie mógł on patrzeć na żonę, jednak chęć spojrzenia na ukochaną była silniejsza i stracił ją na zawsze. Eurydyka została w podziemiu, a Orfeusz wrócił do Tracji.
W książce Davida Almonda jest wiele nawiązań do klasycznej wersji mitu, jak np. śmierć Elli, wyprawa Orfeusza do Piekieł, utrata ukochanej na zawsze, rozpacz Orfeusza i jego tragiczna śmierć. Jedyną różnicą, jaka różni te dwie opowieści od siebie to uwspółcześnienie mitu, która osadzona jest we współczesnym świecie, z telefonami komórkowymi, zbuntowaną młodzieżą, dostępem do Internetu. Ważnym elementem powieści jest muzyka, która towarzyszy nam przez całą książkę. Muzyka Orfeusza gra w książce pierwsze skrzypce. Jest to gra przesiąknięta tragizmem, emocjami. Buduje to niesamowitą aurę podczas czytania powieści.
Oprócz treści, jaką dostaje czytelnik to też szata graficzna tej książki. Okładka jest przepiękna w szarych odcieniach, które ładnie łączą się z czerwonym tytułem. Z kolei w środku książka też bogata jest rysunki i grafikę, która oddaje charakter przeczytanej książki. „Pieśń dla Elli Grey” czyta się błyskawicznie, a treść zawarte na czarnych stronach z białym nadrukiem – przekazują wiele emocji – to właśnie wtedy Orfeusz poszukiwał Ellę.
Podsumowując książka specyficzna i przewidywalna, ponieważ mit o Orfeuszu i Eurydyce jest nam znany to warto przeczytać tę powieść. Książka opowiadająca o młodości i wielkiej miłości, dla której jest się w stanie poświęcić wszystko. Myślę, że fani mitologii mogą być usatysfakcjonowani taką prezentacją znanego mitu. Polecam tę pozycję z działu nowości!
Nigdy nie przepadałam za mitologią, więc podejrzewam, że ta książka nie spełniłaby moich oczekiwań.
OdpowiedzUsuń