Nie była to lektura, która sprawiła, że chciało mi się ją czytać. Choć początek był obiecujący, to im dalej w las, tym gorzej.
Po zapowiedziach książki w social mediach, zachwytach osób, które przeczytały „Dreadful”, stwierdziłam, że to może być ciekawa młodzieżówka. Po drugie potrzebowałam i sięgałam po książki, które nie są skomplikowane, a opis przypominał mi trochę serię Pretty Little Liars. Stąd dałam szansę Ohance, którą możecie znać z Wattpada.
Effie Blake to nastolatka, która wraz z mamą i bratem przeprowadziła się do Australii. Dzięki nowemu miejscy dziewczyna może odciąć się od toksycznej i złej przeszłości. Nowa szkoła, nowi przyjaciele, nowy start. Idealnie to brzmi. Effie w szkole poznaje nowych przyjaciół oraz jego — Lucasa — miejscowego bad boya. Czy nowo poznana grupka przyjaciół i sama główna bohaterka wplątała się w kryminalną sprawę? Ależ oczywiście, że tak. Czy ten wątek był infantylny? A no był.
Wątek kryminalny miał potencjał i to duży, ale przez to jak został przedstawiony, sprawia, że książka wypada słabo. Był dobrze przedstawiony i zapowiadało się dobrze, ale po dobrym początku w „Dreadful” przez pół książki nie działo się nic szczególnego. Było nudno i nie mogłam tego czytać. Nienaturalne dialogi, wymuszone sytuacje pojawiające się jak króliki z kapelusza. Do tego masa głupotek, które pojawiły się w fabule i o zgrozo, które zaznaczałam z nudów kolorowymi paskami do cytatów.
Jedną z głupotek jest wątek, w którym Effie przez pół książki skrywa tajemnicę — podobno bardzo mroczną. Jednak kiedy już wszystkie karty zostają odsłonięte i przychodzi, co do czego to wątek zostaje spłycony do minimum. Nie podobało mi się rozwiązanie i wytłumaczenie tego, co spotkało Effie przed przyjazdem do Gold Coast. Nowi przyjaciele, zamiast z nią porozmawiać, odwrócili się od niej. Byłam zażenowana tą postawą, bo to nie był powód do tego, aby się od niej odwracać. Nie przekonało mnie późniejsze wyjaśnienie tego. Tu zabrakło jakiegoś konkretnego zwrotu akcji i głębszego wejścia w problem...
Książka i być może jest napisana poprawnym językiem, ale jej chaotyczność powoduje, że jako czytelnik skakałam po wątkach, jak z kwiatka na kwiatek. Niestety kreacja bohaterów też była różna i choć Effie dało się polubić to i tak pewne jej dziwne zachowania pozostawiały wiele do życzenia. Miała pretensje, że została wciągnięta w jakąś grę, choć sama trochę się o to poprosiła. Luke jak to na typowego bad boya — to nim nie był, tylko nosił maskę, żeby być bardziej na uboczu. A najbardziej charakterną i barwną postacią był Max.
Podsumowując „Dreadful” od Ohanki mnie nie zachwycił. Nie zaciekawił na tyle, żeby sięgnąć po kontynuację z własnej woli. Mimo dobrego początku od pewnego momentu to były flaki z olejem. I choć zakończenie daje nadzieję, że kontynuacja zapowiada się lepiej, to na ten moment nie planuję jej czytać.
0 comments