Książki Jojo Moyes są przyjemne, w sam raz na długie zimowe wieczory z kubkiem kakao. Między innymi z tego powodu, zazwyczaj staram się być na bieżąco z jej powieściami. Zaś najnowsza historia udowadnia, że czasem warto iść za głosem swojego serca, mimo świata, który jest temu przeciwny.
Nie wiem czy to moje oczekiwania, czy może nie wczułam się w klimat tej książki, ale nie będę ukrywała, że na początku trudno mi było wkręcić się w fabułę. Przez pierwsze 150 stron miałam wrażenie, że historia niezwykle się wlecze, mimo że wiele się działo. Nie jest to zła książka, bo jako całą historię, to odbieram ją bardzo dobrze, ale uważam, że Jojo Moyes ma na swoim koncie dużo lepsze powieści. Co nie zmienia faktu, że doceniam jej pomysł na fabułę. A o czym jest „Światło w środku nocy”?
Światło w środku nocy
Wydawnictwo Między Słowami
Tłumaczenie Anna Gralak
Książka opowiada historię Alice, która na pierwszy rzut oka wydaje się być szczęśliwa, choć w głębi duszy nie jest. Kobieta czuje, że czegoś jej brakuje, a dodatkowo ludność w miasteczku, w którym mieszka ma bardzo wiele wymagań, co do młodej mężatki. Alice powoli zdaje sobie sprawę, że jej ślub to prawdopodobnie pomyłka, a trzymający w domu władzę teść nie pomaga jej żyć tak, jak ona by tego pragnęła. Pewnego dnia w Baileyville pada propozycja założenia obwoźnej konnej biblioteki, którą mają prowadzić tylko kobiety. Alice chcąc mieć jakieś zajęcie, bez wcześniejszego uzgodnienia zgłasza się na ochotnika. To nie podoba się jej teściowi, który uważa, że książki nie są nikomu potrzebne i jedyną, jaką powinni kierować się ludzie, jest Biblia. Niezadowolenie z nowej pracy na każdym kroku daje jej odczuć również mąż. Czy życie Alice już zawsze będzie tak wyglądało?
Mimo sprzeciwów Alice zaprzyjaźnia się z Margery i wyrusza na górskie szlaki z przeróżnymi książkami, aby dotrzeć do każdego, kto ich potrzebuje. Jednak to nie wszystko, bo pewnego dnia główna bohaterka zwierza się koleżankom z problemów małżeńskich a te pokazują jej pewną książkę, która jest zakazana, która jak twierdzą niektórzy - sprowadza na złą drogę... Ale czy na pewno?
Czytając „Światło w środku nocy” było mi szkoda Alice, bo była bardzo zaangażowana w związek z mężem, bardzo chciała, aby był szczęśliwy i próbowała proponować mu wiele wspólnych chwil, ale to niestety on bardzo często zawodził. Nawet w sprawie ciąży, o którą się starali, uważał, że winę za to wszystko ponosi Alice. Wcale się nie dziwię, że bohaterka w końcu zaczęła zastanawiać się nad słusznością swojego małżeństwa i życia. Że zaczęła iść za głosem serca i nie słuchać zakazów, które każdy wciąż tylko i wyłącznie powtarzał, nie z powodu, bo to właściwe, tylko z własnego strachu. Z każdym rozdziałem postać Alice była bardziej charakterna i wyraźna, co mi się podobało, ponieważ szczerze obawiałam się o to. Początek książki był dla mnie nudny i dopiero w drugiej połowie książki bardziej zaangażowałam się w fabułę.
Styl powieści jest dobry, ale dla mnie brakowało tempa w fabule i momentami miałam wrażenie, że stoi w miejscu. Oczywiście to tylko moje zdanie na ten temat. Nie jestem negatywnie nastawiona do tej powieści, ale według mnie autorka ma inne książki, które bardziej mi się podobały. Niemniej jednak porusza ona bardzo ciekawy problem, który miał miejsce w czasach, w których żyła Alice - 1937. Faktycznie niektórzy byli bardzo rygorystyczni do pewnych zachowań, jednak miałam wrażenie, że w pewnych momentach było to przesadzone, czego nie mogłam wziąć na poważnie. Być może powodem jest to, że przeczytałam już wiele powieści z wątkami historycznymi.
Jednak muszę przyznać, że pomysł na konną bibliotekę, która jeździ do swoich odbiorców sprawiając im radość, to niezły pomysł na fabułę i oryginalny. Z takim wątkiem się jeszcze nie spotkałam. W pewnym sensie ta książka to niezły manifest kobiet, który pokazuje jak każda z nich odkrywa własną tożsamość, mimo że mieszkały w małej społeczności, w której mężczyźni uważają, że kobiety nadają się tylko do sprzątania, gotowania i rodzenia dzieci. Jojo pokazała siłę kobiet, które mimo wszystko zebrały się w sobie i pokazały na co je stać, broniąc siebie nawzajem. Zdecydowanie Moyes się spisała. Czy polecam? Tak. Zdecydowanie to kolejna dobra powieść autorki i fanki będą zachwycone. Ja w „Światło w środku nocy” widzę plusy i minusy. Natomiast w całym rozrachunku była to przyjemna lektura.
Mimo sprzeciwów Alice zaprzyjaźnia się z Margery i wyrusza na górskie szlaki z przeróżnymi książkami, aby dotrzeć do każdego, kto ich potrzebuje. Jednak to nie wszystko, bo pewnego dnia główna bohaterka zwierza się koleżankom z problemów małżeńskich a te pokazują jej pewną książkę, która jest zakazana, która jak twierdzą niektórzy - sprowadza na złą drogę... Ale czy na pewno?
Czytając „Światło w środku nocy” było mi szkoda Alice, bo była bardzo zaangażowana w związek z mężem, bardzo chciała, aby był szczęśliwy i próbowała proponować mu wiele wspólnych chwil, ale to niestety on bardzo często zawodził. Nawet w sprawie ciąży, o którą się starali, uważał, że winę za to wszystko ponosi Alice. Wcale się nie dziwię, że bohaterka w końcu zaczęła zastanawiać się nad słusznością swojego małżeństwa i życia. Że zaczęła iść za głosem serca i nie słuchać zakazów, które każdy wciąż tylko i wyłącznie powtarzał, nie z powodu, bo to właściwe, tylko z własnego strachu. Z każdym rozdziałem postać Alice była bardziej charakterna i wyraźna, co mi się podobało, ponieważ szczerze obawiałam się o to. Początek książki był dla mnie nudny i dopiero w drugiej połowie książki bardziej zaangażowałam się w fabułę.
Styl powieści jest dobry, ale dla mnie brakowało tempa w fabule i momentami miałam wrażenie, że stoi w miejscu. Oczywiście to tylko moje zdanie na ten temat. Nie jestem negatywnie nastawiona do tej powieści, ale według mnie autorka ma inne książki, które bardziej mi się podobały. Niemniej jednak porusza ona bardzo ciekawy problem, który miał miejsce w czasach, w których żyła Alice - 1937. Faktycznie niektórzy byli bardzo rygorystyczni do pewnych zachowań, jednak miałam wrażenie, że w pewnych momentach było to przesadzone, czego nie mogłam wziąć na poważnie. Być może powodem jest to, że przeczytałam już wiele powieści z wątkami historycznymi.
Jednak muszę przyznać, że pomysł na konną bibliotekę, która jeździ do swoich odbiorców sprawiając im radość, to niezły pomysł na fabułę i oryginalny. Z takim wątkiem się jeszcze nie spotkałam. W pewnym sensie ta książka to niezły manifest kobiet, który pokazuje jak każda z nich odkrywa własną tożsamość, mimo że mieszkały w małej społeczności, w której mężczyźni uważają, że kobiety nadają się tylko do sprzątania, gotowania i rodzenia dzieci. Jojo pokazała siłę kobiet, które mimo wszystko zebrały się w sobie i pokazały na co je stać, broniąc siebie nawzajem. Zdecydowanie Moyes się spisała. Czy polecam? Tak. Zdecydowanie to kolejna dobra powieść autorki i fanki będą zachwycone. Ja w „Światło w środku nocy” widzę plusy i minusy. Natomiast w całym rozrachunku była to przyjemna lektura.
Dla mnie to była rewelacyjna lektura. Polecam ją wszystkim bardzo gorąco.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na swój egzemplarz tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńJedna powieść Moyes nie podobała mi się, a druga zachwyciła, więc na pewno sięgnę po ten tytuł, aby opowiedzieć się po jakiejś stronie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że by mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńTwórczość autorki jeszcze przede mną, ale mam w planach jej nadrabianie w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu ją zdobyć. Czeka w koszyku zamówień... A koszyk bardzo przepełniony. Recenzja dodatkowo zachęca mnie do tej powieści.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale niebawem zamierzam to zmienić! :)
OdpowiedzUsuńWzruszająca historia kobiet, które walczą o siebie w XXI wieku, w małej wsi zdominowanej przez zamożnych mężczyzn. Mają też wsparcie w swoich partnerach, którzy szanują je i doceniają. Warto przeczytać tą książkę.
OdpowiedzUsuń