Legenda, baśń, klątwa i miłość - recenzja książki #479 - Juliet Marillier „Córka Lasu”

  Książka "Córka lasu" zdobyła moją uwagę po przeczytaniu zawartych w opisie słów kluczy: fantastyka, Irlandia, baśń i wczesne średniowiecze. Klimatyczna okładka, utrzymana w kolorach ciemnej puszczy tylko spotęgowała fascynację. Nic dziwnego, że biorąc ją do ręki miałam w głowie jednocześnie nadzieję na niesamowitą historię, jak i obawę, że mogę się głęboko rozczarować. 

Białe piórko na okładce nie znalazło się w tym miejscu przez przypadek. Historia Sorchy, czyli tytułowej córki lasu, okazuje się być oparta na znanej baśni braci Grimm "O sześciu łabędziach". Krótka baśń, została przez autorkę osadzona w konkretnym miejscu na ziemi, wpleciona w sytuację geopolityczną, bohaterowie zyskali charakter, a droga do uwolnienia zaklętych chłopców była dużo bardziej wyboista niż w oryginale. Przykład? Zastanawialiście się kiedykolwiek, czym zajmowało się rodzeństwo zanim dotknęła ich klątwa? Według Juliet Marillier dziewczyna parała się ziołolecznictwem i uzdrowicielstwem, a każdy z chłopców miał swój wyjątkowy talent.

Juliet Marillier
Córka Lasu
Siedmiorzecze #1
Wydawnictwo Papierowy Księżyc
Tłumaczenie: Magdalena Grajcar/Ewelina Zarembska

Niestety autorka na 600 stronach powieści nie ustrzegła się przed uszczegóławianiem, które zbyt rozwleka historię i odbiera radość ze śledzenia akcji. Myślę, że historia nie straciłaby na uroku, jeśli przykładowo zrezygnowano by z opisu, jak każdy z mebli wygląda po pożarze. Według mnie, z książki można by spokojnie usunąć około 200 stron. Jeżeli jednak lubicie opisy tak szczegółowe, że jesteście w stanie co do centymetra narysować miejsce akcji, pokochacie styl autorki. Ja jednak z tego powodu zdecydowałam się odebrać pół gwiazdki.

Tak jak wspomniałam na początku, każde z siódemki rodzeństwa zyskało swój charakter, dzięki czemu bracia, nie byli tylko tłem w baśni, lecz bohaterami z krwi i kości. Zobaczycie, ile zamieszania narobią! Kreacje baśniowego króla jak i złej teściowej, również okazały się niezrównane. Sam proces rozwijania się w  Akcja i fabuła (pominąwszy nieszczęsne opisy) są doskonale przemyślane - mimo znajomości szkieletu opowieści, z zapartym tchem czekałam co tym razem spotka ciemnowłosą Sorchę i czy dziewczyna będzie wystarczająco silna, by zrealizować swoje zadanie. Dodatkowo nareszcie zostało wytłumaczone, jak dziewczyna porozumiewała się z otoczeniem - w końcu nie tylko głos potrafi przekazywać komunikaty. Opis wierzeń, legend, mitów i specyfiki irlandzkiej ziemi jest tak pełen kolorów, że ma się wrażenie jakby wszystko wydarzyło się naprawdę. Niesamowite jest również to, jak autorka w rozbudowanej powieści potrafiła zachować znaną z baśni braci Grimm równowagę między brutalnością a subtelnością, dobrem i złem, niczym w prawdziwym życiu. 

Koniec końców, pomysł na fabułę i jej rozwinięcie niesamowicie mnie urzekł. Odczułam klimat obiecywany mi przez okładkę, a opowieść nosiła znamiona baśni. Samej fantastyki, oprócz magicznej klątwy nie było zbyt wiele, lecz ten brak rekompensują świetne kreacje postaci. Zachłysnęłam się Irlandią, odetchnęłam jej powietrzem, wzruszyłam się i przejęłam losami bohaterów - brzmi jak dobra lektura i  za taką ją uważam - wyczekuję drugiego tomu! 



2 komentarzy