Idź tam, gdzie wzywa ciepło domowego ogniska - recenzja książki #480 - Bernard Cornwell „Strażnik ognia” [WIKINGOWE PIĄTKI]

W dni takie jak ten, gdy wiatr i deszcz wciska się w każda szparę, chce się jedynie zawinąć w koc, mieć pod ręką ciepłą herbatę i spędzić długi wieczór wpatrzona w kartki książki, ogrzana ciepłem bijącym od kaloryfera. Niestety nie mam kominka, a idealnie pasowałby do tej wizji ;) A któż wtedy stałby na straży ognia? 

Mam to szczęście, że mój rodzinny dom zawsze stoi dla mnie otworem i wiem, że w każdej chwili mogę wrócić do znajomych kątów, wśród których się wychowałam. Nie wyobrażam sobie jak mogłoby być inaczej, przez co rozumiem jakim cierpieniem dla Uhtreda musiało być życie z dala od Bebbanburga, ze świadomością, że wśród ścian, które zna, panoszy się oszust i zdrajca. Nareszcie po wielu latach służby interesom innych, postanawia zawalczyć i o swoje marzenie - odzyskanie rodzinnych włości. Lecz niestety los znów gotował mu niespodziankę i po raz kolejny będzie musiał wybrać pomiędzy własnym dobrem a bezpieczeństwem całego narodu. Stanie przed wyborem o tyle ciężkim, że zagrożone będzie dobro kraju zarządzanego przez ukochaną, jak i ziem będących pod opieką jego zięcia. Czy Uthredowi będzie dane umrzeć w chwale czy bogowie pobłogosławią go spokojną śmiercią? Czas pokaże.

 
Bernard Cornwell
Strażnik ognia
Wojny Wikingów #10
Wydawnictwo Otwarte
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska

Po godzinach spędzonych z Uthredem, czuję się jakby był moim przodkiem, opowiadającym mi dzieje swojego życia. Przywiązałam się do historii zawziętego i zdeterminowanego woja, który swoje wady przekuł w zalety, przynoszące mu sławę i nie raz wpływające na losy całej anglosaskiej wyspy. Nauczył mnie, że cierpliwość połączona z upartym dążeniem do celu nie musi oznaczać egoizmu i nawet najbardziej osławione charaktery popełniają błędy. Najważniejsze to być szczerym z samym sobą, a wszystkie wybory oceniać własnym sercem i rozsądkiem - chociaż spryt i inteligencja również się przydadzą, szczególnie, gdy planujesz wygrać kilka potyczek za pomocą strategii, nie próbując nawet sięgać po miecz.

Po raz kolejny zachwycę się talentem Bernarda Cornwella. Każdy tom dojrzewa wraz z bohaterem! Strażnik ognia jest niczym doświadczony, wiekowy człowiek - z pozoru pełen stoicyzmu i spokoju, lecz pełen pewności co do swoich mocnych stron, co objawia się w doskonale zaplanowanych intrygach, plastyczności bitew i nieodłącznym klimacie średniowiecznej północy. Akcja nadal jest tak skonstruowana, że czytelnik z niepokojem śledzi poczynania postaci na kartach książki, nie wiedząc co może wydarzyć się już na następnej stronie. Tym razem nie poratuje nas znajomość historii - autora wyobraźnia poniosła tak mocno, że historyczne pozostały jedynie występujące w sadze postacie. Jednak całość jest skonstruowana tak dobrze, że gdyby nie notka na końcu książki, mogłabym uwierzyć, iż wydarzenia zawarte w X tomie naprawdę przetoczyły się przez Anglię. 

Strażnik ognia początkowo miał być zwieńczeniem całej sagi, lecz okazuje się, że czekają nas jeszcze co najmniej dwa spotkania z Uthredem. Mam nadzieję, że kolejne tomy sprostają swoim poprzednikom i znów z zainteresowaniem zanurzę się w historię opowiadaną w ciemną noc przy ognisku. Słyszycie już szczęk mieczy i wycie w oddali? Nadchodzi Wojna Wilka.


Photo by Ben Kolde on Unsplash

2 komentarzy