Historia dowcipna, ale i opowiadająca o życiu... – przedpremierowa recenzja książki #290 – Robyn Schneider „Dzień ostatnich szans”

Robyn Schneider możecie znać dzięki jej poprzedniej książce „Początek wszystkiego”. Już jutro premiera jej najnowszej powieści, która narodziła się z zainteresowania tematem gruźlicy i jej leczenia. Ta choroba z pewnością jest znana każdemu, ale w tej książce to zupełnie nowa odsłona.

Siedemnastoletni Lane, gdy dowiaduje się o swojej chorobie traci wiarę we wszystko, ponieważ wszystkie plany, nad jakimi pracował tak wytrwale i bez przerwy, przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Choroba zwana lekooporną gruźlicą powoduje, że trafia do ośrodka – Latham House. Jego pierwsze dni nie należą do najłatwiejszych, ale to właśnie w tym ośrodku poznaje Sadie. Jest to dziewczyna, która swoją chorobę traktuje jak małą przeciwność losu i pokazuje to na każdym kroku. Akceptacja takiego, a nie innego stanu rzeczy pomogło jej rozkwitnąć i nie traktować swojego długiego pobytu jak karę. Dziewczyna każdego dnia pokazuje, jakie życie może być piękne i że każdy dzień powinien być szansą. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy może okazać się tą ostatnią.

Autor: Robyn Schneider
Tytuł: Dzień ostatnich szans
Wydawnictwo: Otwarte
Strony: 301
Premiera: 28 luty 2018 r.

Wcześniejsza książka autorki bardzo mi się podobała. Pokazywała, że każdy koniec jest początkiem czegoś nowego. Dało się wysnuć puentę. Oczywiście w najnowszej powieści również tak jest i czytałam ją z wielkim zaangażowaniem. Samo przedstawienie dwóch różnych charakterów, które z pozoru są różne, a tak naprawdę bardzo podobne było świetnym kontrastem. Ponadto sposoby radzenia sobie z akceptacją Lane czy Sadie, którzy stanęli w obliczu choroby, okropnej, bo przecież związana jest ona ze śmiercią. Zdaję sobie sprawę, że nie łatwo jest zaakceptować to, że jesteśmy chorzy, ale też „Dzień ostatnich szans” pokazuje, że nie można zamykać się w sobie i zapomnieć o wszystkim, co robiliśmy i kochaliśmy przed poznaniem diagnozy. To piękna opowieść, która opowiada o prozie życia, jakie czasem przed nami się pojawia. To pokazanie problemów błahych oraz tych poważnych, z jakimi młodzi ludzie (choć nie tylko), musimy się mierzyć.


Fabuła książki nie gnała szybko, według mnie rozwijała się powoli, ale dzięki temu pokazała jak ważny jest temat, z którym chciała zmierzyć się autorka. Naprawdę zaangażowała się w napisanie książki, która porusza nie tylko wątek choroby, ale innych spraw, jakie mogą się z nią wiązać. Chodzi mi tutaj o miłość, marzenia, utracone marzenia czy śmierć. Główni bohaterowie są świetni, jak już mówiłam dwa odmienne charaktery, których różni prawie wszystko, a jednak są bardzo do siebie podobne. Oprócz tej tytułowej dwóki poznajemy też innych bohaterów – Nicka, Charliego czy Marine. Każdemu dopingujemy i chcemy, aby ryzykowali mimo strachu, jaki w sobie czują. Chcemy by dali sobie szansę, ponieważ lepiej czasem zaryzykować i wiedzieć, że to nie było warte, niż nie zaryzykować i żałować, że nie wykorzystało się tej szansy.

„Dzień ostatnich szans” to książka, która różni się trochę od poprzedniej książki autorki, choć też porusza ważne kwestie w życiu młodych ludzi. To świetna lektura i myślę, że warto ją przeczytać. Pokazuje też akceptację i życie z chorobą, która pojawiła się nagle i zmieniła scenariusz naszego życia bez naszej wiedzy. 

2 komentarzy

  1. Widziałam już ją u kilku osób, polecali, więc może też po nią sięgnę za jakiś czas :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wydaje się być interesująca.
    Ps. Zapraszam po odbiór nominacji: https://viktolandia.blogspot.com/2018/02/ksiazka-ktora-zawadnea-moim-sercem-tag.html:)

    OdpowiedzUsuń