Obiecał, że do mnie wróci... – recenzja książki #279 – Corinne Michaels „Consolation”

Po serię Consolation Duet sięgnęłam z czystej ciekawości po przeczytaniu kilku pozytywnych recenzji. Tak to był dobry romans, w sam raz na jeden wieczór. Dobrze, że mam drugi tom na półce, bo musiałabym wyrwać sobie serce.

Natalie nie może narzekać na to, że nie ma szczęścia. Kochający mąż, piękny dom i dziecko, które lada moment ma przyjść na świat. To cudowne życie, jednak kobietę poznajemy w dniu, kiedy zostaje wdową po wspaniałym mężczyźnie, którego kocha całym sercem. Jej mąż Aaron służył w marynarce wojennej w elitarnej grupie SEAL. Niestety zginął podczas misji i obietnice, które złożył Lee stały się tylko i wyłącznie kłamstwem. Młoda kobieta zostaje sama z dzieckiem i choć mija czas to ciężko jej się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Na szczęście z pomocą przychodzi przyjaciel rodziny – Liam. On również należy do tego samego oddziału, co jej mąż. Jako najlepszy przyjaciel, stara się pomóc Lee, ale oboje nie przewidzieli jednego, że pojawi się między nimi uczucie, z którego niełatwo im przyjdzie zrezygnować.
Obiecał, że do mnie wróci... Skłamał. 
Autor: Corinne Michaels
Tytuł: Consolation
Cykl: Consolation Duet
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Strony: 346

Książka mi się podobała jako romans spełnił wszystkie swoje cele. Do tego emocje, jakie zostały ukazane podczas całej fabuły bardzo do mnie trafiły. Już na samym początku miałam gule w gardle, gdy spotkała ją wielka tragedia, próbowałam się nie rozpłakać. To w jaki sposób bohaterka radziła sobie z żałobą i jak ważne było dla niej wsparcie bliskich osób, też bardzo mi się podobało. Emocjonalność w tej książce jest według mnie dopracowane do perfekcji. Zarówno ze strony Natalie, jak i Liama. Ponadto relacja między tą dwójką to miód wylany na moje serce. Nie ma tutaj wielkich uniesień – wszystko się dzieje powoli, spokojnie i co najważniejsze naturalnie. Sami bohaterowie próbują się bronić przed tymi uczuciami, w końcu są tylko przyjaciółmi. Do tego ujęła mnie scena, w której Lee zaczęła płakać, a zakłopotnie Liama jeszcze bardziej mnie rozczuliło. I kibicuje im ze wszystkich swoich sił.

Styl Corinne Michaels jest lekki i napisany bardzo prostym językiem, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko. Z początku obawiałam się, że historia będzie przesłodzona i fabuła bardzo szybko popędzi, jak struś pędziwiatr. Całe szczęście tak się nie stało i tylko w jednym momencie się zawiodłam, gdy w połowie domyśliłam się zakończenia tego tomu. Jednak nie mogę skreślić tej książki, ponieważ historia sama w sobie jest urocza i warta uwagi. Autorka dopracowała wszystko i nie zapomniała o żadnym wątku. Do tego każdy bohater ma swoje wady i zalety. Widzimy ich wzloty, ale i upadki, próby radzenia sobie ze stratą na swój sposób i walką o lepsze jutro. Ja jako czytelniczka zawsze będę uwielbiać i chwalić takie historie, które są prawdziwe.

„Consolation” to też opowieść o tęsknocie za osobą, którą kochaliśmy całym sercem, ale wiemy też, że nie możemy już jej odzyskać. To próba pogodzenia się z tym, ale i spróbowanie odbudowania swojego życia w takim stopniu, któe byłoby zadowalające. Nie mogę zdradzać żadnych szczegółów, ale jestem pewna, że wszystkich fanów romansów z pewnością ta książka zaskoczy. Emocje tutaj grają nie pierwsze skrzypce, ale współgrają z fabułą, co bardzo chwalę.

Wydawnictwo Szósty Zmysł dzięki tej powieści będzie kojarzyło mi się tylko z takimi książkami, więc mam nadzieję, że i inne podobne pozycje, jak i te z serii Consolation Duet pojawią się w polskim przekładzie. Chętnie przeczytam historie innych bohaterów i pozostanę w świecie, który stworzyła Corinne Michaels. Mi pozostaje tylko jedno, jak polecić tę powieść każdemu, kto szuka romansu spokojnego i rozwijającego się jak pąk róży. To powieść warta uwagi, opowiadająca o miłości, ale i stracie, która łączy się z rozpaczą i tęsknotą. To też pokazanie, że w każdym momencie życia jesteśmy w stanie sobie poradzić, jeśli tylko pozwolimy, by ktoś nam podtrzymał skrzydła, które zapomniały jak latać. W tym przypadku Liam był oparciem dla Lee, ale i ona również była jego nową nadzieją.

6 komentarzy

  1. Słyszałam o tej serii wiele dobrego. Jestem jej bardzo ciekawa. Mam nadzieję, że w końcu pojawi się w bibliotece.

    Pozdrawiam. i zapraszam do mnie :)
    Kasia
    http://misskatherinesblog.blogspot.com
    IG @misskatherinesblog (https://www.instagram.com/misskatherinesblog/)

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie emocje są, ale ten styl autorki to jakiś koszmar, powinna iść na jakieś warsztaty z twórczego pisania :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo bym chciała przeczytać tę książkę i to zrobię, choć nie wiem kiedy. Jednak już się przygotowuję na emocje i trochę się też ich boję. :D

    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle dobrego słyszałam o tej serii, że grzechem byłoby po nią nie sięgnąć! Poczekam jednak aż uporam się z zaległościami na półce i liczę na to, że trafię na jakąś promocję :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja skończyłam czytać obydwie książki kilka dni temu i jestem absolutnie zakochana w historii Liama i Natalie. Moje serducho urosło do ogromnych rozmiarów kiedy czytałam tę niezwykle ciepłą historię. Gdyby tylko było takich więcej!

    http://weronikarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń