#50 - Ta książka jest okropna!

Mimo wszystko to urocza książka. To określenie chodzi po mojej głowie od dnia, kiedy ją przeczytałam, ale to chyba będzie tyle określeń, jaką mogę obdarzyć tę książkę. Dla mnie fabuła nie była porywająca, momentami trochę bardzo śmieszna. Może to, dlatego, że nie lubię tak częstej zmiany narratora. Czytanie 14 perspektyw w pewnym momencie mnie przeraziło.
 
Zacznijmy jednak od początku. Lea i Gabe to studenci, którzy rozpoczynają naukę na uniwersytecie. Przeznaczenie chciało, iż zapisali się na te same zajęcia z kreatywnego pisania, (swoją drogą, sama zapisałabym się na taki kurs). Ich historię opowiada kilka osób z ich otoczenia, którzy odkryli, że łączy ich więź. Sami również to odkrywają, jednak barierą, która nie pomaga im w rozmowie, jest ich nieśmiałość i skrytość. Tak to odbieram. Stąd te 14 perspektyw opowieści, to one właśnie pomagają nam zrozumieć, dlaczego tak, a nie inaczej. Choć w mojej skromnej opinii, za dużo tych perspektyw, a  wiewiórka czy ławka, to już w ogóle totalna według mnie abstrakcja. To tak jakby moja szminka koloru różowego, która stoi na komodzie, jutro rano powiedziała do mnie: „Maju, nie pasuję do ciebie, nie maluj się mną, bo ci nie do twarzy”. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie, dla wiewiórki i ławki.

Sandy Hall
Musimy coś zmienić
Wydawnictwo Pascal
Tłumaczenie -

Sięgnęłam po książkę, ponieważ zaciekawiła mnie jej okładka jak i zapowiedź książki wydała mi się interesująca. Skojarzyła mi się z inną okładką i pomyślałam, że pierwsze przeczytam tą, a potem tamtą, choć mogłam wziąć na odwrót.  Jednak, kto tam wie czy tamta by mi się spodobała? Nikt. 14  Perspektyw wydało mi się na początku interesujące, niestety. Entuzjazm uciekł tak jak mówię, kiedy  przeczytałam myśli ławki i wiewiórki. Szczerze? Zirytowało mnie to! Są pewne rzeczy, których nie robi się pisząc książkę, rozdział, cokolwiek. Może jestem zbyt wymagającą czytelniczką, ale jednak nie umiem z tolerować takiego czegoś. Ghhy… jednak czytałam dalej, w nadziei, że może coś się odmieni. Brakowało mi bardzo w tej opowieści uczuć głównych bohaterów. Nie czułam żadnego połączenia z nimi. Emocje były martwe, tak bardzo martwe, że nie potrafię tego do niczego porównać naprawdę. Zawsze, kiedy czytając odczuwam jakieś emocje. Na przykład teraz czytając „Maybe someday” ciężko mi będzie wypośrodkować to, co odczuwam. Ta książka mną kołysze w każdą stronę. Dosłownie. Z kolei książka Sandy Hall wpuściła mnie w maliny.

„Musimy coś zmienić” dla mnie to książka zbyt prosta, a może to ja jestem zbyt wymagająca? Sama nie wiem, historia jest dobra, tylko moim zdaniem zbytnio przekombinowana. Postawiłabym na dwie perspektywy, albo jedną ogólną (narrator wszechwiedzący) i zdecydowanie lepiej by mi się tę pozycję czytało. Oczywiście w książce są potrzebne opisy czynności i dialogi, ale wszystko powinno być wywarzone. Naładowane, chociaż trochę emocjami, by czytelnik mógł się z tym w jakiś sposób utożsamić. Uważam, że przesadna prostota zabiła potencjał tej książki (płytkie dialogi, brak emocji, w pewnym momencie powtarzanie tego, co już wiemy, bijąca głupota bohaterów, och chyba nie muszę powtarzać, że przemówiła do mnie ławka z wiewiórką?).

Niestety w „Musimy coś zmienić” nie znalazłam dla swojego wewnętrznego ja i mola książkowego nic ciekawego oprócz tego, że książka jest urocza przez fakt historii, którą rozwinęłabym w każdym możliwym kierunku jakbym tylko sama napisała taką książkę. Może kolejna osoba, która otrzyma ode mnie mój egzemplarz odbierze tę książkę inaczej i będzie do niej wracać. Ja zapamiętam sobie tę pozycję na bardzo długo, ale nie polecę jej nikomu z moich znajomych na prezent chociażby np. urodzinowy. Jeśli szukacie lekkiej, prostej powieści, to „Musimy coś zmienić” być może spełni oczekiwania.
 

1 komentarz